poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 15: Wizytacja i przepraszam

            Wchodząc do klasy eliksirów minęłam się z Draconem. Chciałam do niego podejść i jakoś podziękować, ale w sali było już za dużo świadków, a ani ja, ani Malfoy nie chcieliśmy, aby nasza znajomość wyszła od tak na jaw. Dlatego bez słowa zajęłam swoje miejsce obok Hermiony i wyciągnęłam podręcznik. Przyjaciółka spytała mnie, czemu tak uciekłam z poprzedniej lekcji, a ja odpowiedziałam, że złapała mnie nagła potrzeba do załatwienia w toalecie. Chwilę później Snape zażądał absolutnej ciszy, bo inaczej zada nam do napisania esej o wszystkich rodzajach eliksirów, działających negatywnie na organizm człowieka, który ma być długi na trzy pełne zwoje pergaminu, więc zamilkliśmy.
            Całą godzinę profesor oddawał uczniom ich prace na temat kamienia księżycowego. Każde wypracowanie komentował z osobna i wytykał same błędy. Ciągle narzekał, że robimy wszystko źle, wykrzywiał swoją twarz do granic możliwości w przeróżnych grymasach i mruczał przekleństwa pod nosem, myśląc, że nikt ich nie słyszy.
-  Dałem wam oceny takie, które byście otrzymali na prawdziwym egzaminie Standardowej Umiejętności Magicznej w zakresie eliksirów – uśmiechnął się złośliwie. – Ogólny poziom waszych esejów można określić jako… Marny, denny i godny pożałowania. Gdyby to był prawdziwy egzamin, zapewne większość z was by po prostu nie zdała. Oczekuję, że włożycie więcej wysiłku w wypracowanie na temat różnych odmian antidotów na jady, bo inaczej będę zmuszony ukarać szlabanem tyk, którzy dostali O.
            Gryfoni, jak i Ślizgoni, popatrzeli po sobie błagalnym, zmęczonym wzrokiem. W tej chwili zapragnęłam, aby choć na chwilę wrócić do mugolskiej szkoły. Tam przynajmniej nie było Severusa Snape’a, a wraz z nim jego zgryźliwych uwag, złośliwych uśmieszków i zamiłowania do dręczenia uczniów.
Na drugiej godzinie dostaliśmy za zadanie uwarzyć eliksir wzmacniający. Uważnie przeczytałam ingrediencje wypisane na tablicy i zabrałam się do roboty. Na początku mój wywar miał barwę brudnawego brązu. Po dodaniu paru korzonków hortensji leczniczej zmienił kolor na jasno-niebieski, a gdy wlałam pięć kropelek śliny hipogryfa, przybrał idealny odcień czystego turkusu. Zadowolona z siebie wlałam swój idealnie przygotowany eliksir do kolby, którą następnie podpisałam i postawiłam przed Mistrzem Eliksirów na jego biurku.
            Gdy zadzwonił dzwonek bardzo się zdziwiłam, bo jako jedyna nie otrzymałam z powrotem mojego wypracowania. Jednak, jeśli Snape nie zamierzał mi go oddać, postanowiłam wyjść z Harrym, Ronem i Herminą na obiad do Wielkiej Sali. Kiedy już miałam minąć czarną framugę drzwi, doszedł mnie znienawidzony głos profesora.
- MaGrean, zostań na chwilę.
            Przymknęłam oczy, wciągnęłam głęboko powietrze, które było przepełnione wilgocią i  zacisnęłam dłonie w pięści. Spojrzałam na przyjaciół, którzy patrzyli na mnie ze współczuciem.
- To widzimy się na obiedzie – szepnął Ron. – Powodzenia…
- Dzięki – przełknęłam ślinę i weszłam z powrotem do sali od eliksirów. – Jak sobie pan życzy, panie profesorze – powiedziałam jak najmilej umiałam, uśmiechając się przy tym. Obejrzałam się za siebie i tylko, gdy ostatnia grupka Ślizgonów raczyła wyjść, odezwałam się już mniej przyjaznym tonem. – To o co chodzi?
- A gdzież się podział ten wspaniały nastrój? – spytał Snape, odkładając kolby z różnokolorowymi eliksirami.
- Poszedł wraz z przyjaciółmi na obiad – warknęłam. – No i nie chciałam robić ci obciachu przy uczniach, że jesteś z jedną z nich na ty.
- Popełniłem życiowy błąd nie mówiąc ci od razu, kim jestem – westchnął ciężko i zaczął szukać czegoś między słoikami z marynowanymi nogami gryzoni.
            Zapadła cisza. Spuściłam głowę i natrafiłam wzrokiem na ogromne biurko. Widać było, że należy ono do człowieka bardzo zapracowanego, a przy tym dokładnego. Papiery były starannie poukładane, świece ułożone w kolejności od najmniejszej do największej. Dopiero co stopiony wosk spływał lekką strużką po każdej z nich i kończąc swoją drogę w srebrnym zagłębieniu świecznika.
Przeniosłam wzrok na regał z eliksirami. Przypominał on małą fabrykę do tworzenia kolorów tęczy. Można było tam dostrzec prawie wszystkie kolory, które człowiek do tej pory był w stanie zobaczyć na tym świecie.
- To po co miałam zostać? – spytałam w końcu po dość długim milczeniu.
- Chodzi o twoje wypracowanie o kamieniu księżycowym – odrzekł Severus, stając naprzeciwko mnie. – Sądzę, że spisałaś wszystko od Granger, albo to ona napisała to za ciebie. Uczennica z twoim poziomem wiedzy nie…
- Że co proszę?! – krzyknęłam. Teraz miałam pole do popisu. Żadnych świadków, nikt nie słyszy. Mogłam sobie powrzeszczeć. – To ja harowałam przez całe wakacje, chodziłam na te twoje lekcje, uczyłam się i to tylko po to, by teraz ściągać?! O nie, mój drogi. W przeciwieństwie do innych, ja jestem uczciwa i nie wykorzystuję innych w sprawie prac domowych – zaczerpnęłam powietrza i ciągnęłam dalej. Emocje wylewały się ze mnie niczym wodospad. – Siedziałam bite dwie godziny i pisałam to cholerstwo! Co prawda, obok mnie siedziała Hermiona, ale jedyne, co łączy nasze prace to ten sam temat i źródła informacji o kamieniu. Możesz mi podać veritaserum, jeśli mi nie wierzysz – zakończyłam wściekła. Snape stał osłupiały i wpatrywał się we mnie wielkimi, czarnymi oczami. – To wszystko? W takim razie żegnam – powiedziałam oschle i szybkim krokiem poszłam do Wielkiej Sali.
            Pięć minut później, nadal tak samo wściekła jak w lochach, nakładałam sobie ziemniaków. Jak on mógł pomyśleć, że ściągałam? Wiem, to nie jest aż taki poważny powód do złości, ale nigdy nie lubiłam, gdy zarzucano mi oszustwo.
- Lucy – szepnęła Hermiona i lekko mnie szturchnęła. – Co się stało? Snape coś ci powiedział?
- Powiedział, że podejrzewa, iż napisałaś za mnie wypracowanie – bąknęłam, zjadając małą pyrkę w całości.
