To moja pierwsza miniaturka, jaką kiedykolwiek napisałam :)
Zajęła drugie miejsce w konkursie literackim, więc nie jest chyba taka zła :D
Rozpiszę się pod koniec, a teraz zapraszam do czytania :*
PS. Miniaturka o pairingu SCORILY ;3
-
Lily! Lily! – zawołała Ginny Potter swoją 11-latnią córkę. – Lily! Zgadnij jaki
list do ciebie przyszedł! – Ginny była uśmiechnięta i wpatrywała się w kopertę,
na której widniał herb szkoły magii i czarodziejstwa Hogwart.
Chwilę
potem uradowana Lily stała już przy mamie. Była bardzo podekscytowana. W końcu
nie na co dzień dostaje się list z Hogwartu!
- Mogę
pokazać go chłopakom? – spytała dziewczynka. Jej oczy były jak małe świecące
iskierki.
-
Pewnie. Chodźmy! – Ginny poklepała córkę po ramieniu i razem wyszły przed dom.
- Albus!
James! – krzyknęła Lily do braci, którzy byli po drugiej stronie ulicy. –
Patrzcie!!! – uniosła wysoko list z Hogwartu.
-
Brawo, siostra! – powiedział roześmiany Albus.
- Widzę,
że jeszcze go nie otworzyłaś – odezwał się równie roześmiany James. – Chodź!
Zrobimy to razem!
Do
Lily chyba nie dotarło, co powiedzieli do niej bracia. Była zbyt zajęta
wpatrywaniem się w kopertę. W tym czasie z domu wyszedł Harry Potter – ojciec Lily, Albusa i Jamesa. Objął Ginny w
pasie i uśmiechnął się do Lily.
- No leć do chłopaków otworzyć list - zachęciła córkę Ginny.
Mała
przytaknęła szybko i rzuciła się uradowana w stronę braci. Niestety nie
zauważyła nadjeżdżającego z szybką prędkością samochodu. Kilka sekund potem
usłyszała trzask, a następnie nie czuła już nic i widziała tylko ciemność…
I
tak Lily Luna Potter nie pojechała do magicznej szkoły. Zapadła w śpiączkę.
Przez rok leżała w łóżku szpitalnym, a jej cała rodzina i znajomi rodziny
czekali na dzień, gdy mała z powrotem otworzy oczy.
Po
roku obudziła się. Wszyscy się cieszyli. Oprócz niej samej. Lekarze oznajmili,
że czekają ją jeszcze miesiące rehabilitacji by mogła sprawnie i normalnie
funkcjonować. Przez kolejne dwa lata Lily uczyła się w domu. Jej matka Ginny
przekazywała jej dokładnie wiedzę i uczyła zaklęć. Dziewczyna szybko i chętnie
zdobywała wiedzę o historii magii. Ale wciąż bardzo żałowała, że nie może robić
tego wszystkiego w Hogwarcie. Wiele razy błagała matkę, by znalazła jakieś
zaklęcie, które uczyniłoby ją zdrową. Ginny nie zgadzała się. Nie chciała
ryzykować niepowodzeniem.
Lily
często dostawała listy od braci. Ale to pogrążało ją w smutku jeszcze bardziej.
Aż
w końcu po trzech latach, w dzień wypadku, w wieku czternastu lat, dowiedziała się, że jest już w
zupełności sprawna i… otrzymała nowy list z Hogwartu. Uśmiech znów zawitał na
jej twarzy. Jej bracia, matka i ojciec cieszyli się razem z nią.
Trzy
tygodnie przed rozpoczęciem nauki wraz ze swoim bratem Albusem i tatą Harrym
udała się na ulicę Pokątną, by kupić rzeczy niezbędne do szkoły.
Fascynowało
ją wszystko co widziała, uśmiechała się do każdej napotkanej osoby. Była
szczęśliwa jak nigdy dotąd.
Miała
już kupiony kociołek, nową różdżkę i książki.
- Kochanie
– odezwał się Harry. – Ja i Albus pójdziemy na chwilę gdzieś… później się
dowiesz, gdzie, a ty idź przymierzać szaty. Dobrze? – wymawiając ostatnie słowo
uśmiechnął się do córki.
-
Ok - Lily odwzajemniła uśmiech. – Tylko
kiedy będziecie z powrotem?
