- Coś ty mu takiego powiedziała?
- Na Merlina! Co ty zrobiłaś?
- Jak to się stało?!
- Rozbawiłaś Nietoperza… Sprzedasz tę umiejętność?
- Śmiejący się Snape? Kobieto, chcesz, abyśmy poumierali na
atak serca?
Takimi i
innymi, przeróżnymi pytaniami zostałam zasypana, gdy tylko rozstałam się z
Severusem, który wesoły pomaszerował w stronę stołu nauczycielskiego, a ja
usiadłam przy moich kochanych przyjaciołach z Domu Lwa, którzy posyłali mi
zdziwione spojrzenia. Wyglądali wprost przekomicznie! To samo można powiedzieć
o minach profesor McGonagall, Flitwicka i Trelawney. Tak, nawet nawiedzona
wróżbitka chyba po raz pierwszy widziała uśmiechniętego Snape’a.
Ciekawość uczniów nie zmalała po kolacji. Podchodzili do mnie
Puchoni, Krukoni, Gryfoni, a nawet część podekscytowanych Ślizgonów. Wszyscy
chcieli wiedzieć, dlaczego zawsze ponury Mistrz Eliksirów, Severus Snape, wkroczył
do Wielkiej Sali z uczennicą u boku, rozbawiony, jak nigdy. Oczywiście nikomu
nie wyjawiłam prawdy, tylko wciskałam ściemę, że potknęłam się o kotkę Filcha,
panią Norris, i wpadłam na zbroję, która w magiczny sposób ożyła i chciała ze
mną walczyć. Nie bardzo wiem, czy udało mi się przekonać uczniów Slytherinu z
siódmej klasy… Cóż, taka wersja wydarzeń powinna im na razie wystarczyć, bo
przecież nie powiem, że razem z Severusem zapoczątkowaliśmy naszą małą i tajną
przyjaźń.
Po godzinie
w końcu udało mi się przebić przez morze ciekawskich, młodych czarodziejów i
dotarłam do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Myśląc, że tam sytuacja się nieco
uspokoi, myliłam się i to bardzo. Zaczęło się od ogólnego wypytywania. „Co?”,
„Jak?” i inne tego typu zaczepki. Na szczęście Gryfoni uwierzyli w wersję o
zbroi, która żądała pojedynku. Następnie męska część zbiorowiska zapoczątkowała
wielkie narzekanie na metody nauczania wprowadzane przez Snape’a i jego styl
bycia. Na koniec, dziewczyny sprzedały mi parę plotek dotyczących mnie i
profesora. Od Alicji Spinnet dowiedziałam się, że jesteśmy w skrytym i
szczęśliwym związku, którego początek szacuje się na połowę sierpnia, kiedy to
mieliśmy wspólne lekcje w domku Weasley’ów. Grace Mason z siódmego roku
powiedziała, że Krukonki trąbiły o tym, jakoby Snape za mną szaleje. Lavender
natomiast przedstawiła sprawę odwrotnie i zasugerowała, że to ja zalecam się do
Nietoperza i świadczą o tym moje kruczoczarne włosy.
Dopływało do
mnie coraz to więcej fałszywych faktów. Na wszystkie z nich reagowałam
śmiechem, który z nowiny na nowinę starał się bardziej udawany. Powoli,
słuchanie tych nudnych i podobnych do siebie pogłosek, zaczęło mnie potwornie
męczyć. Jejku, jakie upierdliwe dziewczyny! Czy żadna z nich nie może pojąć, że
Severus po prostu potrafi się czasem normalnie i po ludzku roześmiać? Przecież
nie można być wiecznie niezadowolonym z życia. Mistrz Eliksirów potrzebował
tylko zapalnika, którym akurat zostałam ja. Odpaliłam jego bombę z wesołymi
uczuciami i jestem z tego bardzo, ale to bardzo zadowolona.
Przez to, że
się totalnie wyłączyłam i przestałam słuchać kółka plotkarskiego, nie
zauważyłam, że wszelkie głosy wokół mnie umilkły. Wyprostowałam się i
zamrugałam powiekami z niedowierzaniem. Na środku pokoju stała Hermiona Granger
i energicznie wymachiwała rękami.
- … więc dajcie jej spokój, okej? – zdawała się kończyć swoją
wypowiedź. – Po prostu rozśmieszyła najbardziej ponurego nauczyciela jakiego
znamy, ale to nie powód, aby robić nie wiem, jak wielkie halo z tego powodu! A
teraz przepraszam – podeszła do mnie i chwyciła mocno za rękę. – Przez was
straciłam cenne dwie godziny, które mogłam poświęcić na NORMALNĄ rozmowę z moją
przyjaciółką, a nie tak jak wy, na plotkowanie. Życzę miłego wieczoru –
prychnęła i pociągnęła mnie do najciemniejszego kąta w całym pomieszczeniu.
Wygodnie
usadowiłam się w fotelu, przeczesałam włosy prawą dłonią i odetchnęłam z ulgą.
W tym miejscu było znacznie mniej duszno i ciszej. Na chwilę obecną czułam się
jak w raju. Zero podekscytowanych babsztylów, gderających nad moją głową jak
kobiety po sześćdziesiątce. Cisza, spokój i świeże powietrze. Byłam tak
wdzięczna Hermionie!
- Miona – powiedziałam rozmarzonym głosem, przechylając głowę
do tyłu i zamykając oczy. – Mówiłam ci kiedyś, jak bardzo jesteś wspaniała?
- Och, przestań! – zapiszczała szybko, ale wiedziałam, że na
jej policzki wylał się wielki rumieniec. – Nie mogłam już patrzeć, jak się
meczysz, słuchając tych paskudztw.
- Oj, spokojnie – wyprostowałam się i spojrzałam na
przyjaciółkę. – Wyłączyłam się zaraz po tym, jak jakaś szóstoklasistka
powiedziała, że pewnie za wszystkie dobre stopnie płacę Snape’owi w naturze – oznajmiłam
lekko tajemniczym tonem.
- A to larwa – wycedziła Hermiona przez zaciśnięte zęby. –
Przecież to obrzydliwe! – na jej twarzy zagościł nieznany mi dotąd grymas.