- Jak to? Przecież pisałaś samodzielnie, mogę to potwierdzić – powiedziała.
- No właśnie, a ten Nietoperz… - przerwałam, bo na moim talerzu wylądował jakiś pergamin. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam Snape’a, odchodzącego w stronę stołu nauczycielskiego. Szybko odwróciłam kartkę i zobaczyłam moje wypracowanie, a w prawym górnym rogu wielką i czarną literę W.
- Dostałaś Wybitny – zachwyciła się Miona, a Harry i Ron otworzyli usta z zaskoczenia.
- To dobrze? – spytałam, wpatrując się w ocenę.
- Czy dobrze? To najlepszy stopień w świecie czarodziejów! – brązowowłosa się uśmiechnęła.
            Wypuściłam głośno powietrze. Dopiero teraz do mnie dotarło, że źle załatwiłam tą całą sprawę z Mistrzem Eliksirów. Wystarczyłoby, gdybym spokojnie mu wszystko wytłumaczyła, a nie wybuchała jak milion fajerwerków na raz. No, ale taka już jestem… Krzykliwa i nieokrzesana. Mogłabym śmiało w niektórych sytuacjach porównać się do bomby z odpalonym licznikiem, którą ktoś chce rozbroić. Jeden niewłaściwy ruch, przecięcie złego kabla, a ja eksploduję. Dlatego patrząc na to wielkie W zaczęłam żałować, że nie byłam łagodniejsza dla Severusa. W sumie, to zdziwiłam się, że nie odjął ani jednego punktu Gryffindorowi. W końcu jest nauczycielem i ma taką władzę… A jednak nic mi nie zrobił. Pomimo mojego, cóż, karygodnego zachowania, on stał osłupiały i nic, ale to nic nie powiedział. Zaczęłam czuć się nieco podle…
- A wy? Co dostaliście? – spytałam, starając się wyrzucić z myśli to, jak niemiło potraktowałam Snape’a.
- No, ten… - wyjąkał z niechęcią Harry.
- Dostałem N – oznajmił Ron, nalewając sobie zupy.
- Nie ma się czego wstydzić! – rzekł Fred, który niewiadomo skąd siedział już po mojej lewej stronie. George i Lee Jordan też już zajęli miejsca po przeciwnej stronie stołu obok Rona. – Nie nic złego w nie naciąganym, dobrym i zdrowym N.
- Ale przecież N oznacza… - Hermiona wychyliła się nad blatem, aby spojrzeć na rudowłosego.
- Tak, tak. „Nędzny”… Ale chyba lepsze to, niż O, prawda? Bo O, to „okropny”
            Nagle Potter zakrztusił się kawałkiem bułki… Chyba ktoś tu jednak dostał to O…
- Czyli najwyższy to W, potem jest B… - Hermiona ciągnęła tema ocen
- Nie B, tylko P – poprawił ją George. – Czyli „powyżej oczekiwań”. Zawsze uważałem, że ja, Fred i Lee, za wszystko powinniśmy dostawać ten stopień, bo sam fakt, że pojawiliśmy się na egzaminach, był powyżej oczekiwań.
            Pierwszą osobą, która wybuchła śmiechem, byłam ja, a w moje ślady poszli wszyscy, oprócz Hermiony, która mamrotała ciągle pod nosem. Nagle dosiadła się do nas Lizzy. Ku mojemu zdziwieniu, zajęła miejsce obok George’a. Chłopak był tak samo zaskoczony, co ja.
- Z czego się tak śmialiście? – spytała, rozejrzała się po nas i gdy natrafiła wzrokiem na Weasley’a, z którym ponad rok temu kradła nawzajem pocałunki, uśmiechnęła się lekko. George odwzajemnił ten dyskretny, ale jakże znaczący gest.
- Więc po P jest Z, czyli „zadowalający”. To ostatni stopień, przy którym się zdaje, tak? – spytała Hermiona, nie odpuszczając tematu stopni.
- Tak – zgodził się Fred, maczając kromkę chleba w zupie, po czym w całości włożył ją do buzi. Przewróciłam oczami z uśmiechem. Tak dużo jadł, a nadal miał idealną sylwetkę!
- A potem jest N, czyli „nędzny” – Ron uniósł ręce w geście triumfu. – i O, czyli „okropny”…
- A na końcu T – dodał George.
- T? Jakie T? – Hermiona wyglądała na bardzo zdziwioną. – Jest jeszcze coś gorszego od O?
- Oczywiście, że jest! – zaśmiał się rudzielec, który siedział lamię w ramię z Lizzy. – T oznacza ‘trolla”!
            Przy naszej części stołu wybuchły śmiechy. Miałam pewne wątpliwości do tego, czy George mówił prawdę. A tak w ogóle, to wybitny, zadowalający, nędzny czy troll? W mugolskiej szkole to nie do pomyślenia! Będę musiała się nieźle przestawić na to kryterium oceniania.
- Czy panna Dolores była już u was na wizytacji? – spytał Fred, udając śmiertelną powagę.
- Nie – odpowiedziałam i na wzmiankę o Umbridge, uśmiech w szybkim tempie zniknął z mojej twarzy. – A do was zawitała?
- Tak, tuż przed drugim śniadaniem – odrzekł George. – Na zaklęciach.
- I jak było? – spytałam równocześnie z Harrym, Hermioną, Lizzy i Ronem. Wszyscy mieliśmy lekko przestraszone miny. Bliźniacy budowali nieznośne napięcie, jak przed ogłoszeniem jakiejś okropnej wiadomości. Prawie wyszłam z siebie, kiedy Fred tylko wzruszył beztrosko ramionami.
- Nie tak źle – odparł. – Umbridge schowała się w kącie i robiła notatki… Znacie Flitwicka, traktował ją przemiło, jak gościa i w ogóle się nią nie przejmował. Sama Landryna wiele nie mówiła. Wypytywała Alicję, co sądzi o lekcjach i inne takie.
- Nie wyobrażam sobie, żeby można było przyczepić się do naszego kochanego Flitwicka – dopowiedział George. – U niego przeważnie wszyscy zawsze zdają.
            Nim się obejrzeliśmy, zadzwonił dzwonek, informując wszystkich uczniów, że czas iść na kolejną, dla jednych przyjemną, a dla drugich przeciwnie, lekcję. Ja nawet cieszyłam się z kolejnej godziny zajęć. Miałam wróżbiarstwo, na którym siedzę z Lizzy, a profesor Trelawney niezbyt przejmuje się tym, co robią jej podopieczni. Ważne, żeby byli w klasie i wpisywali do notatników kolejne wyimaginowane sny i ich, jakże głębokie, znaczenie.
Będąc już w klasie profesorki, która jak zwykle była opatulona wszelkiego rodzaju szalami, we włosy wplecione miała kolorowe koraliki, na nosie oparte na małych skrzydełkach okulary, z dużymi, grubymi i okrągłymi szkłami w drewnianych oprawkach, a z jej szyi zwisały przeróżnych rozmiarów medaliony i paciorki, usiadłam na swoim miejscu w najciemniejszym kąciku Sali i zajęłam się wyjmowaniem mojego dziennika snów . Opuszkami palców przejechałam po  jego okładce, która była zrobiona z niezwykle gładkiej, niebieskiej i lekko świecącej tkaniny. Podejrzewam, że był to jeden z rodzajów czarodziejskiego jedwabiu, który ściemniał się wraz z porą dnia. Hermiona mi kiedyś opowiadała o tym materiale. Bardzo fajna sprawa, szczególnie, kiedy chce się iść na całodniowe bankiety. Co godzinę wyglądałoby się inaczej!
