sobota, 5 września 2015

Rozdział 17: Runda pierwsza

            Skupienie. Muszę być skupiona.
Zacisnęłam dłonie i wzięłam głęboki oddech. Poczułam zapach, jaki panuje w sklepach ze starymi meblami. Wypuściłam głośno powietrze i otworzyłam oczy.
- Jesteś gotowa? – spytał Dumbledore, a ja kiwnęłam głową. – Dobrze. W takim razie pomyśl o tym, co robi panna Granger – wskazał na Hermionę, która stała przy starym, drewnianym regale. – Zaś ona chwyci za dowolną książkę. Kiedy wizja się skończy, powiesz jej tytuł, a wtedy moje przypuszczenia się potwierdzą – zakończył dyrektor, poprawiając swoje okulary połówki na nosie.
- Czyli jakie przypuszczenia? – spytałam rozluźniając mięśnie na całym ciele.
- Dowiesz się, jeśli eksperyment się uda – zaśmiał się Dumbledore. – A teraz zamknij oczy i działaj.
            Moje powieki opadły. Starałam się oczyścić umysł ze wszystkich niepotrzebnych na tę chwilę wspomnień. Musiałam myśleć tylko i wyłącznie o Hermionie. Hermiona, Hermiona, Hermiona. Ale jak miałam to wykonać? Totalnie nie mogłam się skupić, moje myśli krążyły tylko wokół jednego tematu. Od swojego wtorkowego wykłady na temat „Moje osiągnięcia to jedno wielkie szczęście” Harry wyraźnie posmutniał. Chodził całymi dniami ze spuszczoną głową, a jak się odzywał, to tylko na temat quidditcha lub zadań domowych. Zaczynało mi już brakować jego uśmiechu i przyjacielskich rozmów. Co on myślał? Że przez te ciche dni my tak po prostu zapomnimy o pomyśle prywatnych lekcji obrony przed czarną magią? Oj, mylił się.
            W czwartek Tom powiedział, że po prostu świruję i wyjaśnił, że Harry, jak każdy facet, potrzebuje parę dni na poukładanie sobie wszystkiego w głowie. Lizzy miała natomiast zupełnie inne zdanie. Według niej powinnam przemówić Potterowi do rozsądku, żeby nie unikał niewygodnych tematów niczym niezdecydowana nastolatka. Postanowiłam jednak działać jak poradził Tom, bo co jak co, ale on bardziej zna się na męskiej psychice niż Lizzy.
            Podobną sytuację miałam z Draconem. Nie podziękowałam mu za to, że uratował mi w pewnym sensie tyłek, wymazując pamięć Potterowi. Może mam zbyt przerośnięte ego, albo po prostu się zbyt wstydzę. Ale zawsze, jak mijałam go na korytarzu, lub widziałam go siedzącego przy ławce na lekcjach, to miałam ochotę podejść i po ludzku pogadać…
            Dobra, koniec. Trzeba wykonać ćwiczenie, czyli pomyśleć o Hermionie. Przypomniałam sobie nasze pierwsze spotkanie, wspólne dni spędzone na Grimmauld Place 12, to, jak rozmawiałyśmy szczerze w kuchni, kiedy obiecałam ją chronić… Jak na zawołanie zobaczyłam smukłe dłonie sięgające po stary egzemplarz Opowieści z Narnii. Prychnęłam i otworzyłam oczy.
- C.S. Lewis? Od kiedy profesor czyta literaturę mugolskiego pisarza?
- Od czasu, kiedy odkryłem, ile kryje się w niej magii – Dumbledore uśmiechnął się znacząco.
- To jak? Pańska teza się potwierdziła? – wtrąciła Hermiona, odkładając książkę na miejsce.
- Jeszcze chwila – dyrektor podszedł do mnie. – Teraz pomyśl o profesor Umbridge i spróbuj wywołać wizję.
            Skrzywiłam się na samą wzmiankę o tej podłej Landrynce, ale cóż. Ponownie się skupiłam. Porcelanowe talerze z kotami, różowy żakiecik, słodkie buciki. Nic, żadnego obrazu. Pokręciłam głową.
- To teraz to samo, tylko z Lavender Brown – zarządził Dumbledore.
            Chwila spokoju, ciszy i…
- Znowu nic, totalna pustka – powiedziałam zrezygnowana.
- Cudownie, siadajcie – dyrektor zwrócił się do mnie i Hermiony. Lekko zdziwione wykonałyśmy polecenie i zajęłyśmy miejsca naprzeciwko profesora.
- Lucy… Twoje wizje są pewnego rodzaju darem – zaczął łagodnie Dumbledore. – Widzisz tylko oczami tych, z którymi nawiązałaś silną więź emocjonalną albo w jakiś sposób ich kochasz. Nie mówię tu tylko o miłości erotycznej. Chodzi też o taką przyjacielską, do rodziców lub do osoby, na której w pewien sposób ci zależy… - zrobił krótką przerwę, wciągnął głośno powietrze i następnie je wypuścił. – Nie wiem, kto obdarzył cię tą umiejętnością, ale najwyraźniej zrobił to w trosce o ciebie, abyś zawsze mogła wiedzieć co dzieje się z twoimi najbliższymi – jego kąciki ust powędrowały lekko ku górze.
- Ale panie profesorze… – zaczęłam powoli, lecz nie było dane mi skończyć.
- Tak, spokojnie. Zajmę się poszukiwaniami tej osoby – oświadczył spokojnie Dumbledore. – Nie obiecuję szybkich efektów, ale się postaram.
- Dziękuję – powiedziałam pełnym wdzięczności tonem.
            Kiedy wychodziłyśmy z gabinetu dyrektora, życząc mu miłego dnia, on stał obok okna i nieobecnym wzrokiem patrzył w przestrzeń.