-
Za jakieś 20 minut - odpowiedział Harry.
– No to do zobaczenia córeczko – powiedział i odszedł gdzieś z synem.
-
Do zobaczenia… - odpowiedziała Lily. Po chwili przypomniała sobie, że nie wie
gdzie jest sklep z szatami. Szukała wzrokiem taty i brata, ale na próżno.
-
No pięknie… - powiedziała sama do siebie i poszła w przeciwną stronę niż Harry
i Albus.
Mijała
po drodze przeróżne sklepy, ale nigdzie nie było tego sklepy, którego szukała.
Idąc zapatrzyła się na miotły na wystawie, gdy nagle… BUM! Zderzyła się z kimś.
Kociołek wraz z książkami i różdżką spadł z hukiem na ziemię. Lily od razu
kucnęła i zaczęła zbierać książki. Osoba, z którą się zderzyła, zaczęła jej
pomagać.
-
Na prawdę przepraszam – mówiła z przejęciem Lily. – Powinnam była patrzeć gdzie
idę… - skończyła zbierać książki i sięgnęła po różdżkę. Jej dłoń spotkała się z
dłonią osoby, która jej pomagała dotychczas bez słowa. Szybko cofnęła rękę, a
osoba podała jej różdżkę. Dziewczyna pośpiesznie włożyła ją do kociołka i
wstała. Była tak czerwona, że śmiało można było porównać ją z dojrzałym
pomidorem.
Lily
podniosła wzrok i jej oczy przybrały wielkość piłek golfowych. Otóż stał przed
nią jeden z najprzystojniejszych chłopaków jakich w życiu widziała. Bardzo
jasne blond włosy świetnie komponowały się z jego szarymi oczami. Nie był za
bardzo opalony, ale nie też bardzo blady. Był ubrany na czarno. Lily zamarła.
-
Coś ze mną nie tak? – spytał chłopak po dłuższej chwili. Śmiał się lekko.
Lily
nagle oprzytomniała.
-
N-n-nie… Jesteś świetny! Znaczy się… wyglądasz świetnie… Znaczy… Wszystko z
tobą w porządku… - czuła, że zaraz spali się ze wstydu.
-
To dobrze – powiedział blondyn nadal się śmiejąc. – W takim razie, cześć –
puścił jej oczko i już miał odchodzić, gdy Lily ponownie się odezwała.
-
Dzięki za pomoc… No z tymi podręcznikami i w ogóle… Cześć! – mówiła bardzo
wysokim tonem.
-
Nie ma za co – chłopak odwrócił się i odszedł.
Lily
stała jak wryta w ziemię. Po raz pierwszy jakiś chłopak puścił do niej oczko!
Chwilę
tak stała rozmarzona, ale opamiętała się i zaczęła się rozglądać wokoło za
sklepem z szatami.
-
Zgubiłaś się? – usłyszała głos tuż obok swojego prawego ucha. Odskoczyła i
znowu zobaczyła tego przystojnego chłopaka.
-
Nie, nie… - wstrzymała powietrze. – Tak! – wypuściła powietrze. Teraz nie
wyglądała już jak pomidor. W tej chwili była tak czerwona jak burak.
Blondyn
znowu się zaśmiał.
-
Słodka jesteś, wiesz? – powiedział, a Lily o mało co znowu nie upuściła
kociołka. – Jakiego sklepu szukasz?
-
Z szatami. Dla czarodziejów. Takich czarnych. Idę do Hogwartu. Na czwarty rok.
Będę tam po raz pierwszy – mówiła bardzo szybko i nie zastanawiała się nawet o
czym mówi. Myślała o czym innym. TEN chłopak nazwał JĄ słodką!
-
Szukasz sklepu Madame Malkin?
-
T-Tak…
-
Zaprowadzić cię tam?
-
T-tak… A tak w ogóle, to Luna jestem! Znaczy się Lily! Luna to moje drugie imię
– wyciągnęła do niego rękę.
-
Scorpius – uścisnął jej dłoń. – Miło mi.
Lily
odpowiedziała mu nieśmiałym uśmiechem, po czym razem ruszyli w głąb ulicy
Pokątnej.
Szli
chwilę w milczeniu, gdy w końcu Scorpius się odezwał.
-
To trochę dziwne… Idziesz na czwarty rok do Hogwartu, a będziesz tam pierwszy
raz?