- Merlinie, nie… - z rozmyślań o ubraniach wyrwał mnie cichy jęk Lizzy. Podniosłam głowę i zobaczyłam to, co było najmniej pożądanym widokiem dla Wszystkich uczniów Hogwartu. Profesor Dolores Jane Umbridge, Ropucha i postrach Szkoły Magii i Czarodziejstwa.
- Dzień dobry, pani profesor Trelawney – zaświergotała różowa Landrynka, uśmiechając się tak, że było jej widać wszystkie, starannie wypolerowane szczoteczką zęby.  – Mam nadzieję, że otrzymała pani moją notkę o dacie i godzinie wizytacji?
            Kobieta Jasnowidz w odpowiedzi kiwnęła lekko głową i z kwaśną miną odwróciła się od Umbridge, aby dalej rozdawać Senniki. Ta jednak się nie przejęła złym nastawieniem wróżbitki, tylko chwyciła za miękki fotel, przeciągnęła go za stolik profesor Trelawney, ustawiła go i usiadła. Chwilę potem porwała w szpony swoją kwiecistą torebkę, wyciągnęła z niej różowiutką podkładkę z przyczepionymi kartkami i spojrzeniem rasowego krytyka otaksowała wzrokiem Sybillę Trelawney, czekając na rozpoczęcie lekcji.
- Dzisiaj ponownie zajmiemy się snami proroczymi – oznajmiła nieco drżącym  głosem kobieta w okrągłych okularach. Widać było, że za wszelką cenę chce zachować spokój i nie dać po sobie poznać, że się denerwuje. – Dobierzcie się w pary i za pomocą Sennika, zinterpretujcie nawzajem swoje ostatnie sny.
            Wszyscy uczniowie pokiwali grzecznie głowami i zaczęli wykonywać polecenie nauczycielki.
- Zaczynaj – powiedziałam do Lizzy, która bawiła się swoim brązowym piórem.
- Okej… Ostatnio śniło mi się, że lecę na miotle, dotykam lekko chmur, wiatr rozwiewa mi włosy, z moich oczu leją się łzy szczęścia – mówiła rozmarzonym głosem. Wydawała się wtedy taka nieobecna. Nagle jej twarz zmieniła się zupełnie. Wzrok błądził gdzieś po ścianach, a na ustach nie widniał uśmiech. – Zaraz potem tracę panowanie nad wszystkim i spadam. Krzyczę przeraźliwie, ale nikogo nie ma obok mnie, próbuję wyjąć różdżkę z kieszeni, ale nie potrafię tego zrobić i budzę się, gdy od ziemi dzielą mnie zaledwie dwa, może trzy metry – zakończyła z drżącym głosem. Nie zrywając kontaktu wzrokowego z przyjaciółką, otworzyłam podręcznik do odczytywania snów na słowie „lot”.
- Możesz być spokojna – posłałam Lizzy szczery uśmiech. – To latanie oznacza, że będziesz szczęśliwa i wolna, natomiast druga część… - przewróciłam kartki na słowo „spadanie”. – Stanie się coś bardzo niespodziewanego, co wybije cię z rytmu i będziesz tym wstrząśnięta.
- Fajnie wiedzieć, że czeka mnie coś paskudnego – powiedziała z udawanym entuzjazmem niebieskooka. – Twoja kolej. Opowiedz mi swój koszmar, najlepszą rzecz, która ci się przytrafiła na jawie, czy co tam chcesz!
- Dobra, otóż przez ten tydzień miałam praktycznie tylko jeden sen, który powtarza się co noc…  – zaczęłam beztrosko, gdy nagle sobie przypomniałam, o czym miałam chwilę później powiedzieć. Tam występuje Malfoy! Na samą myśl o nim przeszedł mnie leciutki dreszcz. Wzięłam głęboki oddech. – Zanim go opowiem obiecaj na wszystko, że nie będziesz się śmiała, ani nikomu nie wygadasz – powiedziałam stanowczym tonem. Elizabeth wyprostowała się, zrobiła poważną minę i złożyła dłonie na przegubie.
- Przysięgam – rzekła i skinęła niemalże niezauważalnie głową. Widok takiej Lizzy wywołał u mnie mały napad śmiechu. Gdy się ogarnęłam, zaczęłam mówić.
- Otóż budzę się na polanie, prawdopodobnie leży ona w Zakazanym Lesie. Wokół mnie rosną fioletowe kwiaty… - tak rozpoczęłam opowiadać. Potem doszłam do Malfoy’a, uścisku, Toma, Harry’ego i na końcu do czarnych postaci. Lizzy otworzyła usta, które przyjęły kształt litery „O” i szybko wertowała kartki podręcznika do wróżbiarstwa.
- No cóż… Przebudzenie się, wynika z tego, że coś stanie się niespodziewanie, las, pragnienie doznań miłosnych, potem Malfoy… Dopowiedz sobie sama. Następnie Tom i Harry… To też sobie dopowiedz – to ostatnie wywołało u niej złośliwy uśmieszek, a ja zrobiłam się na twarzy różowa jak piwonia. – Ludzie w czerni to strach, a fioletowe kwiaty… Au!
- Co? – przez moje oczy przemknął cień przerażenia. – Lizzy, co jest?
- „Fioletowe kwiaty są oznaką tego, że śniące się wydarzenie, może mieć miejsce w życiu rzeczywistym w nieuniknionej przyszłości. Tylko niektóre z elementów mogą ulec zmianie.” – zacytowała i zamknęła Sennik z głośnym huknięciem, co spowodowało, że Umbridge spojrzała na nią pogardliwie, po czym zabrała się do rozmowy z profesor Trelawney. Razem z Elizabeth umilkłyśmy, aby lepiej słyszeć głosy nauczycielek.
- Od jak dawna pracuje pani na tym stanowisku? – spytała przesłodzonym głosem Ropucha.
- Prawie szesnaście lat – oznajmiła wróżbitka, spoglądając na Umbridge spode łba i skrzyżowała ręce na piersi.
- To długo… - Dolores zapisała coś w swoim notatniku. – I mianował panią profesor Dumbledore?
- Tak – odpowiedziała szybko Trelawney.
- I jest pani praprawnuczką tej słynnej jasnowidzącej Kasandry Trelawney?
- Tak – profesorka podniosła lekko głowę, a Umbridge znowu coś zapisała na kartce.
- Proszę mnie poprawić, jeśli się mylę… Ale jest pani pierwszą osobą w rodzinie od czasów Kasandry, która posiada zdolność jasnowidzenia, hm?
- Ten dar często nie objawia się przez… trzy pokolenia.
            Ropusze wargi Umbridge uniosły się w szerokim i paskudnym uśmiechu. Teraz jeszcze bardziej przypominała żabę, niż zwykle. Przeniosłam wzrok na stolik Harry’ego i Rona, którzy mieli miny, jakby zobaczyli coś bardzo, ale to bardzo paskudnego.
- Oczywiście -  z ust Landrynki wydobył się przesłodzony głosik, a w jej notatniku pojawił się kolejny wpis. – Czy mogłaby mi pani coś przepowiedzieć? – spojrzała pytająco na biedną i zakłopotaną profesor Trelawney, która zdawała się nie wierzyć własnym uszom.
- Nie rozumiem – wymamrotała, zaciskając palce na jednym z szalów.
- Chcę, aby przepowiedziała mi pani przyszłość – powiedziała głośno i dobitnie Umbridge.