~*~

            Dwie godziny później na obiedzie dźgałam bezmyślnie widelcem kotlet z kurczaka. Tej sytuacji od jakiegoś czasu przypatrywał się Ron.
- Line, wiesz że ten ptaszek już dawno nie żyje i nie musisz go dobijać? – spytał nie odrywając wzroku od mojego jedzenia.
- Co? – zerknęłam na niego zupełnie rozkojarzona.
- Twój kurczak – wskazał na mój talerz. – Tak go maltretujesz, że nawet po śmierci słyszę jego piski – skwitował rudzielec, a siedząca obok mnie Hermiona zakrztusiła się ze śmiechu. Ron wyprostował się z satysfakcją na siedzeniu, a ja po raz kolejny tego dnia zaczęłam rozmyślać o obecnej sytuacji.
            Po minucie lub dwóch bezwiednie spojrzałam w stronę Draco. Trzymał w ręku szklankę z sokiem dyniowym i rozmawiał o czymś ze swoim przyjacielem – Blaisem Zabinim. Obaj byli czymś wyraźnie rozweseleni i co chwila sprawdzali, czy nikt ich nie podsłuchuje.
W pewnym momencie wzrok Malfoy’a spoczął na mnie. Nasze spojrzenia się spotkały, a mnie totalnie sparaliżowało. Czułam, że nie mogę poruszyć żadną z kończyn. Jak to zazwyczaj bywa w takich momentach, moje serce na chwilę się zatrzymało, wstrzymałam powietrze, a policzki zarumieniły się do granic możliwości. Było mi trochę głupio, ale nie odwróciłam wzroku. Wtedy właśnie, w tamtym konkretnym momencie Draco się uśmiechnął. Oczywiście nie wyszczerzył zębów jak dziecko, które dostało właśnie nową zabawkę. Nie, to był zupełnie normalny, przyjazny uśmiech. Całe obecne przed chwilą napięcie zniknęło w jednej sekundzie. Już miałam odpowiedzieć Draconowi tym samym, jednak przeszkodził mi Tom, który „zupełnie przypadkiem” idąc obok stołu Gryffindoru zauważył mnie i usiadł obok Rona. Wszystko wskazywało na to, że jego plan, aby odizolować mnie od Draco, wszedł w życie.
- Co tam słychać, moje ulubione Gryfiaki? – spytał, nakładając sobie na talerz ogromną porcję kulek ziemniaczanych. Widząc moje poirytowanie puścił mi oczko w stylu „Widziałem, co się kroiło, Lucy! Uratowałem cię przed tym platynowym potworem Slytherinu!” Spiorunowałam go wzrokiem, na co on posłał mi całusa. Oj, gdyby tylko spojrzenie mogło wypalać dziury…
- O ile wiem, to Hufflepuff jada gdzie indziej – zauważyłam złośliwie, a Tom przewrócił oczami.
- U nas wszystko w jak najlepszym porządku, Tom – Hermiona szturchnęła mnie w ramię trochę mocniej, niż to było konieczne. – Dzięki, że pytasz.
- A Potter? Przeszły mu te humorki? – zapadła grobowa cisza. – Aha… czyli nie.
            Przez chwile nikt się nie odzywał, aż w końcu głos zabrała Hermiona.
- Tak nie może być. Musimy coś z nim zrobić…
- Coś zrobić z kim? – Harry pojawił się znikąd i usiadł obok Toma. Już chciałam zabrać głos, jednak Hermiona okazała się być szybsza.
- To raczej nie jest czas i miejsce na tę rozmowę… - oznajmiła, a Ron posłusznie jej przytaknął.
            Harry westchnął, poprawił sobie okulary i pochylił się w naszą stronę.
- Dobra, przepraszam, że unikałem rozmów na temat obrony przed czarną magią. Nadal jestem temu przeciwny, jednak nie mówię, że to moja ostateczna decyzja – tutaj zrobił przerwę, bo Hermiona głośno i szybko wciągnęła powietrze, jakby miała się nim zachłysnąć. – Przepraszam też, że byłem taki humorzasty, ale musiałem wszystko sobie na nowo przemyśleć.
            Wszyscy uśmiechnęliśmy się do niego, a Harry odpowiedział tym samym.
- Dobrze jest mieć cię z powrotem, Harry – powiedziałyśmy z Hermioną jednocześnie.
- A nie mówiłem? – wyszeptał do mnie Tom i uniósł swoją szklankę z sokiem, jakby chciał wznieść toast.