Pewnie wyobraziła sobie mnie i Snape’a w niedwuznacznej sytuacji. Na samą myśl
zrobiło mi się niedobrze, lecz zaraz potem zaczęłam chichotać. Granger
spojrzała na mnie z przerażeniem.
- Tylko nie mów, że coś z tego jest prawdą – jęknęła. – Lucy!
– dodała szeptem. – Bo będę zmuszona rzucić na ciebie klątwę! – jej każdy ruch
był przekomiczny.
- Hermiono, zapewniam cię, że relacje moje i Severusa są
najwyżej przyjacielskie – uśmiechnęłam się i obserwowałam zmiany na twarzy
Miony. Na początku zaśmiała się, po chwili jej zadowolenie znikło, ustępując
zaskoczeniu.
- Czy ty właśnie nazwałaś naszego nauczyciela po imieniu? – wyrecytowała
każde słowo po kolei. – Kochana, gadaj. Czy ja o czymś nie wiem?
Wzięłam
głęboki oddech. Teraz albo nigdy, Black.
- Snape przyznał dzisiaj, że bliżej nam do znajomych, niż do
relacji pomiędzy nauczycielem, a uczniem. To dlatego nie odjął Gryffindorowi
ani jednego punktu, kiedy na niego nakrzyczałam.
- I dlatego śmiał się w twoim towarzystwie. Był rozbawiony na
tyle, że zapomniał o tym, że wkraczacie do sali pełnej uczniów – dokończyła za
mnie Hermiona. – W pewnym sensie jest to zakazane, ale chyba dobrze, że
profesor znalazł kogoś, kto potrafi być taki, jak on.
- Jestem jak Snape? – oburzyłam się.
- Potrafisz nieźle dogadać człowiekowi i chcesz robić
wszystko perfekcyjnie. No i jeszcze umiesz postawić się nauczycielowi
eliksirów, a tego nikt nigdy nie zrobił. – zapadła cisza, a po chwili Hermiona
uśmiechnęła się radośnie. – Rozumiesz powagę sytuacji? Jeśli on ci zaufa, a ty
jakoś do niego trafisz, to możesz zmienić jego światopogląd. Zobaczy rzeczywistość
w innych kolorach, przestanie gnębić uczniów…
- Hej, hej, hej! – przerwałam jej. – Na razie wiem, że mnie
toleruje, a z twoich wywodów wynika, że za parę lat zostaniemy szczęśliwym
małżeństwem, przez co czuję, że zwrócę kolację! – przełknęłam ślinę z
niesmakiem.
- Nadal nie rozumiesz – westchnęła Hermiona. – Tyle bym dała,
by dotrzeć do kogoś tak nieszczęśliwego i wymęczonego przez życie, jak Snape.
- Serio? – spytałam i uśmiechnęłam się, bo zaczęłam pojmować,
o co chodzi Hermionie. Mogę zostać jego pierwszą przyjaciółką od dawna.
- Pewnie – Granger złapała moją rękę. – Nie zmarnuj tej
szansy.
- Będzie trudno… Och, okej – zaśmiałam się.
Nagle w drugim
końcu pokoju dostrzegłam George’a, Freda, Ginny i Rona. Od razu przypomniałam
sobie o konkursie na najlepszy kawał sprawiony Umbridge. Poważny nastrój, który
panował kilka sekund temu, ulotnił się w mgnieniu oka. Później znajdę czas na
rozmawianie o moim nowym supernowym i super starszym przyjacielu! Pora na
ustalenie zasad gry na dowcipy! Szybkim krokiem ruszyłam w stronę Weasley’ów, a
Hermiona powlokła się za mną. Usiadłam obok Freda i zarzuciłam nogi na stolik
obok kanapy.
- Chłopaki, jest sprawa! – wykrzyknęłam entuzjastycznie.
- Wiemy, wiemy – odpowiedzieli równocześnie bliźniacy i
Ginny.
- Już wszystko ustalone, co do konkursu na uprzykrzanie życia
Umbridge – powiadomił mnie George. Hermiona wydała głuchy okrzyk. Robienie na
złość nauczycielowi? Kto to widział? – Ron zdążył wszystko wyjaśnić.
- Swoją drogą, to świetny pomysł! – oznajmił Fred z szerokim
uśmiechem na twarzy. – Kto na niego wpadł?
- Lizzy Blue z Ravenclawu – rzuciłam bez zastanowienia i
obserwowałam reakcję George’a. Nie musiałam długo czekać. Rudzielec lekko
wykrzywił wargi ku górze i zarumienił się. – Dobra, to jakie są zasady?
Głos zabrał
Ron, a ja słuchałam go z uwagą. Zasady są jasne. Jury składa się z bliźniaków i
Ginny, zaplanowane kawały spisujemy na kartkach, wkładamy je do koperty i
oddajemy najmłodszej Weasley’ównie przed rozpoczęciem każdej rundy. Dzięki temu
nie możemy zmienić planu, na wypadek, gdyby żart przeciwnej drużyny okazał się
lepszy. Punktacja będzie zapisywana tajnie i dopiero pod koniec zawodów dowiemy
się, kto wygrał które starcie, a potem cały konkurs. Nagrody natomiast
wymyślają Fred i George.
- Wam chyba się w głowach poprzewracało. Nigdy nie pozwolę,
abyście organizowali takie zawody – rzekła Hermiona, gdy tylko Ron zakończył
tłumaczenie ogólnych wytycznych.
- Miona, nikt na tym stanowczo nie ucierpi – poklepałam ją po
plecach, a na jej ustach pojawił się jeszcze większy grymas.
- Właśnie – Ron wstał i zaczął przechadzać się tam i z
powrotem przed nami. – Poza tym, ja też jestem prefektem i zezwalam na wszystko.
Nie ma nic złego w tym pomyśle.
- Powariowaliście – warknęła Hermiona i zrobiła się czerwona
na twarzy, a my zaczęliśmy cicho chichotać.
Następnego
dnia na śniadaniu usiadłam obok Harry’ego, aby opowiedzieć mu o nowinach co do
uprzykrzania życia Naczelnej Ropuszy Hogwartu. Stwierdził, że nie może się
doczekać, aż ta jędza dostanie za swoje. Spojrzałam na prawą dłoń Pottera,
której zewnętrzna strona znowu krwawiła tej nocy. Teraz rana była pokryta
świeżymi strupami, które wyglądały, jakby zaraz miały się oderwać i spowodować
tym kolejny wylew czerwonego płynu.