            W klasie zapadła cisza. Jedyne, co dało się słyszeć, to brzęczenie małej muchy, która próbowała się wydostać z klasy i lekko chrapliwy oddech wróżbitki. Oczy wszystkich uczniów, skierowały się na dwie nauczycielki.
- Wewnętrzne oko nie działa na zawołanie! – oświadczyła Trelawney oburzonym tonem, a jej paciorki głośno zadzwoniły.
- Och, rozumiem… - powiedziała z udawanym przejęciem Ropucha, kładąc rękę na piersi, po czym zabrała się do pisania kolejnej notatki.
- Ale chwila… ja… ja… - zawołała nagle profesor Trelawney, próbując zdobyć się na powagę. – Ja chyba coś widzę… coś, co dotyczy PANI… Tak, coś wyczuwam… To jest mroczne… śmiertelnie niebezpieczne… - wycelowała chudy i trzęsący się palec w Umbridge, która uśmiechała się z politowaniem. – Obawiam się, że jest pani w niewyobrażalnym zagrożeniu… - skończyła dramatycznym tonem.
- Słusznie – mruknęła Dolores, skrobiąc coś na pergaminie. – Cóż, skoro to już wszystko, na co panią stać… - wstała i odwróciła się od wróżbitki, która stała nieruchomo. W tej chwili zrobiło mi się żal profesor Trelawney. Była może trochę nieogarnięta i miała nierówno pod sufitem, ale jednak była miła i starała się jak najlepiej prowadzić lekcje.
            Nagle Umbridge niespodziewanie podeszła do stolika, przy którym siedzieli Potter i Weasley. Chłopacy wytrzeszczyli na nią oczy, a ich włosy stanęły lekko dęba. W głębi duszy dziękowałam Merlinowi, że nie podeszła do mnie. Notatki moich były dość… chaotyczne.
- No więc? – zagadnęła Harry’ego. – Proszę mi pokazać początek swojego dziennika snów.
            Harry z pewnym oporem wręczył jej zeszyt, a ta zaczęła na głos interpretować jego zapiski. Wszystkie, nawet te o jedzeniu owsianki, zapowiadały nagłą i przedwczesną śmierć zielonookiego. Gdy zadzwonił dzwonek, wszyscy rzucili się jak jeden mąż na drabinę wyjściową. Jednak dla mojej gryfońskiej klasy kolejne dwie godziny zapowiadały się trochę nieciekawie, albowiem nadszedł czas na obronę przed czarną magią z Dolores Umbridge.
- Matko, jak ja nienawidzę tej Ropuchy! - warknęła Lizzy, kiedy odprowadzała mnie i chłopaków pod salę, a sama szła potem na eliksiry. – Być takim paskudnym dla Trelawney! Chętnie powyrywałabym kłaki tej różowiutkiej, grubej babie!
- Potrzebowałabyś pomocnika? – spytał z ekscytacją Ron. – Bo wiesz, chętnie bym się przyłączył.
- Oczywiście, Ronald! – powiedziała uradowana i przybiła piątkę z Weasley’em.
- Nie lepiej po prostu dolać jej jakiegoś eliksiru do tych różowych herbatek, co ona je pije?  - wymamrotał pod nosem Potter. Tylko ja to usłyszałam, dlatego uśmiechnęłam się i klasnęłam w dłonie.
- To jest myśl, Harry! – wzięłam przyjaciela pod ramię. – Jak zamierzasz to zrobić?
- Kiedy nie będzie patrzyła… Trzeba ją czymś zająć, a potem przejść do konkretu – wyjawił ze złośliwym uśmieszkiem.
- Mam pomysł! – wykrzyknęła Lizzy. – Dzielimy się na grupy i robimy małe zawody, a mianowicie, kto zrobi lepszy kawał Umbridge! – spojrzała na nas z wyczekiwaniem.
- Zgoda – oznajmił Potter i jakoś bardziej się ożywił. – Zamawiam Evangeline!
- Biorę Weasley’a – powiedziała zdecydowanym tonem Blue, w tym samym czasie, w którym Harry wybrał mnie. Ron się zaczerwienił, a Lizzy rozczochrała mu włosy, śmiejąc się przyjaźnie.
- Okej, ale kto sędziuje? Bo przecież ktoś musi oceniać nasze kawały – spytał Ron. Ja od razu znałam odpowiedź.
- Fred i George! – zrobiłam wielkie oczy z podekscytowania. – Oni są mistrzami w tej dziedzinie. Dzisiaj wieczorem z nimi pogadam, a jak się zgodzą, to ustalimy, która drużyna i kiedy zaczyna.
            Wszyscy pokręciliśmy głowami na potwierdzenie i uścisnęliśmy sobie dłonie. Zapowiada się kilka miesięcy dobrej zabawy! W mojej głowie pojawiały się coraz to nowe pomysły! A to wszystko przez jedną minutę, bo dotarliśmy pod klasę i pożegnaliśmy się z Lizzy.
            Nawet nie zorientowałam się, kiedy tak szybko minęły dwie godziny obrony przed czarną magią. Całą pierwszą lekcję patrzałam na Umbridge, a na mojej twarzy błąkał się lekki uśmieszek. Czeka ją bardzo, ale to bardzo ciężki okres. Odpłata za to, jak traktuje innych uczniów i nauczycieli. I wtedy właśnie, po rozpoczęciu kolejnej połowy zajęć, pomyślałam o Severusie i o tym, jak na niego niesłusznie nawrzeszczałam i od razu zaczęły mną potrząsać wyrzuty sumienia. Nie wiem, jak to się stało, ale nagle moje włosy z jaskrawego odcienia niebieskiego, zrobiły się kruczoczarne. W tej chwili oprzytomniałam i zauważyłam, że Umbridge rozmawia dość energicznie z Hermioną.
- Och, więc tak uważasz? – powiedziała Ropucha i wyprostowała się. Nie wiedziałam, o co poszło, ale Miona musiała nieźle wkurzyć profesorkę. – No cóż, obawiam się, że w tej klasie obowiązuje opinia pana Slinkharda, a nie twoja, panno Granger.
- Ale… - zaczęła brązowowłosa.
- Dość tego! – Umbridge starała się być opanowana. – Panno Granger, dom Gryffindoru traci przez panią pięć punktów.
- Za co? – spytał pretensjonalnie Harry.
- Nie wtrącaj się – wycedziła do niego przez zęby Hermiona.
- Za przerywanie mojej lekcji bezsensownymi wypowiedziami – powiedziała melodyjnie nauczycielka. – Jestem tutaj po to, aby nauczyć was obrony przed czarną magią, dzięki zaakceptowanej przez ministerstwo metody. Wasi poprzedni nauczyciele mogli pozwalać wam na więcej swobody, skoro żaden z nich… no może z wyjątkiem profesora Quirrella, który przynajmniej ograniczał się do tematów odpowiednich do waszego wieku… więc, skoro żaden z tych nauczycieli, nie otrzymałby pozytywnej noty…
- Tak, Quirrel to był wspaniały nauczyciel – powiedział głośno Harry, a jego głos odbijał się od każdej ściany w pomieszczeniu. – Miał tylko jedną wadę. Z tyły głowy wystawał mu Lord Voldemort.
            Nastała zupełna cisza. Jeszcze większa, niż ta na wróżbiarstwie. A potem Umbridge, przełykając przedtem głośno ślinę, odezwała się nerwowym, lecz nadal słodkim głosem.
- Sądzę, że jeszcze jeden tygodniowy szlaban dobrze ci zrobi, Potter.