~*~

            Reszta obiadu minęła tak, jak każdy mógł się spodziewać. Śmialiśmy się, żartowaliśmy, obgadywaliśmy nauczycieli. W takiej atmosferze rozstaliśmy się z Tomem i pomaszerowaliśmy do Pokoju Wspólnego, gdzie czekali na nas Fred, George i Ginny.
- Czas rozpocząć pierwszą rundę konkursu! – George klasnął w dłonie, kiedy usiedliśmy na kanapie.
            Hermiona prychnęła i tupiąc donośnie poszła do dormitorium, natomiast ja, Ron i Harry usadowiliśmy się wygodniej wyraźnie podekscytowani.
- Macie czas do jutra do śniadania, aby dać nam gotową kopertę z pomysłem na dowcip, którym zaszczycicie naszą kochaną panią profesor Landrynkę. Następnie do piątku żart musi zostać zrealizowany – wyjaśnił Fred i popatrzał każdemu z nas w oczy.
- Wszystko jasne? – spytała Ginny, na co pokiwaliśmy głowami. – No to do roboty! – i trójka rodzeństwa, od teraz nasze czcigodne jury, wyszła z Pokoju Wspólnego Gryffindoru.
- Lecę do Lizzy! – Ron zerwał się z kanapy. – Mamy niecałe 24 godziny! – wykrzyknął i już go nie było.
            Przez chwilę panowała cisza. Moje myśli szalały, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
- Miałam tyle pomysłów, ale teraz nic, kompletne zero – jęknęłam.
- Mam to samo… - Harry gapił się na kominek. – Może pogadajmy normalnie, a coś pewnie wymyślimy po jakimś czasie – zaproponował, a ja przytaknęłam. Chwyciłam poduszkę, przytuliłam ją i zwinęłam się w kłębek. – To jak u ciebie? Ron mówił, że miałaś dziś kolejną lekcję u Dumbledore’a.
- Tak i była ze mną jeszcze Hermiona. Wyjaśniło się w końcu, dlaczego mam te dziwne wizje.
- O, robi się ciekawie – Potter przysunął się do mnie. – Mów dalej!
- To jest pewnego rodzaju dar. Jeśli pomyślę o kimś, z kim wiąże mnie szczególna więź, na przykład miłość, to mogę zobaczyć, co się z nim aktualnie dzieje, co robi, czy jest w niebezpieczeństwie… - wyjaśniłam i nagle sobie coś przypomniałam. Miałam wizje z Harrym… najwyraźniej on pomyślał o tym samym, bo uśmiechnął lekko.
- Widziałaś, co robię u Umbridge, czyli to znaczy… Czujesz coś do mnie? – spojrzał mi w oczy.   Zamarłam. Co ja miałam mu odpowiedzieć? Że już od sierpnia nie jest mi zupełnie obojętny? Że kiedy widzę, jak Cho Chang na niego patrzy, to mnie krew zalewa? Że martwię się o niego jak nie wiem co?
- Zdecydowanie mi na tobie zależy – odpowiedziałam w końcu.
- Mi na tobie też – Harry pokonał dzielącą nas odległość i mnie przytulił.
            Potem rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Cieszyłam się, że w końcu mogłam spędzić tyle czasu sam na sam z przyjacielem. Od naszego spontanicznego pocałunku nie było okazji aby szczerze pogadać, więc mieliśmy sporo do nadrobienia.