Na świecie
istnieje taki typ ludzi, który żywi się bólem i cierpieniem innych. Do tej
grupy na pewno zaliczała się Dolores Umbridge, dzięki której mój przyjaciel
chodził na najbardziej nieodpowiednie szlabany w całym Hogwarcie. Na domiar
złego po paru minutach posiłku, Harry’ego dopadła Angelina Johnson, kapitan
gryfońskiej drużyny quidditcha. Zaczęła wyrażać krzykiem swoje niezadowolenie
spowodowane tym, że nie będzie go na treningach, a przecież sezon zaczyna się
od meczu z Ślizgonami. Czarnowłosa była tak głośna, że profesor McGonagall
wstała ze swojego miejsca przy stole nauczycielskim, a gdy dowiedziała się, co
rozzłościło Angelinę, odjęła Gryffindorowi pięć punktów. Spytana przez
Harry’ego, za co to zrobiła, odpowiedziała, że skoro szlabany nie wywierają na
nim żadnego wrażenia, to wprowadzi nowe środki dyscypliny. Gdy odeszła
energicznym krokiem, Potter drżał z gniewu.
- Odejmować punkty Gryffindorowi za to, że co wieczór kroją
mi rękę na żywca! Też mi sprawiedliwość – prychnął wściekle zielonooki.
- Wiem, trochę przesadza – powiedział Ron ze współczuciem i
nałożył na talerz Harry’ego porcję bekonu, aby poprawić mu nieco humor. Niezbyt
to pomogło, ale przynajmniej Potter nie był już czerwony na twarzy.
Spojrzałam
na Hermionę, która schowała się za stronicami „Proroka Codziennego”. Nie miała
ochoty komentować tej całej sytuacji, tak samo jak ja. Szczerze mówiąc, nawet
popierałam metody profesor McGonagall. Może teraz Harry nie będzie się wychylał
na lekcjach Umbridge i w końcu zrozumie, że każde starcie z tą Landrynką
skończy się klęską i kolejnym, krwawym szlabanem. Czarnowłosy chyba zrozumiał
nasze milczenie i nie odezwał się ani do mnie, ani do Hermiony przez całe
zaklęcia. Kiedy jednak weszliśmy do Sali transmutacji, Potter zapomniał o całej
tej złości i szybko zajął swoje miejsce. W kącie klasy siedziała profesor
Umbridge, w dłoniach trzymała różową podkładkę z kartkami i pióro tego samego
koloru. Uśmiechała się złośliwie, swoimi żabimi ustami. Na ten widok i ja w
ekspresowym tempie opadłam na krzesło między Hermioną, a Harrym. We troje
mieliśmy grymasy niezadowolenia na twarzy, natomiast Ron trząsł się i rechotał
w najlepsze. Gdy napotkał nasze pytające spojrzenia, spróbował się opanować.
- Nie rozumiecie? – szepnął, a jego wzrok wydał się szalony.
– Wizytacja u McGonagall. Ropucha dostanie nauczkę! – zakończył, a my
mimowolnie się uśmiechnęliśmy.
Profesorka od transmutacji weszła do sali, jakby nie zdawała
sobie sprawy z obecności Różowej Zmory, nakazała Seamusowi rozdać sprawdzone
prace domowe i poprosiła Lavender, aby ta wzięła pudło z myszami i podała
każdemu po jednej.
- Yhm, yhm – zachrząkała Umbridge z kąta, lecz McGonagall ją
totalnie zignorowała. Uczniowie popatrzeli po sobie z niedowierzaniem, a Ron
znowu dostał ataku chichotu.
Seamus
podszedł do nas i wręczył wszystkim zadane kilka dni temu eseje. Z satysfakcją
spojrzałam na duże, czarne P w prawym rogu pergaminu. Kolejna wspaniała ocena! Jak tak dalej
będzie, to SUMy zdam wyśmienicie.
Lekcja
toczyła się dalej, gdy znowu dało się słyszeć chrząkanie.
- Yhm, yhm.
- Proszę? – spytała McGonagall, po czym westchnęła z
poirytowaniem.
- Nie jestem pewna, czy dostała pani karteczkę z informacją o
dzisiejszej wizytacji – oznajmiła słodziutko Umbridge.
- Oczywiście, że otrzymałam, bo inaczej od razu spytałabym panią,
co robi pani w mojej klasie – McGonagall zakończyła warknięciem i zwróciła się
do uczniów. – Wiec, jak już mówiłam, dzisiaj zajmiemy się zaklęciem znikającym,
ale tym razem potrenujecie na myszach. Są one trudniejszym obiektem…
- Yhm, yhm.
- Jestem bardzo ciekawa – zaczęła chłodno profesor
McGonagall. – w jaki sposób chce pani ocenić moją pracę, skoro ciągle mi pani
przerywa. Nie mam w zwyczaju pozwalać innym dochodzić do głosu, kiedy coś
mówię.
Zaczerpnęłam
powietrza i głośno je wypuściłam. Zaczyna się jatka. Profesor Umbridge
wyglądała, jakby ktoś przed chwilą uderzył ją w twarz z największą siłą, ale
nie odpowiedziała nic, tylko szybko zapisała coś na kartkach, które
przyczepione były do jej różowej okładki. Kiedy jednak wszyscy zapomnieli o
Ropusze, a McGonagall ponownie zaczęła prowadzić lekcje, ta podła Landryna
zrobiła coś, czego nikt się nie spodziewał, a ja o mało co nie spadłam z
krzesła.
- Chcąc sprawdzić pani skuteczność nauczania, proponuję, aby
któryś z uczniów odpowiedział na dwa, trzy pytania z dziedziny transmutacji –
wstała i prawie że podbiegła na środek klasy. – No, to może… McGrean! Zapraszam
do mnie – klasnęła w dłonie z satysfakcją.
Zapadła taka
cisza, że było słychać moje szybkie bicie serca i nerwowy oddech profesor
McGonagall. Wstałam i powędrowałam na wskazane przez Umbridge miejsce. Ona
zrobiła to specjalnie. Dobrze przecież wie, że jestem praktycznie początkująca,
a całą moją wiedzę zdobyłam w wakacje. Mogę przecież nie znać odpowiedzi na
wszystkie pytania!