            Wychodząc z zajęć, Harry lekko się śmiał. Ani ja, ani Ron, ani Hermiona, nie rozumieliśmy dlaczego. Kiedy spytałam Pottera, co wprawiło go w taki dobry nastrój, on zaśmiał się jeszcze głośniej.
- Ta Umbridge myśli, że jakimiś głupimi szlabanami da mi do zrozumienia, że to ja nie widziałem Voldemorta! – pokręcił głową. – Zmieniając temat… Co z niebieskimi włosami?
- Taka mała zmiana… - zakłopotałam się. Przecież nie powiem im, że myślałam o Mistrzu Eliksirów! – Słuchajcie, spotkamy się na kolacji. Muszę coś załatwić – już miałam odchodzić, ale Hermiona złapała mnie za rękę.
- Lucy, co ty chcesz zrobić? – szepnęła mi do ucha.
- Snape. Muszę do niego iść.
- Po co? – przyjaciółka się zdziwiła.
- Chcę go przeprosić. Pogadamy wieczorem w dormitorium – posłałam jej uśmiech, który ona odwzajemniła i poszłam w stronę lochów. Miałam nadzieję, że jeszcze zastanę tam Severusa. Na szczęście, kiedy dotarłam do klasy eliksirów, ostatni uczniowie opuszczali ją. Po minucie weszłam do magicznego laboratorium. Snape gasił właśnie świece, które stały na biurku.
- Cześć – przywitałam się. Czarnowłosy odwrócił się do mnie i lekko westchnął.
- Jeśli znowu masz zamiar krzyczeć, to radzę ci już wyjść – powiedział obojętnie, wracając do poprzedniej czynności.
- Severus, ja… - zaczęłam, a mój wzrok napotkał spojrzenie czarnych tęczówek Snape’a. – Ja chciałabym cię przeprosić. Strasznie mi głupio, że tak na ciebie nakrzyczałam. Wiem, że nie powinnam była tak reagować, ale po prostu… nie! Na to nie ma wyjaśnienia. To, że wybuchłam, było totalnie nie na miejscu. Ja tak się darłam, a ty mi nawet punktów nie odjąłeś. Nawet nie wiesz, jakie mam wyrzuty sumienia… Przepraszam.
            Spuściłam głowę, a po chwili usłyszałam cichy chichot. Severus Snape chichotał!
- Czy powiedziałam coś śmiesznego? – spytałam lekko zbita z tropu.
- Jesteś najbardziej zadziwiającą osobą, jaką kiedykolwiek przyszło mi poznać – oznajmił z uśmiechem. – Jeszcze nikt nigdy mnie nie przeprosił za to, że na mnie nakrzyczał.
- Fajnie być tą pierwszą – uniosłam kciuki do góry.
- A co do punktów, to nie odjąłem ich Gryffindorowi, bo, że tak powiem, bliżej nam do relacji znajomych, niż nauczyciel-uczeń. Bardzo tego żałuję, ale cóż… Mogłem pomyśleć, zanim przyszło mi zabawianie się twoim kosztem w kuchni, dwa miesiące temu.
            Zamurowało mnie. Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Severus właśnie przyznał, że jestem jego znajomą, a nie uczennicą. Już chciałam coś powiedzieć, ale Snape był szybszy.
- Ładny kolor – powiedział. Zrobiłam dziwną miną, a potem zorientowałam się, że mówi o włosach. – Tylko czemu czarny?
- Właściwie to… - myślałam o tobie przez godzinę na obronie przed czarną magią, a co? A tak naprawdę, to tylko zaśmiałam się. – Nie wnikajmy.
            Spojrzałam na zegar. Kolacja trwała już od dobrych pięciu minut. Poczułam, jak burczy mi w brzuchu. Byłam tak bardzo głodna! Myśl o kanapeczkach z serem, pomidorem i szczypiorkiem, przyprawiła mnie o gęsią skórkę.
- Idziemy jeść? – spytałam bez namysłu.
- Pewnie – usłyszałam w odpowiedzi głos Snape’a.
            W drodze na posiłek ani ja, ani Severus nie powiedzieliśmy ani słowa. Trochę mnie zdziwiła jego postawa. Nagle zaakceptował to, że nie mam zamiaru rezygnować z przywileju zwracania się do niego po imieniu. No cóż, najwyraźniej pogodził się z tym.
Przed wejściem do Wielkiej Sali zatrzymaliśmy się. Mężczyzna  w czerni spojrzał na mnie kątem oka.
- Mam nadzieję, że nasza wcześniejsza rozmowa i  nasze relacje pozostaną sekretem – powiedział i wypuścił powietrze z płuc.
- Przecież wiesz, że i tak Granger się dowie – oznajmiłam, wpatrując się w drewniane drzwi.
- Czekają mnie ciężkie lata – westchnął, po czym oboje się roześmialiśmy i weszliśmy do Sali, w której byli już wszyscy uczniowie z nauczycielami. Widok chichrającego się Severusa Snape’a, nieczułego Nietoperza, to niecodzienność, ale chichoczący Severus Snape z uczennicą, to już skandal na miarę plotek Hogwartu!