~*~

            Nim się obejrzeliśmy nadszedł czas kolacji. W pośpiechu zbiegliśmy do Wielkiej Sali coś przekąsić i w przeciągu piętnastu minut znowu siedzieliśmy na kanapie przed kominkiem i nadaremno próbowaliśmy wymyślić dobry dowcip. Co jakiś czas zaglądała do nas Hermiona, aby przypomnieć tam, że ta cała zabawa jest zakazana i, że jak zostaniemy przyłapani, to możemy pożegnać się z Hogwartem. Puszczaliśmy te uwagi mimo uszu i dalej wyciskaliśmy z siebie siódme poty, aby stworzyć najoryginalniejszy żart w historii.
            Około północy powoli zaczęliśmy dawać za wygraną. Harry co chwila przecierał oczy, które same zaczęły mu się zamykać ze zmęczenia, a ja ziewałam jak opętana. W pewnym momencie nie wytrzymałam, zeskoczyłam z kanapy i zaczęłam chodzić tam i z powrotem po dywanie.
- To bez sensu – jęknęłam. – Odrzuciliśmy już tak wiele pomysłów, że aż głowa boli…
- Może po prostu dajmy Umbridge do zjedzenia mordoklejkę – zaproponował Harry. – Przynajmniej nie będziemy musieli jej słuchać przez jakieś dwie, góra trzy godziny.
- Nie, to zbyt oklepane – usiadłam na poręczy ogromnego, czerwonego fotela. – A gdyby zaczęła nagle pluć czymś ohydnym…?
- Ron pluł ślimakami na drugim roku – powiedział Potter, krzywiąc się na samą myśl o tym wspomnieniu.
- Ślimaki byłyby za dobre dla tej Ropuchy… – stwierdziłam, po czym mnie olśniło. – Harry, czy ty myślisz o tym samym, co ja?
            Zielonooki zmarszczył czoło, spojrzał na mnie badawczo, chwilę pomyślał, po czym uśmiechnął się złowieszczo.
- Znam nawet idealne zaklęcie – oznajmił, przybijając ze mną piątkę.
            Resztę nocy spędziliśmy na dopracowywaniu naszego planu. Kiedy już wszystko uzgodniliśmy, spisałam nasze pomysły na kartce, którą potem Harry włożył do koperty.
Stwierdziliśmy, że poczekamy do poniedziałku na wykonanie zadania, aby cała szkoła mogła podziwiać efekty naszej pracy. Chwilę jeszcze rozmawialiśmy, jednak zmęczenie okazało się silniejsze i niezamierzenie zasnęłam oparta o ramię Harry’ego.

~*~

            Rano obudziło mnie delikatne głaskanie po włosach. Było to bardzo przyjemne, więc się uśmiechnęłam. Niechętnie otworzyłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Praktycznie całą noc spędziłam z głową na kolanach Harry’ego.
- Dzień dobry – powiedział Potter, unosząc kąciki ust ku górze.
- Dobry, dobry – odpowiedziałam, przeciągając się leniwie. – Która godzina?
- Jest dokładnie… - Harry odwrócił się, żeby spojrzeć na zegar. – za dziesięć siódma.
            Przetarłam ręką twarz i rozejrzałam się po Pokoju Wspólnym. Przez okna wpadało blade światło typowego, wrześniowego poranka. Ze świec porozstawianych po całym pomieszczeniu unosiły się delikatne smugi dymu, który pachniał całkiem miło. Klimatu dodawał jeszcze lekki półmrok panujący w kątach salonu i śpiące postaci z obrazów porozwieszanych na ścianach.
            Chwyciłam kopertę dla Ginny, Freda i George’a i równocześnie z Harrym wstaliśmy z kanapy. Z racji tego, że byłam jeszcze nieco senna, zakręciło mi się w głowie i wpadłam na Harry’ego, a ten złapał mnie mocno. Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. Miałam deja vu. Wszystko było praktycznie takie samo, jak wtedy w nocy na korytarzu. Mój oddech stał się niespokojny, serce przyspieszyło ze zdenerwowania. Harry nie spuszczał ze mnie wzroku i w pewnej chwili zaczął się powoli nachylać. Przełknęłam ślinę i oprzytomniałam. Zasłoniłam dłonią jego usta.
- Nie popełnimy tego samego błędu – stwierdziłam z powagą.
            Zdezorientowany Potter zamrugał kilka razy, po czym zrobił krok w tył.
- Jest dobrze, jak jest – powiedział, chwytając mnie za rękę. – Nie zmieniamy nic.
- Jest dobrze, jak jest – potwierdziłam. – Nie zmieniamy nic.
            Chwilę milczeliśmy, a następnie zaczęliśmy się po prostu śmiać. W takim nastroju się rozstaliśmy i poszliśmy każde do swojego dormitorium.