- Zaczniemy od czegoś łatwiejszego… Zatem, pierwsze pytanie!
Jakie zaklęcie przemienia zwierzę w pucharek na wodę?
Myśl, Lucy,
myśl! Przecież pamiętasz to… Profesor McGonagall ucząc cię tego zaklęcia
powiedziała, że nie jest tak bardzo istotne, chyba, że chcesz się pozbyć szczurów
z domu…
- Ferraverto –
powiedziałam z lekkim uśmiechem, a Umbridge się lekko napuszyła, lecz szybko
się otrząsnęła i już miała gotowe kolejne pytanie.
- Yhm… Dobrze. A jak cofniesz skutki błędnej transmutacji?
Zamurowało
mnie, jednak nie oblał mnie zimny pot. Nie mogłam dać po sobie poznać, że się
boję i chyba nie znam odpowiedzi. Zaklęcie, o które zapytała Ropucha, słyszałam
parę razy w życiu. Muszę tylko sobie przypomnieć, w jakiej sytuacji… Och!
Wtedy, kiedy Neville zaczarował Deana Thomasa w małego kanarka, który wciąż
miał ludzką głowę! Tylko to zaklęcie, którego użyła profesorka na odczarowanie
chłopaka… Zaczynało się jakoś na R. Repe… nie. Reparo... Repari…
- Reparifarge! –
powiedziałam i zauważyłam uśmiech uznania na ustach McGonagall. Natomiast
Umbridge aż pozieleniała.
- Ostatnie, trzecie pytanie – rzuciła szybko, drgającym
głosem. – Podaj trzy skutki uboczne transmutacji drewna sosnowego w szkło.
Tym razem
nie musiałam się zastanawiać. Dobrze pamiętam, jak profesor McGonagall
opowiadała mi w wakacje anegdoty związane z efektami ubocznymi tego zaklęcia.
Podałam odpowiedź bez zająknięcia.
- Po pierwsze, jeśli dotkniemy takiego szkła, to może nam
wejść w skórę drzazga. Po drugie, z
niektórych miejsc regularnie będzie płynąć żywica i po trzecie, szkło po jakimś
czasie spróchnieje – zakończyłam, wyprostowałam się i z przyjemnością
patrzyłam, jak Umbridge wypuszcza głośno powietrze i cała zielona na twarzy
siada w swoim kąciku. Moja klasa posłała mi wielkie uśmiechy, a McGonagall
poklepała mnie po plecach mówiąc cicho, abym została na chwilę po zajęciach.
Umbridge nie odezwała się ani słowem do końca lekcji.
Notowała już bardzo mało. Gdy zabrzmiał dzwonek oznajmiła, że wyniki wizytacji
zostaną przysłane we wtorek i wyszła czym prędzej z sali. Byłam taka szczęśliwa,
że się nie dałam, odpowiedziałam dobrze na wszystkie pytania i nie pozwoliłam poniżyć
profesor McGonagall.
- Lucy, dziękuję – powiedziała nauczycielka, gdy tylko
zostałyśmy zupełnie same.
- Ależ proszę pani, nie ma za co! Mówiłam tylko to, co wiem.
- Oj, nie tylko. Pokazałaś pani Umbridge, że uczyłaś się
pilnie, a moja nauka nie poszła w las – uśmiechnęła się tak, że pokazała białe
zęby. – Gryffindor otrzymuje dziesięć punktów, za twoją systematyczność i
dokładność. A teraz leć na zajęcia, bo z tego, co wiem, to masz teraz opiekę
nad magicznymi stworzeniami.
- Dziękuję, pani profesor! – wykrzyknęłam i pobiegłam
korytarzami w stronę błoni.
Nagle świat
wydał się być bardziej kolorowy. Zdobyłam moje pierwsze punkty dla Domu z
transmutacji! Czy początkująca czarownica może oczekiwać czegoś więcej? Chyba
tylko wygrania Pucharu Quidditcha! W wyśmienitym humorze minęłam cieplarnie. Z
jednej z nich słychać było wesolutki głos pani Sprout, która tłumaczyła
drugoklasistom zastosowanie mandragor. Mijając ostatnią ze szklarni, ktoś
pociągnął mnie za rękaw i po chwili staliśmy poza zasięgiem wzroku wszystkich.
Podniosłam wzrok i szeroko się uśmiechnęłam.
- Tom! – uściskałam go. – A ty nie na lekcjach?
- Hej – odwzajemnił mój powitalny gest. – Nie, musiałem się z
tobą zobaczyć.
Przyjrzałam
się dokładnie jego twarzy. Nie było na niej cienia rozbawienia, tylko powaga.
Wyprostowałam się i przełknęłam ślinę.
- Stało się coś złego? – spytałam, chwytając go lekko za
prawe przedramię.
- Zerwałem się z eliksirów, aby z tobą porozmawiać, więc tak,
jest coś na rzeczy – zdobył się na uśmiech.
- Więc mów – zachęciłam go i wzruszyłam ramionami. Kompletnie
nie wiedziałam, o co chodzi Tomowi.
- Nie tutaj. Ktoś może podsłuchiwać – rozejrzał się , chwycił
mnie za rękę i razem poszliśmy w stronę jeziora. Tam usiedliśmy pod ogromną, zieloną
wierzbą płaczącą, która zasłaniała nas swoimi gałęziami. Słońce przebijało się przez
liście, łaskocząc nas swoimi południowymi promieniami. Usiedliśmy twarzą do
wody, opierając się plecami o masywny pień, który przyjemnie po nich drapał.
Zabrałam głos po paru minutach wysłuchiwania śpiewu ptaków.
- Zdradzisz mi w końcu, po co…
- On jest bardzo niebezpieczny, Lucy – słowa wypowiedziane
przez Toma uderzyły we mnie z siłą pioruna. On właśnie nazwał mnie moim
prawdziwym imieniem. Gwałtownie spięłam wszystkie mięśnie, mój oddech stał się
niespokojnie drżący.
- Chyba ci się coś pomyliło – powiedziałam, próbując udać
rozbawienie. - Ja…
- Nie, nic mi się nie pomyliło – przerwał mi po raz kolejny. –
Nazywasz się Lucy Black, a Draco Malfoy może bardzo zagrozić twojej sytuacji –
wypowiedział to zdanie bardzo stanowczo.