*****

Witam was z nowym rozdziałem! Jest o wiele dłuższy od poprzedniego. Jestem z niego zadowolona! Mam nadzieję, że się podoba! :)
Dziękuję wam za ponad  21 tysięcy wyświetleń! Jesteście cudowni! <3
***
Kończąc, zapraszam na mój nowy blog o bardzo nietypowym Dramione. Odchodzę od stereotypów i postanawiam, że pokażę to wszystko inaczej!

Do następnego rozdziału!
Eveneth.

63 komentarze:

  1. Świetny rozdział!
    Na Merlina, nareszcie się go doczekałam :D
    Konkurs, kto zrobi większy kawał Umbridge... kiedy to przeczytałam to momentalnie się uśmiechnęłam, serio :)
    Śmiejący się Snape? To do niego niepodobne :o
    Jestem ciekawa czym nas jeszcze zadziwisz :)
    Czekam na nn <3
    A teraz lecę czytać twoje nietypowe Dramione :D
    Pozdrawiam, życzę dużo weny i czasu na pisanie,
    Catherine Grande

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział :3 Sen rzeczywistością? O jejku. No to Malfoy będzie miał pole do popisu. Pomysł z kawałami, wręcz boski! Już się nie mogę ich doczekać. Do tego sprawa z Severusem... lubię go w Twoim blogu :3 Zobaczymy jakie plotki będą chodziły po Hogwarcie, po tym jak weszli razem do sali xD Życzę dużo weny i zapraszam do mnie,
    http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię mojego Severuska c:
      Dziękuję i dzisiaj zaczynam u ciebie czytać! :*