~*~

            Był poniedziałkowy poranek. Słońce świeciło, ptaszki śpiewały, cała społeczność Hogwartu znajdowała się właśnie z Wielkiej Sali na śniadaniu… No dobrze, prawie cała. Razem z Harrym już od dobrych dwudziestu minut czatowaliśmy przed gabinetem Umbridge, która, jak na złość, nie chciała z niego wyjść.
- Dobra – odezwał się cicho Potter. – Korzystając z czasu powtórzmy sobie cały plan.
- Okay.
- Jak tylko Umbridge opuści swoje królestwo, to narzucasz na siebie Pelerynę Niewidkę, wślizgujesz się do środka, rzucasz odpowiednie zaklęcia i szybko wybiegasz na korytarz. Cały czas będę stał na czatach – skończył Harry, a ja kiwnęłam głową na znak zrozumienia.
            Nagle drzwi do gabinetu Landryny się otworzyły. Umbridge, jak zawsze wyglądająca jak pomalowany troll, wyszła na korytarz, zamknęła za sobą wrota i poszła najprawdopodobniej na śniadanie. Wymieniłam szybko z Harrym spojrzenia.
- Powodzenia – szepnął mój przyjaciel.
            Opatuliłam się Peleryną Niewidką i przystąpiłam do działania. O dziwo panna Dolores nie zabezpieczyła wejścia żadnym zamkiem, więc po kilkunastu sekundach byłam już w samym środku centrali słodyczy i przepychu. Zewsząd dało się słyszeć miauczenie, mruczenie i inne tego typu odgłosy. Zapach w tym pomieszczeniu był niezwykle nieznośny i gryzący. Pomimo różowych ścian, włochatego dywanika i słodkich mebli, gabinet profesor Umbridge okazał się najbardziej przerażającym miejscem w całym Hogwarcie.
            Trzęsąc się trochę ze strachu, szybkim krokiem podeszłam do biurka, na którym stała filiżanka ze świeżo co zaparzoną, różową herbatą. Wprost idealnie! Naszym pierwotnym planem było zaczarowanie cukru tej Ropuchy, ale skoro miałam do dyspozycji jej napój, to z tego skorzystałam. Wyjęłam różdżkę z kieszeni i wycelowałam nią na słodki płyn.
- Buforeditum* - szepnęłam. Kolor herbatki zmienił się na ciemno zielony, po czym powrócił do swojego pierwotnego, różowego odcienia. – Fixation effectum* - rzuciłam kolejne zaklęcie, tym razem utrwalające efekt. Z tego, co wyczytaliśmy z Harrym, to trudno jest je złamać.
            Na wszelki wypadek wypowiedziałam jeszcze „Lumos. Nox.” w razie, gdyby ktoś chciał sprawdzić co ostatnio robiłam z moją różdżką. Zadowolona z siebie odwróciłam się i wyszłam z biura znienawidzonej profesorki. Podbiegłam do Harry’ego i zrzuciłam z siebie Pelerynę.
- Gotowe – powiedziałam podekscytowana oraz przerażona za razem i przybiłam z Potterem piątkę, który chciał mi coś odpowiedzieć, ale przeszkodziły nam odgłosy korków stukających o schody. Dolores Umbridge powracała do swojego ziejącego grozą gabinetu.
            Dwie minuty po niej pojawili się inni uczniowie, którzy wypełnili pusty korytarz. Nagle z tłumu wyłonili się Lizzy, Ron i Hermiona. Gdy zauważyli mnie i Harry’ego, podbiegli do nas jak najszybciej.
- Wy chyba właśnie nie… - zaczęła Miona, ale widząc nienawistne uśmieszki na twarzy mojej i Harry’ego zamilkła i przewróciła oczami.
- Dobra! Gadajcie, co wymyśliliście! – oczy Lizzy zaświeciły się na samą myśl o żarcie, który miał spowodować powstanie wielkiej rysy na honorze Umbridge.