- Ale skąd ty…? – byłam w lekkim szoku. Ktoś wygadał prawdę
Tomowi?
- Wiem od samego początku, bo moi rodzice też mają swoje
udziały w Zakonie Feniksa – objął mnie ramieniem i uspokoił uśmiechem. – Moją
małą misją jest chronienie ciebie, więc gdy tylko pewnego dnia zobaczyłem cię z
tą blond larwą, podjąłem decyzję o ujawnieniu swojej wiedzy na twój temat.
Zaśmiałam
się i oparłam głowę na ramieniu Sokalskiego. Poczułam ulgę, że nie będę musiała
go dalej okłamywać. Kolejna osoba, przy której będę mogła być sobą.
- Nieźle udawałeś, że nic o mnie nie wiesz.
- Ma się te zdolności aktorskie! – powiedział, poprawiając
sobie kołnierz od koszuli.
Zapadła
cisza. Spojrzałam na brzeg jeziora i przez chwilę obserwowałam małe rybki, a
potem moje myśli zajął Malfoy. Czemu Tom chce mnie przed nim bronić? Przecież
dopóki Draco myśli, że jestem nic nieznaczącą szlamą, to wszystko powinno być w
porządku. Chociaż… Może Tom ma rację. Im bardziej się zbliżę do Dracona, tym
bardziej będę chciała opowiedzieć mu więcej o sobie, w tym prawdę o magicznym
pochodzeniu, czystości krwi…
- Tom, czemu mam uważać na Malfoy’a? – zapytałam po
zastanowieniu.
- Bycie metamorfomagiem dziedziczy się wśród czarodziei,
nawet ten półgłówek i reszta Slytherinu powoli zrozumie, a wtedy stanie się
nieprzyjemnie. Chociaż mogą uważać cię za specjalny przypadek mugolaka… Oby tak
było – niebieskooki wstał i wyciągnął do mnie rękę. – Przejdziemy się, Black? –
uśmiechnął się do mnie tak, że omal nie zemdlałam.
- Pewnie, Sokalski – chwyciłam go i ruszyliśmy na spacer
wokół jeziora.
Tom
opowiadał o minionym tygodniu, zdobytych ocenach, ładnych dziewczynach, a ja
trochę o Draco, dziwnym śnie z fioletowymi kwiatami i o dobrych relacjach z
Severusem. Uznałam, że mogę powiedzieć Tomowi tak istotne rzeczy. Wiem, że jest
on osobą godną zaufania. Idealny materiał na prawdziwego przyjaciela.
Gdy obeszliśmy
całe jezioro, rozległ się dzwonek, oznaczający koniec kolejnej lekcji. Pożegnałam
się z brązowowłosym i pędem ruszyłam na kolejne lekcje.
- Uff! – z głośnym
westchnieniem opadłam na rubinowy, miękki fotel przy kominku w Pokoju Wspólnym.
Ten dzień był bardzo wyczerpujący, szczególnie lekcje po obiedzie, kiedy
musiałam dokładnie tłumaczyć Ronowi, Harry’emu i Hermionie, czemu nie było mnie
na opiece nad magicznymi stworzeniami i to, że Tom wie o moim prawdziwym
pochodzeniu.
Spojrzałam
na zegarek. Wskazówki ustawione były na 22.15.
- Ron – odwróciłam uwagę przyjaciela od roztańczonych
płomieni. – Macie z Lizzy już jakieś pomysły na pierwszy kawał, który
zgotujecie Umbridge?
- No, coś tam już wymyśliliśmy na przerwie obiadowej –
odpowiedział rudzielec. – A jak idzie tobie i Harry’emu?
- Dzisiaj tylko przedstawiłam mu zasady, jutro chyba weźmiemy
się za po poważnie… Miona, coś się stało? – zaniepokoiłam się, widząc bardzo
skupioną minę brunetki. Chwilę siedziała w bezruchu na krześle, po czym wstała
i zaczęła chodzić po całym pomieszczeniu, w którym była już tylko nasza trójka.
- Tak nie może być – stanowczo tupnęła nogą. – Na lekcjach
Umbridge niczego się nie nauczymy. Sama teoria? A gdzie czyny? Jak mamy się
bronić bez odpowiedniego przygotowania? Ach, czy ona nie pojmuje, że Ten,
Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać powrócił? Tak nie może być! – powtórzyła i
usiadła na kanapie z nieobecnym wzrokiem.
- Co proponujesz? – spytaliśmy z Ronem równocześnie.
- Tajne lekcje obrony przed czarną magią, tylko dla zainteresowanych
i godnych zaufania – wyjaśniła. Jeju, ta dziewczyna ma głowę!
- Genialne! – wykrzyknęłam. – Wyrazimy tym sprzeciw wobec
metod nauczania Umbridge i zapoczątkujemy cichy bunt! – klasnęłam w dłonie z
podekscytowania.
- A kto będzie nas uczył? No, bo wiesz… Musimy znaleźć kogoś
doświadczonego – Ron położył rękę na ramieniu Hermiony, a ta lekko się
wzdrygnęła.
- Ekhm – chrząknęła cicho. – Harry. Nauczycielem będzie
Harry. W końcu tyle już potrafi i wiele dokonał. Kto lepiej mógłby bronić się
przed czarną magią od niego?
- Zawsze miałaś świetne pomysły, ale teraz to już przeszłaś
samą siebie – oznajmił Ron, uśmiechając się od ucha do ucha. Jego dłoń nadal
dotykała plecy Miony. Wsunęłam się głębiej w fotel i obserwowałam dalszy
przebieg sytuacji.
- Oj, Ron, nie przesadzaj. Po prostu takie rozwiązanie wydało
mi się jak najbardziej rozsądne w zaistniałej sytuacji. Nie możemy być
marionetkami Ministerstwa, którymi kieruje ta różowa Ropucha – Hermiona lekko
się zarumieniła. Słowa Rona były dla niej bardzo przyjemne.
- Zgadzam się z tobą w stu procentach – rudzielec lekko
przysuną się do Granger.
- Och, to bardzo się cieszę… - Hermiona zaczynała przypominać
pomidora.
- Yhm, yhm – zachrząkałam jak Umbridge. – Nie chciałabym przeszkadzać,
ale ja wciąż tu jestem, widzę i słyszę dobrze. Jeśli chcecie, to wyjdę.