-
No… Bo wiesz… - no i Lily zaczęła mu opowiadać swoją historię. Mówiła o
wypadku, długiej rehabilitacji i o ponownym przyjściu listu z Hogwartu.
-
Chwila… - Scorpius stanął na chwilę i
zaczął przyglądać się uważnie Lily. -
Czy ty przypadkiem nie masz na nazwisko ‘Potter’?
-
Tak… Skąd to wiesz? – dziewczyna była bardzo zaskoczona.
-
To ty jesteś siostrą Albusa! – wykrzyknął Scorpius, a parę osób dziwnie się na
niego spojrzało. – Opowiadał mi o tobie.
-
Znasz mojego brata?
-
No pewnie, że znam! Jesteśmy na tym samym roku w Hogwarcie. Na dodatek w tym
samym domu, w Slytherinie.
Lily
nie wiedziała, co odpowiedzieć, więc odpowiedziała zwykłe ‘Wspaniale’ i dalej
ruszyli w stronę sklepu z szatami Madame Malkin. Chwilę potem byli już na
miejscu.
-
Dziękuję, że mnie tu przyprowadziłeś – powiedziała rudowłosa patrząc się w
piękne oczy Scorpiusa. Miała ochotę się na niego rzucić. Szybko jednak pozbyła
się tych myśli.
-
Nie ma za co. To była czysta przyjemność chodzić po Pokątnej z taką dziewczyną
– puścił do niej oczko, a ona oblała się ciemnoróżowym rumieńcem.
-
W każdym razie.. Dziękuje… - i bez zastanowienia podeszła bliżej niego, wspięła
się na palce. Już chciała dać mu w podzięce buziaka w policzek, ale on niespodziewanie
obrócił lekko głowę tak, że Lily pocałowała go prosto w usta.
Gdy
się zorientowała, co zrobiła, szybko odskoczyła od blondyna.
-
Musze iść przymierzyć szaty. Cześć! – wydukała z trudem i wbiegła do sklepu
Madame Malkin. Gdy obejrzała się po kilku sekundach, Scorpiusa już nie było.
Odetchnęła z ulgą. Właśnie przed chwilą pocałowała w usta dopiero co poznanego
chłopaka. Nie było to zamierzone, ale… Zrobiła to!
Podczas
przymierzania szat myślała tylko o jednym – Co teraz sądzi o niej Scorpius? Było
jej głupio, że najpierw go pocałowała, a potem uciekła do sklepu z ciuchami.
Nawet nie zobaczyła jego reakcji… A może mu się to podobało? Może on specjalnie
przekręcił głowę?
Z
tych myśli wyrwał ją głos jej taty.
-
Lily! Niespodzianka! – krzyknął, a do sklepu wkroczył Albus trzymając klatkę, a
w niej piękną i dużą śnieżnobiałą sowę. Lily podskoczyła z radości już
kompletnie zapominając o Scorpiusie. Gdy już kupiła szaty i inne potrzebne
rzeczy, wzięła od Albusa klatkę z sową.
-
Jak ją nazwiesz? – spytał Harry.
-
Hedwiga II – odpowiedziała Lily uśmiechając się szeroko do ojca. Sowa zahuczała
głośno.
Nim
Lily się obejrzała, już był 1 września. Wraz ze swoją rodziną Potterów i
Weasleyów udała się na magiczny peron 9 i ¾. Pożegnała się z mamą i starszym
bratem Jamesem. Do taty powiedziała zwykłe ‘Do widzenia!’, ponieważ wiedziała,
ze raz na jakiś czas przyjeżdża do Hogwartu na swoje wykłady na temat Obrony
przed Czarną Magią.
Uściskała
ciocię Hermionę, wujka Rona i razem ze swoją kuzynką Rose, kuzynem Hugo i
Albusem weszła do ‘Hogwart Express’. Oczywiście jeszcze Harry pomógł wnieść jej
bagaże.
Kiedy
miał wychodzić, zatrzymał się i spojrzał na Lily.
-
Lily, skarbie… Jeśli tylko coś się stanie… Jeśli ktoś będzie ci dokuczał…
Wyślij od razu do nas Hedwigę. Albo idź do Albusa. On na pewno ci pomoże –
mówił z przejęciem.