            Wtem coś porządnie huknęło, a na całym korytarzu zapanowała cisza. Słychać było parę stłumionych wrzasków oraz odgłosy porządnego krztuszenia się. Kilka sekund później drzwi do biura Umbridge otworzyły się jakby pod wpływem mocnego kopnięcia, a sama profesorka wybiegła z pomieszczenia cała czerwona na twarzy. Z jej ust lekko leciała ślina, więc wyglądała jak wkurzony buldog.
- Kto śmiał to zro… zrobi… - wybełkotała i zamknęła buzię. Kaszlnęła parę razy. Wyraźnie miała coś ogromnego w buzi. Czym prędzej to wypluła na posadzkę i oto oczom uczniów ukazała się dorodna, zielona ropucha.
            Miny zgromadzonych były wprost bezcenne. A kiedy Umbridge zwymiotowała kolejną porcją żab, cały korytarz ryknął śmiechem. Nawet Hermiona nie mogła się powstrzymać.
- Jak wy to zrobiliście? – spytał przez łzy Ron.
- Pamiętasz jak wymiotowałeś ślimakami? – spytał wesoło Harry, a  Ron przytaknął. – Zamieniliśmy je na ropuchy. Z tym, że im bardziej Umbridge jest wkurzona lub poirytowana, tym wymiotuje większymi żabami. Dodaliśmy jeszcze zaklęcie utrwalające, więc minie sporo czasu, zanim nasza Ropucha pozbędzie się swoich własnych ropuszek.
- Geniusze, no po prostu geniusze! – krzyknęła Lizzy w przerwie między chichotem.
             Harry i ja z satysfakcją patrzyliśmy na to, co wywołaliśmy. Wszyscy śmiali się i uciekali przed skaczącymi wszędzie zielonymi płazami, których co chwila nową porcję dostarczała Dolores Umbridge. Warto było przesiedzieć nockę dla czegoś takiego.
            Całą zabawę przerwał dzwonek na pierwszą lekcję. Uczniowie porozchodzili się we wszystkie strony, a Landrynka pobiegła prosto do Skrzydła Szpitalnego. Korytarz opustoszał, a ja zgubiłam gdzieś moich przyjaciół. Ruszyłam przed siebie, podniosłam głowę i zauważyłam Dracona, który szedł w moją stronę. Chwila odwagi, pomyślałam, to tylko chwila odwagi, Lucy. Kiedy się mijaliśmy złapałam go za rękę.
- Dziękuję – powiedziałam i spojrzałam mu w oczy pewnym wzrokiem.
- W końcu zrozumiałaś, że zrobiłem to dla ciebie – odwzajemnił uścisk dłoni.
            Chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu z uśmiechami na twarzach, a następnie puściłam go i poszłam w stronę klasy profesora Binnsa. Zrobiłam parę kroków, gdy nagle Draco się odezwał.
- Evangeline – odwróciłam się, słysząc jego głos. – dajmy sobie szansę.
            Zaskoczył mnie tak, że otworzyłam lekko usta ze zdziwienia.
- Chodzi o to, żebyśmy umówili się gdzieś razem parę razy, poznali się lepiej… - Draco przeczesał ręką swoje platynowe włosy. – Jeśli nie będziesz chciała, to zrozumiem. Presja otoczenia, twoi znajomi, którzy mnie nienawidzą… z wzajemnością z resztą. To jak?...
            Na kilkanaście sekund odebrało mi mowę. Draco był wyraźnie zestresowany i zależało mu , abym się zgodziła. Pomyślałam o tym, jakim czasem potrafi być dupkiem, ale z drugiej strony… Kiedy tylko na mnie patrzył czułam się lepiej. Jak się odzywał, uśmiechałam się mimowolnie. No nie… Tom mnie zabije, Harry mnie zabije, Hermiona, Lizzy i Weasley’owie mnie zabiją…
- Oczywiście, Draco – powiedziałam. – Chętnie się z tobą umówię.


*Zaklęcia wymyślone na potrzeby fan fiction.