- Nie, zostań! – odpowiedzieli szybko i jednogłośnie.
Wydawali się tk podekscytowani, przerażeni i roztrzęsieni zarazem. Wstałam,
usiadłam obok Hermiony. Z trudem powstrzymałam się od śmiechu na widok min
przyjaciół.
- No, to teraz, wracając do tematu, trzeba tylko powiedzieć o
wszystkim Potterowi – rzuciłam obojętnie, przyglądając się swoim paznokciom.
- Tak, tak – powiedział nieobecnym głosem Ron.
- Dokładnie – Hermiona podrapała się po policzku.
Harry wrócił
z kolejnego szlabanu po dwunastej. Miona dała mu roztwór z marynowanych czułków szczuroszczeta
na złagodzenie rany. Potter grzecznie podziękował i wtedy Granger przeszła do
sedna sprawy. Wyjaśniła mu wszystko o tajnych lekcjach obrony przed czarną
magią, że nie będzie nas uczył Lupin, tylko Harry Potter, on sam. Gdy zaczął
zaprzeczać, ja i Ron zaczęliśmy wspierać Hermionę, podając przeróżne argumenty,
dlaczego to właśnie on ma być naszym nauczycielem. Harry pod wpływem adrenaliny
wybuchł i wymigiwał się tekstami, że zawsze miał tylko wielkie szczęście. Że
nie wiemy, jak to jest, kiedy między tobą, a śmiercią stoi tylko własna odwaga.
Wtedy nie myśli się trzeźwo, działania podejmuje się spontanicznie.
- Właśnie dlatego potrzebujemy ciebie, Harry. Ty jako jedyny
wiesz, jak to jest! Musimy wiedzieć, co zrobić, gdy staniemy twarzą twarz z V…
z Voldemortem – powiedziała spokojnie Hermiona. – Po prostu… Przemyśl to,
dobrze? – Harry kiwnął powoli głową. – Idę spać. To… dobranoc – wstała i
ruszyła w stronę dormitorium. Za nią poszedł Ron.
Zostałam
sama z Harrym, zapachem szczuroszczeta i rozbitą miseczką, którą Harry rzucił
na ziemię w przypływie emocji.
- Reparo – mruknął Potter,
a porcelana się naprawiła.
- Zastanów się nad tym, Harry – powiedziałam cicho i
spojrzałam mu w oczy. Przemęczone, wypełnione bólem spowodowanym przez przykre
wspomnienia, zielone oczy. – Jesteś naszą jedyną nadzieją… Śpij dobrze –
posłałam mu niepewny uśmiech, odpowiedziała mi cisza.
~*~
WITAM PO DŁUGIEJ PRZERWIE!
W nagrodę macie najdłuższy rozdział w historii tego fan fiction. mam nadzieję, że spełniłam wasze oczekiwania i to, co napisałam, podoba się wam.
Czekam na wasze opinie, komentarze, zażalenia, czy co tam chcecie! :)
Do następnej notki (czyli za dwa, trzy tygodnie). :*
Do napisania,
Wasza Ev.
♥
Pierwsza! Nareszcie! Wiesz ile na niego czekałam? Ale wybaczam ci. Rozdział Świetny. Jestem bardzo ciekawa co dalej i błagam pisz systematycznie bo już nie mogę się doczekać następnego ;) Czekam na następny rozdział w Dramione :D A właśnie kiedy będzie? Bardzo lubię Toma i Hermionę w twoim opowiadaniu. Umbridge i Minerwa to najlepsze sceny w książce <3 Bardzo podoba mi się pomysł przyjaźni Lucy-Sev i Lucy-Herm <3 Co tu dużo mówić... Czekam na następny rozdział i tu i w Dramione. Życzę dużo weny i zdrówka :)
OdpowiedzUsuńJeju, dziękuję. Nawet nie wiesz, jak się cieszę czytając to, co napisałaś! Rozdziały będą dodawane systematycznie, koniec z mini urlopami pisarskimi. :*
UsuńDruga! <3
OdpowiedzUsuńROZDZIAŁROZDZIAŁROZDZIAŁ *@*
Haha XDD
UsuńGenialny rozdział! I nareszcie! :D Lucy pokazała tej Różowej Landrynie hehehe. <3 I dobrze, że Tom wie o prawdzie, fajny wątek. Plotki na temat Snape'a i Lucy hahahaha! Ciekawe jak się rozwinie sytuacja: George i Lizzy. ;p Nie mogę się doczekać konkursu ich kawałów, już chcę to zobaczyć!!! Pisz dalej, weny! Może zrobisz jakiś rozdział specjalny albo miniaturkę na święta? Nam czytelnikom też się coś się należy! :DD P.S. Ja także kocham OUAT!
OdpowiedzUsuńKiedy wpadłam na wątek z Tomem, skakałam z radości, że coś udało mi się w końcu, po tylu próbach wymyślić. :D
UsuńSpacjalna Miniaturka Świąteczna... Super pomysł!