      Usuń
  3. Super.Te więzy pomiędzy Severusem, a naszą bohaterką. Cud, miód i czysta poezja :D
    Taki sen, który się ziści, taka zajebistość :3
    Nic więcej. Samej weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział :D chichoczący Snape ? :D :D to naprawdę dziwne ;) widzę, że się polubili z Lucy. Ciekawe co dalej :DD Już nie mogę się doczekać
    Weny życzę :***
    ~ Evenstar

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie jedno z lepszych ff jakie miałam okazje czytać. Snape jest jedną z moich ulubionych postaci serii Harrego Pottera, nie przypomina on jednak Severusa, którego ty stworzyłaś - nie jest taki zimny i gderliwy ale myślę, że wyszło Ci to na plus :). Pokazałaś Mistrza Eliksirów od zupełnie innej strony, nie jest to co prawda ten sam złośliwy Snape, którego darzę ogromną sympatią ale mimo to zaczynam go lubić, zresztą nie tylko jego. Postacie, które tworzysz są tak wielowymiarowe, nie wydają się sztuczne, każda z nich ma wyjątkowy charakter. Całkiem przyjemnie czyta się szkolne perypetie Lucy, nie mogę się już doczekać tych kawałów, prawie mi żal tej Umbridge. Czytając komentarze z poprzednich rozdziałów zauważyłam, że wiele osób kibicuje Drucy, muszę przyznać, że to fajne połączenie, choć ja bardziej widzę Lucille z Harrym ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło czytać Twój komentarz! :)
      Chciałam pokazać Severusa od tej dobre, człowieczej strony. Oczywiście Snape pozostanie Snapem i złośliwości nie zabraknie. :D
      Dziękuję :*

      Usuń
  6. Mega mega mega mega!!!!! Aż brak słów. :)) Jak odzyskam mowę i czas to pewnie napiszę dłuższy komentarz, a teraz życzę weny i ściskam. ^^
    ~Lady Tempest
    P.S. Zaraz biorę się za czytanie prologu Dramione. :DDD

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam was wszystkich gdzieś i... PIERWSZA <333
    Tu będzie komentarz, skarbie!
    Pozdrów Edzia i nie zabijaj mnie :*
    Zgredzio

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taa pierwsza <3 Edzio też pozdrawia :*

      Usuń
    2. Matko Boska... jak to nie skomentowałam?! Skandal, przez duże L :c No to biorę się za komentowanie...
      JEBŁAM. Nie wstaję, zbierajcie mnie z ziemi. Ja pierdzielę... Te teksty mojej Lucy były świetne! Nie no... Haahaahahaahahahahaha <3 Kocham, kocham, kocham! <3
      Przeprosiła Seva *0* Ja jebie... tego to się nie spodziewałam :3 I on już ją lubi i do tego się uśmiecha! Ja jebie <3
      Jak ja nie znoszę Umbridge! Głupia, różowa ROPUCHA! Ja pierdolę... Kiedyś ją zabiję. Ooo! Już wiem jak! Kilka mocnych Cruciastusów. Nadcięcie tętnicy, wyprucie flaków. Nadal będzie żyła, bo rzucę na nią zaklęcie. Wezmę tępy nóż i porozcinam jej rękę na kawałki, bardzo proste kawałki. Następnie wyrwę oczy i zerwę z niej całą skórę i powyrywam każdą część ciała na kawałki. To wszystko robiłam, nucąc sobie piosenkę "Don't worry, be happy!". <3
      Hahahahahahahaha <3 Kocham ten rozdział *0*
      Dziękuję za te rozmowy na fejsie :*
      3maj się :*
      Pozdro :*
      Miłych wakacji :*
      Kocham :*
      Spowiednik-KsiądZgredek

      Usuń
    3. Kochana ty moja <3
      DZIĘKUJĘ! A te rozmowy mi się bardzo przydają :*

      Usuń
  8. Ciekawe co wymyślą na pułapkę dla Umbridge xD
    Severus Snape :O xD :D

    OdpowiedzUsuń
  9. OMG ! zakochałam się w tym opowiadaniu !
    już nie moge doczekać się kolejnego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Kolejny świetny rozdział - myślę , że to wystarczy :D
    Wiktoria ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział :)
    Jestem ciekawa jak się skończy konkurs na ten kawał i co wpadnie im do głów!
    Chichoczący Snape?:O
    Ciekawe, czy ten sen na prawdę się spełni!
    Czekam na kolejny! :D
    Pozdrawiam :3
    PS. Zapraszam do ciebie :)
    http://you-were-my-backbone.blogspot.com/
    http://our-time-is-short.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, chichoczący! Uwielbiam, kiedy chichocze! :D
      Dziękuję i muszę nadrobić u ciebie! *-*

      Usuń
  12. Dobre zboże, jedenasta. Z dnia na dzień moje lenistwo jest coraz gorsze D:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre zboże XD padłam XD

      Usuń
    2. Rozdział bardzo, a to baaardzo mi się podoba. Harry tutaj wydaje się taki... inny... niecodzienny! Gdy próbuję go sobie wyobrazić, gdy tak chichocze, śmieje się albo zakłada, to aż mi włosy na karku stają. Takie nie do wyobrażenia. No, ale jednak można, c'nie? Gorzej już z Severusem. Nagle miałam takie dziwne wyobrażenie. Było sobie na FB i trafiłam na Sevmione i dziwnym sposobem wyobraziłam sobie Lucy z Severusem. Chichoczący z nią, śmiejący, na Ty, lubiący ją... Takie bardzo dziwne zachowanie D: Nie mów mi tylko, że masz plany co do nich, bo ja mówię nie! Ja cem Drucy albo Toma i Lucy D:
      Pozdrawiam cieplutko,
      Lilcza :3

      Usuń
    3. Możesz spać spokojnie. Nic nie planuję pomiędzy Lucy i Severusem, bo uważam takie pedofilskie związki za coś chorego. XD
      Dziękuję <3