*****

Witam!
Długo mnie nie było, ale teraz powracam już na stałe.
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał! :)
Liczę na wasze komentarze, bo to motywuje do dalszego pisania. :D
Kolejny rozdział za tydzień lub dwa.
Do napisania!
Wasza Ev. <3

23 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lucy umawia się z Draconem! Nie, nie, nie! Wybacz, ale wolę gdy jest parringowana z Potterem, choć może mnie przekonasz ;) Wiesz, jak mówi o zemście na Umbridge to wyobrażałam sobie, że Line za pomocą swoich zdolności zmieni się w Umbridge i zrobi mały pokaz mody. Ale to by było chore xD Nie wiem czemu ale mam złe podejrzenia wobec Toma. Może dlatego, że odsuwa Lucy od Draco? Szczerze jednocześnie chcę Drucy a jednocześnie chcę by była z Harrym... Agh... Nieważne co wymyślisz zawsze mi się spodoba! Z utęsknieniem czekam na nn!
    ~ Huncwotka Vicky

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S Dumbledore czyta moją ulubioną książkę ♥

      Usuń
    2. Tom jeszcze pokaże, jaki jest i mam nadzieję, że go polubisz.
      Dziękuję za tak miłe słowa! :*

      PS. Też uwielbiam "Opowieści z Narnii"!

      Usuń
  3. O matko, ten rozdział jest tak niesamowity, że brak mi słów!
    Nie mogę się doczekać rozdziału w którym Lucy i Draco się spotkają :)
    Czekam na nn <3
    Życzę dużo weny i czasu na pisanie,
    Catherine Grande

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli spieprzysz sprawę z Draco, będę mocno wnerwiona...

    A teraz radośnie :D
    Rozdział jest po prostu świetny. Ja kocham to, jak piszesz <3
    Umbrige rzyga ropuchami??? Bosz, dziewczyno, uwielbiam cię!!! Lepszej kary nie mogłabym wymyślić!!! A niech jeszcze wszystko, czego dotknie, zmienia kolor na zielony, tak dla utrwalenia wspomnień XD
    Tom zaczyna mnie wnerwiać... Ale cóż, zawsze musi być ktoś taki ;)
    No i, wracając do pierwszego zdania mojej wypowiedzi... Jak już pisałam, w oryginalnej książce nie lubię Malfoy'a. Tutaj po raz pierwszy ma on swoją ludzką twarz, która, muszę to przyznać, podoba mi się w cholerę... Czy możesz mi obiecać, że jakiekolwiek nie będą dzieje bohaterów, Draco i Lin będą razem??? Błagam, obiecaj mi to... Oni muszą być razem!!! Mieć wielki dom, gromadkę dzieci i wieeeeeele miłości... :3
    Czekam z niecierpliwością na nn :)

    Dużo weny i żelków życzę
    Żelcio

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbyt uwialbiam Dracona, aby zrobić z niego totalnego dupka. O to nie musisz się martwić! A co do Toma... Mam nadzieję, że jeszcze znajdzie się okazja do polubienia jego postaci. :D
      No i dziękuję! :*

      Usuń
  5. Boski rozdział, a kawał po prostu genialny hahahahaha!! xD Czekam teraz na pomysł Lizzy i Rona! Lucy chce się umówić z Draco? Oj, będzie ciekawie. Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny ^^ Życzę weny i czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ropuchy, ja po prostu nie wierze, tej akcji nie powstydziła by się sama Rowling.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dotarłam w końcu i do Ciebie! :D
    Rozdział jest świetny!
    Cieszę się, że między Lucy i Harry'm jest już wszystko e porządku!
    Hahah, ropuchy, świetny pomysł! Chciałabym zobaczyć minę Umbridge, kiedy dotarło do niej co się stało xD
    Oooo maaaj gaaad, Lucy umówiła się z Draaaaaaco <3 Ach, nie mogę się doczekać tej randki! <3
    Czekam na kolejny z niecierpliwością! :D
    Pozdrawiam :3
    PS. Zapraszam do siebie http://good-to-hear-you-voice.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze, to też nie mogę się doczekać ich randki! Ciągle wpadam na coraz to lepsze pomysły. To spotkanie musi wyjść idealnie! Ach!
      Dziękuję i na pewno wpadnę do Ciebie! :*

      Usuń
  9. Kolejna wielka przerwa Eveneth Black

    OdpowiedzUsuń
  10. I tu się mylisz. Rozdział w sobotę. :)

    OdpowiedzUsuń