Co do OUAT... Hak jest najlepszy, no nie? *o*
Dziękuję za tak piękny komentarz! ♥
Oj to prawda, Hak jest genialny, ale nie tylko on. :DD Uwielbiam postać Rumplestilskina, Reginę też lubię pomimo wszystkiego co zrobiła, postać mi się podoba. Może nie wypada szczegółowo pisać, jeszcze komuś zaspoileruję. xD A oglądałaś odcinek "Fall"? Snow Queen daje radę. :D
UsuńRumpelstiltskin to taka zła, a zarazem świetna postać! Tylko czasem nie rozumiem, czego chce. Raz dobry, raz zły. Pogubić się można... Natomiast Regina... Och, ta Regina! Uwielbiam ją! *o*
UsuńPS. Widziałam, super! ♥
Zanim napisałaś swoją odpowiedź chciałam się poprawić, bo zauważyłam, że źle zapisałam imię, także poprawiam się: Rumpelstiltskin. Musiałam, nie znoszę przekręcania imion. :D To co tak bardzo też kocham w OUAT to jak świetnie są wprowadzane postacie, jak ich historie się łączą, ale też jak wątki są wprowadzane, przez ileś odcinków coś się dzieje, a potem takie BUM! Albo z biegiem odcinków wyjaśniają się rzeczy, dlaczego ktoś taki się stał, co się potem zdarzyło i jaki to miało wpływ na coś tam. Strasznie pogmatwane, ale mam nadzieję, że zrozumiesz. xD Co do postaci, to bardzooo mi się podobają, tak właśnie jak Rumpelstiltskin, jego przeszłość, przemiana, w ogóle cała jego historia jest świetnie poprowadzona! Na przestrzeni kolejnych odcinków czegoś się o nim dowiadywaliśmy, ale te wszystkie nowe informacje łączyły się tak super ze sobą, że... Ta historia: PP jest jego ojcem. I takie "CO?!" (Skrót, czyli bez spoilerów :D) Postać Reginy też jest fajnie skonstruowana, dzięki czemu stała się zła. Śnieżka i Charming, Czerwony Kapturek, Świerszcz.. xD I tak dalej, w nieskończoność by wymieniać, a co do odcinka "Fall" Snow Queen się nie obcyndala. :D Ciekawe co będzie dalej. *o* A jak ci się podoba postać Kristoffa? Mimo braku tych włosów, nie zamieniłabym go na innego, podoba mi się jego sarkazmo-humor. ;p
UsuńMasz całkowita rację. To, w jaki sposób twórcy łączą wszystkie wątki, jest niesamowite! Nigdy nie pomyślałabym, że Rupelstiltskin może być Bestią! Albo, że PP jego ojcem! Jest tyle wspaniałych powiązań... Mogłabym gadać o tym godzinami! Ach, serial mistrzowski! ♥
UsuńPS. To "Fall", to najnowszy odcinek z tego poniedziałku? Jeśli tak, to go nie oglądałam! :o Ach, Kristoff... Uwielbiam go! :3
W jednym odcinku Snow Queen wypuściła to zaklęcie Strzaskanego Widzenia (czy jak ktoś sobie przetłumaczy) to "Fall" jest następnym odcinkiem, w którym zabawa dopiero się zaczyna. :DD Powiem Ci, że sto razy bardziej wolę historie z OUAT, a nie te początkowe. Np. o PP. Podczas gdy niby PP zabiera tylko dzieci na wyspę żeby się cieszyły juhu(teraz każdy się domyśli o kogo chodzi ;p) to tutaj ta historia jest po prostu poprowadzona wspaniale! :D Rumpelstiltskin i Belle to w końcu tak jakby "Piękna i Bestia", co nie? To powiązanie jest serio genialne, tak uważam, Rumpel jako Mroczny, przez wielu nazywany Bestią, z powodu tego co robił, a Belle pomogła okryć w nim dobro. ;p
UsuńAlbo Rumpel jako słynny Krokodyl od Kapitana Haka. Twórcy serialu są po prostu niesamowici! *o*
UsuńTo prawda, są wspaniali! Wplątanie Krainy Lodu wyszło świetnie. W ogóle to mój ulubiony serial, kocham go! Szczególnie jeden wątek Hakiem mnie rozśmieszył, kiedy podczas podróży w czasie sam sobie dał w mordę. :DD
UsuńMój psychofanizm sięgnął zenitu. Zaczęłam pisać fan fiction ze sobą w roli głównej. Poznaję w nim osobiście postacie z OUAT, TVD, HP, LOTR, THG, Niezgodnej i Narnii... Wariuję... *-*
UsuńOpublikuj i prześlij mi linka! :DD
UsuńA może i mnie byś wplątała do tego nowego fan ficka? :D Może o tym, że mam magiczne moce i ogólnie świetne poczucie humoru. :3 Ale połączenie tylu fandomów byłoby super! No może z wyjątkiem Niezgodnej, nie przapadam. :p Ale to Twoje wszystkie decyzje, chcę po prostu to przeczytać, bo w Twoim wykonaniu wyszłoby to genialnie! *.*
UsuńJestem mile zaskoczona :) Trzymasz poziom, nawet po tak długiej przewie. Czytało mi się szybko i przyjemnie. Oczywiście, moje serce skradła lekcja Transmutacji. W końcu ktoś pokazał tej starej jędzy, że nie da sobą pomiatać! :D Tekst Minerwy... idealnie pasują do jej charakteru! Jeszcze raz nadmieniam, że bardzo mi się podobało i mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się szybciej. Również zapraszam do mnie http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com oraz życzę weny! ;*
OdpowiedzUsuńPrzerwa była długa na blogu. W różnych zeszytach roi się od różnych opowiastek, fan fiction, także praktykowałam pisanie przez ten cały czas. Dziękuję za miłe słowa. <3
UsuńPS. Zajrzę do Ciebie, gdy tylko uporam się z lekcjami! :)
Tak! tak! Jest... :) Fajny rozdział. Już myślałam, że zawiesiłaś się na zawsze :( Parringuje Sokalskiego z Lucy i Seva z Hermionką ;) Łoj pani prefekt chciałaby dotrzeć do naszego nietoperka ;) Zapraszam do mnie : every-story-has-a-beginning.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNigdy nie zawieszę, chyba, że dojdę do końca całej historii. Dziękuję. ♥
UsuńAww, tak się cieszę, że w końcu dodałaś rozdział! ♥ Jest świetny ^^ I taki dłuugi, cieszy mnie to baardzo :D Mogłabyś spiknąć Lucy z Tomem, to by było takie faajne :3 Fajnie, że ma nowego przyjaciela, któremu może zaufać ^^ Już nie mogę się doczekać tych kawałów! xd Będzie ciekawie ^^ McGonagall jest świetna! :D Aww, nie mogę się już doczekać następnego rozdziałuu :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam xx ♥
PS. U mnie na obu blogach nowe rozdziały ;p
http://our-time-is-short.blogspot.com/
http://you-were-my-backbone.blogspot.com/
Mam już pewnie plany co do Toma, ale cicho, nie zdradzę! Oj, będzie ciekawie, będzie. Dziękuję! ♥
UsuńRozdział jest świetny!