      Usuń
  13. To było PIĘKNE!!!!!!!!!!!!!!!!
    1.Jestem ciekawa co z tym snem... spełni się czy nie...
    2.Snape chichocze?!?!?!?!?!?!?!?!?! czemu nie xD
    3.To że rozdziału nie będzie tak długo nie przeszkadza bo:
    -są świetne i warto czekać
    -jadę na obóz więc i tak mnie nie będzie xD
    <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetne! Świetne! I jeszcze raz świetne! :D Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego nie ma dalej? :( Jestem Twoją fanką, genialne opowiadanie!!!! <3

    Pozdrawiam ;*
    http://miloscnieznalitosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Gratuluję!
    Twój blog został nominowany do The Versatile Blogger Award :)
    Informacje znajdziesz na moim blogu http://youaremyhorcrux.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny rozdział! Na początku trochę za dużo z książki, ale potem po prostu IDEALNIE!! Twój pomysł z konkursem kawałów.. Nie mogę się doczekać!! Genialnie! Na pewno tak super napiszesz, że nie będę przestać się śmiać! Szybko! :D Świetnie napisałaś interpretację snów. Naprawdę! Harry od razu wybrał do zadania Lucy. :D A Lizzy Rona, to co, już zapomniała o bliźniaku? Ale przecież dosiadła się do niego przy stole, aaa. :D Te wszystkie pytania bez odpowiedzi, szybko pisz, bo świetnie ci to wychodzi, a ja czekam. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zapomniała. Lizzy to mądra dziewczyna, w końcu z Ravenclawu jest, więc ma plan :D
      Dziękuję <3

      Usuń
  17. Fajny rozdział, ale trochę nudny ;/
    Mam nadzieję, że postarasz się przy następnym rozdziale! <3

    I jestem za team'em Lizzy & Ron xD

    Życzę weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetny rozdział, nawiązanie do kanonu, jak najbardziej tu pasuje. Tylko ta wredna różowa ropucha... ONA JEST WSZĘDZIE! Ciekawi mnie jak się skończy ten konkurs, mam nadzieję, że nieźle jej dopieką. ;D
    Coś mi się wydaje, że sen Lucy będzie miał jakiś wpływ na jej życie...
    Chichrający się Snape? o.o Coś niebywałego, niewyobrażalnego! To on potrafi się śmiać? :D W umiarkowany sposób ukazałaś jego pogodną stronę, nie przesadziłaś, wręcz udało ci się nie "przesłodzić" postać Severusa, za to wielki plus. :)

    Pozdrawiam i życzę miłych wakacji. :)

    Zapraszam także do siebie.
    http://history-of-lily-evans.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm.. Nie to, że sobie schlebiam, ale... Też lubię mojego Severusa :') XD
      Dziękuję <3

      Usuń
  19. Extra! Zyskałaś nową, stałą czytelniczkę! Lizzy jest fajniutka, ale ja bym chciała żeby Miona była z Ronem, ale twój blog, Ty rządzisz :D Hah, chichoczący Snape? Będą ploteczki, oj będą ploteczki! Może się nawet Rita do tego przywiąże?

    Weny :*
    Wikkusia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowa czytelniczka! Tak wiele to dla mnie znaczy! :')
      Dziękuję, Wikkusiu! :*

      Usuń
  20. Super rozdział. Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Jak ty bosko piszesz :o Cudownie... Nie jestem na bieżąco z historią, która toczy się na Twoim blogu , ale coś czuję, że będę musiała to zmienić. Mam tylko nadzieję, że Hermiona będzie z Draconem, bo uwielbiam Dramione <3 No i jeszcze kilka słów o samym wyglądzie bloga: śliczny i delikatny... wprost idealny. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i dodaję się do obserwowanych :)
    W wolnej chwili gdybyś miała ochotę zapraszam do mnie:
    http://hogwart-naszymi-oczami.blogspot.com
    Gorąco pozdrawiam i życzę weny ww dalszym pisaniu
    ~ Rose ~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dramione? Zapraszam na mojego drugiego bloga :D
      Dziękuję i oczywiście, że zajrzę do Ciebie. <3

      Usuń
  22. Nominowałam Cię do The Versatile Blogger Award.
    Oczywiście jeśli nie bierzesz w tym udziału to nie musisz publikować posta o tej nominacji. C:
    http://history-of-lily-evans.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  23. Jak mogłam nie być pierwsza? :c A... Już wiem. Nie miałam na wakacjach Internetu... :/
    W z elisirów u Snape'a?! Szaleństwo :D
    Jest coś gorszego od "T"?! Tak! Mugolskie oceny... Zwłaszcza jedynki XD Już ja w Hogwarcie wolę dostać T, niż w mugolskiej szkole 6 XD
    PRZEPRASZA SEVA? :O ŁOHO!
    SEV SIĘ ŚMIEJE, no nie wierzę XDXDXD
    SUPER ROZDZIAŁ <3

    lumossssssss! :*

    OdpowiedzUsuń
  24. Twoja opowieść mnie zabija! Mam już trzech potencjalnych chłopaków dla Lucy: Draco'na, Harry'ego i Freda! Nie umiem się zdecydować :( Ale tak serio to super blog :)
    Zoe

    OdpowiedzUsuń
  25. Reklamy w zakładce SPAMOWNIK! :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Zostałaś nominowana do Liebster Award ;* Szczegóły na moim blogu: http://miloscnieznalitosci.blogspot.com/ <3

    OdpowiedzUsuń
  27. Witam, ten świetny blog został przeze mnie nominowany do Liebster Blog Award. Szczegóły w google, reszta na moim blogu: http://niepytajitakniezrozumiesz.blogspot.com/. :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Kiedy następny rozdział?? :3

    OdpowiedzUsuń
  29. No właśnie, kiedy? :* Bo ja tu czekam i czekam, a go nie ma i nie ma .. :(

    OdpowiedzUsuń
  30. 2 miesiące .. :c

    OdpowiedzUsuń
  31. Kocham. Uwielbiam sorry za spam. Czekam z utęsknieniem. Dzięki twojej krytyce mój styl pisania lekko poprawił się. Nietoperzyna taki wyrozumiały xd. Wyobrażam sobiw miny uczniów widzących go w dovrym humorze. NEXT CHCE NEXTA :)

    OdpowiedzUsuń