-
Spokojnie, tato – Lily uśmiechnęła się przyjaźnie. – Na pewno nic mi nie
będzie. Będę się trzymać Rose. Przecież wiesz, jaka ona jest. Nic mi przy niej
nie grozi.
-
Dobrze… Chodzi o to, że… Eh… - nie wytrzymał i przytulił do siebie córkę. –
Boję się o ciebie – puścił ją. W jego oczach były łzy szczęścia. – Za szybko
rośniesz, kochanie.
-
Kocham cię, tato – Lily uścisnęła Harry’ego.
-
Ja ciebie też, córeczko – pocałował ją w czoło. – Dobra. Idź do przedziału! Do
zobaczenia! – i wybiegł z pociągu. Lily jeszcze chwile stała przed wejściem do
przedziału.
-
Lily? Masz zamiar całą podróż spędzić przed przedziałem? – zapytała przyjaźnie
Rose.
-
Nie! – Lily weszła do przedziału i usiadła obok Albusa. – Jak jest w Howarcie?
-
W Hogwarcie? Jest świetnie! – Albus objął siostrę ramieniem. – Na pewno ci się
spodoba.
Lily
patrzała na znikających za zakrętem rodziców i wujostwo… Tak. To będzie
wspaniały rok. I nagle… Pomyślała o Scorpiusie.
Jechali
ładnych parę godzin. Żartując, śmiejąc się i zajadając przeróżne przysmaki. Aż
w końcu dojechali na stację w Hogsmeade. Lily była tak podniecona, że jako
pierwsza wybiegła z pociągu. Nagle usłyszała donośny i mocny głos.
-
Pirszoroczni! Pirszoroczni do mnie!
Obejrzała
się i zobaczyła wielkiego i grubego mężczyznę z gęstymi brązowymi włosami i
brodą. Był o wiele większy od przeciętnego mężczyzny. „To pewnie Hagrid”,
pomyślała i poszła z Rose w stronę powozów. Już miała wchodzić do powozu, gdy
usłyszała głos Hagrida.
-
Lily! Lily Potter! – szedł w stronę powozów. – Która z was to Lily Potter?
-
Ja… - powiedziała nieśmiało rudowłosa i stanęła przed pół-olbrzymem.
-
Cholibka! Aleś ty do mamusi podobna! Niech skonam! – to wywołało u Lily cichy
śmiech. – Chodź za mną. To twój pierwszy raz w Hogwarcie, więc popłyniesz łódką
z pirszorocznymi! – oznajmił podekscytowany.
Chwilę
później Lily siedziała już w jednej z łódek. Gdy wypłynęli na jezioro, widok
zaparł jej dech w piersiach. Wielki zamek wznoszący się na wzgórzu, oświetlony
blaskiem księżyca. ‘Witaj w domu, Lily’ – powiedziała cicho sama do siebie.
Gdy
weszła do sali wejściowej z innymi pierwszoroczniakami, powitała ich nieco
starsza czarownica. Była ubrana w ciemnozieloną szatę i miała bardzo mocny kok.
-
Witajcie, nazywam się Minerwa McGonagall. Jestem dyrektorką Hogwartu i będę
uczyła was transmutacji. Zaraz wejdziecie do Wielkiej Sali, gdzie odbędzie się
ceremonia przydziału. Każde z was trafi do jednego z czterech domów –
Hufflepuffu, Ravenclawu, Gryffindoru lub Slytherinu. Tak więc, proszę za mną.
Drzwi
do Wielkiej Sali otworzyły się. Było w niej pełno uczniów. Lily pewnie dziwnie
wyglądał wśród tych wszystkich niższych od siebie pierwszorocznych, ale nie
przejmowała się tym. To był jej wielki dzień i nikt nie mógł jej tego popsuć, a
jednak… Spojrzała lekko w lewo i przy jednym z długich stołów zobaczyła
Scorpiusa. Od razu straciła pewność siebie i oblała się rumieńcem. Przestała
słuchać. Stała jak osłupiała i patrzała, jak profesor McGonagall coś mówi.
Potem pierwszoroczni po kolei podchodzili do stołka, siadali na nim i nakładali
na głowę Tiarę Przydziału. Nagle coś wytrąciło ją z zadumy.
-
Potter, Lily – wyczytała z uśmiechem McGonagall.
Lily
podeszła do stołka, usiadła na nim i nałożyła Tiarę na głowę.