OdpowiedzUsuńDługo na niego czekałam, ale było warto :)
Nie mogę się doczekać tego ich konkursu :D
Czekam na nn <3
Pozdrawiam, życzę dużo weny i czasu na pisanie,
Catherine Grande
Dziękuję, dziękuję. c':
UsuńNo nareszcie!!!! Już się nie mogłam doczekać :D wspaniały rozdział, bardzo, bardzo, bardzo mi się podoba I szczerze brak mi słów, więc czekam niecierpliwie na następny i pozdrawiam serdecznie ;*
OdpowiedzUsuń~Lil
Ale jak to? Nie ma już więcej rozdziałów? Jejku, Twój blog jest bardzo przyjemny i bardzo, bardzo mi się podoba. Lubię Lucy (nadal liczę, że chociaż przez jakiś czas będzie w związku z Fredem. XD), lubię Twojego Harry'ego (a za Harrym to ja nigdy w fanfickach nie przepadam) no a relacja Snape-Lucy po prostu wymiata. Bardzo przyjemną noc i południe spędziłam z Twoją historią. xd Pozdrawiam, LS
OdpowiedzUsuńAaaaa zakochałam się w Twoim opowiadaniu <3 Trafiłam na niego przypadkiem na stronce na której adminujesz *-* Jest po prostu mega :3 Naprawdę bardzo fajnie się go czyta i jest taki zaskakujący :D A ta akcja ze Snape'm...cudowna. Jestem ciekawa co będzie z Draco i z kim będzie Lucy :3 Mam nadzieję, że Lizzy I George będą razem <3 Obiecuje, że będę komentowała każdy rozdział *-* Pozdrawiam :* ~Majka
OdpowiedzUsuńKochana! Czekamy na ciebie <3 Odezwij się :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za takie opóźnienie! Ostatnim czasem nie miałam za wiele wolnych chwil na blogi. :/
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, uwielbiam takie długie! <3
Cieszę się, że rozwinęłaś wątek z Severusem, miło jest poczytać o nim jak jest uśmiechnięty i radosny. Wszystko za sprawą Lucy.
McGonagall u Ciebie wymiata. :D
Tak bardzo chciałabym więcej Toma w Twoich opowiadaniach! W szczególności w towarzystwie Lucy... Wiesz o co chodzi. :D
Chyba jak wszyscy nie mogę doczekać się konkursu na najlepszy kawał zrobiony Umbridge!
Wstawiaj szybciutko nowy rozdział!
Pozdrawiam i życzę Szczęśliwego Nowego Roku! ;*
Nie sądzisz, że trochę za duża afera z tym całym „uśmiechniętym Snape'm”? Poza tym użyłaś słowa wróżbitka, a poprawnie brzmi ono wróżka. Wątpię też żeby Severus Snape, po tym wszystkim co przeszedł w życiu mógłby się uśmiechnąć (prawdziwie) do jakieś smarkatej uczennicy. Zresztą następny miał się pojawić za dwa tygodnie. Zawiodłaś czytelników po raz kolejny.
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie radzę znaleźć jakąś d o b r ą betę.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńSwojego czasu byłaś czytelniczką mojego bloga - http://hope-florence-story.blogspot.com/ , dlatego chciałam cię poinformować o jego wznowieniu Bardzo dziękuję za wszystkie twoje dotychczasowe komentarze, naprawdę bardzo przyczyniły się do tego że blog znów działa
kiedy next ;c
OdpowiedzUsuń2, 3 tygodnie minęły.
OdpowiedzUsuńNext... ;o
OdpowiedzUsuńsmutek mnie zżera... 3 miesiące....
OdpowiedzUsuńKochanie, bardzo przepraszam. :c Mam totalne urwanie głowy, ale obiecuję, że rozdział niedługo się pojawi. :c Jeszcze raz przepraszam. :*
UsuńA ja mam to w dupie masz napisać, bo dziecko płacze
UsuńJa nie płacze xD. Po prostu tęskię za tą historią...
UsuńI kocham twój styl pisania ;)
UsuńJa też tęsknie :( Wracaj Eveneth
UsuńNo nie wierzę! Przestałam tu zaglądać bo byłam niemal pewna, że zapomniałaś już o tym blogu... a tu okazuje się, że od paru miesięcy czeka na mnie nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńRaany przyjaciółka nietoperza? Może być ciekawie :D
Tom wie o wszystkim? I jest jej obrońcą! <3
Na tym zakończę ten komentarz, dodając iż rozdział znakomity jak wszystkie, tylko jeszcze apeluję o nowy rozdział!
Mam nadzieję, że nie będę znowu czekać tak strasznie długo na rodziałek. ;(
Pozdrawiam cieplutko i przesyłam wielkie paczki pełne weny! ;*
Hej, znalazłam twoje opowiadanie, i przeczytałam je w ciągu kilku godzin. Nie spodziewałam się że aż tak bardzo mi się spodoba, i mogę śmiało stwierdzić, że jest ono jednym z najlepszych jakie czytałam. Co to par to proszę tylko nie Drucy, w każdym opowiadaniu zawsze wygrywa Draco, uwielbiam go, ale tutaj Harry i Lucy są dla siebie stworzeni.
OdpowiedzUsuńZwiastun rewelacyjny, i jak wszyscy również czekam na nowy rozdział.:)
Pozdrawiam.
Wracaj Ev! ;( widzę, że drążysz do Drucy. Małe spięcie, pogodzenie, wdzięczność, osłabienie relacji... wiem do czego drążysz ;)
OdpowiedzUsuńNo o znowu długa przerwa...
OdpowiedzUsuńWracaj :(
OdpowiedzUsuńEv, wielbię te ff i nie toleruję tej długiej przerwy. Roumiem, nauka i te sprawy ale nie mów że nie masz czasu na pisanie przez bite pięć miesięcy!
OdpowiedzUsuńCzekam na next...
~Huncwotka Vicky :3
Bardzo fajnie napisane :) Jak ktoś ma ochotę zapraszam do siebie. liviana-vampire.blogspot.com
OdpowiedzUsuńKiedy następny?
OdpowiedzUsuńCały czas wchodzę by sprawdzić czy jest, i nic :/
Dwa, trzy, tygodnie?
OdpowiedzUsuńraczej dwa, trzy miesiące -.-
Kochana, wracaj
OdpowiedzUsuńZaglądam, zaglądam i NIC. Wracaj do nas, Ev. Czekamy od tylu miesięcy... Przynajmniej się odezwij, daj znak, że żyjesz! :c
OdpowiedzUsuńZ ogromnymi i cieplutkimi pozdrowieniami
Alice