-
Kolejna z klanu Potterów! – wykrzyknęła Tiara, a w Sali zrobiło się zupełnie
cicho. – Gdzie by cię tu przydzielić… Hmm… GRYFFINDOR!
Przy
stole Gryffindoru zahuczało i uczniowie zaczęli klaskać. Lily odłożyła Tiarę i
pomaszerowała do Gryfonów. Usiadła obok Rose i Hugo. Nieszczęsny los sprawił,
że miała idealny widok na Scorpiusa. Zapatrzyła się na niego. Wyglądał
cudownie. Miał lekko rozczochrane włosy i uśmiechał się od ucha do ucha. Nagle
ich spojrzenia się spotkały. Chwilę patrzeli na siebie, gdy Scorpius puścił do
niej oczko. Lily zmieszała się i zaczęła pochłaniać udka kurczaka, które jakimś
magicznym sposobem pojawiły się przed nią.
Kilka
godzin później leżała już w łóżku w swoim dormitorium wraz z czterema nowo
poznanymi koleżankami – bliźniaczkami Dianą i Nadią Mitchell, Amelią Brooks i
Evą Green.
Nim
się obejrzała, był już listopad. Znała już na pamięć cały plan szkoły, radziła
sobie świetnie z lekcjami (najlepiej z Eliksirów i zielarstwa) i zaprzyjaźniła
się na dobre z Evą. Ale też codziennie, na każdym posiłku patrzyła się na
Scorpiusa. Z resztą, on też się na nią patrzał. Szczególnie pamiętna była uczta
w Noc Duchów. Wtedy Scorpius do niej pomachał i wysłał jej liścik z tekstem
„Masz śliczne oczy, Potter”. Jednak nie zamienili ze sobą słowa na żywo od
czasu tego incydentu z pocałunkiem. Szczerze, to Lily to pasowało. Patrzenie na
niego w zupełności jej wystarczało. Czasem unikała go na korytarzach. Aż
pewnego dnia…
Lily
szła sobie spokojnie na wykład Obrony Przed Czarną Magią, który miał prowadzić
jej tata. Gdy nagle zauważyła Scorpiusa, który szedł w jej stronę. Szybko
„upuściła” książkę i schyliła się po nią. Gdy wstała, Scorpiusa już nie było.
Korytarz opustoszał. Rudowłosa poszła przed siebie. Po chwili poczuła jak ktoś
obejmuje ją w talii.
-
Mam wrażenie, że mnie unikasz, Potter – ktoś wyszeptał jej do ucha.
Lily
gwałtownie odepchnęła tego kogoś. To był Scorpius.
-
Nie unikam, Malfoy – poczuła jak się czerwieni.
-
Nie, w ogóle! – powiedział z ironią.
-
A.. A co ty w ogóle do mnie masz? Przecież się nie znamy. Skąd możesz wiedzieć,
czy cię unikam, czy nie? – Lily naburmuszyła się tak, że wyglądała jak
wściekły, rudy kot.
-
To proste – oparł się o ścianę. – Najpierw mnie całujesz, a teraz unikasz.
Lily
nie odpowiedziała, tylko tupnęła głośno nogą i odeszła w stronę sali, w której
już pewnie trwał wykład. Nie wiedziała dlaczego, ale była wściekła na
Scorpiusa.
Po
kilku minutach weszła do klasy, gdzie Harry opowiadał o zaklęciu Patronusa. Bez
słowa usiadła między Evą a Amelią i udawała, że słucha wykładu ojca. Tak
naprawdę wymyślała nowe przezwiska dla Scorpiusa.
Po
wykładzie wszystko opowiedziała Evie (która już od jakiegoś czasu była
wtajemniczona w sprawę incydentu z pocałunkiem).
-
I co zamierzasz z tym zrobić? – zapytała Eva gdy usiadły w kącie pokoju
wspólnego Gryfonów.
-
Ale z czym? – spytała Lily biorąc łuk piwa kremowego.
-
No… - tutaj Eva ściszyła głos. – ze Scorpiusem…
-
A co niby miałabym zrobić? Nadal będę go unikać. I przestanę się na niego
patrzeć na każdym posiłku w Wielkiej Sali.
Jak
postanowiła, tak też zrobiła. Nie patrzała na niego w ogóle. Za to Scorpius za
wszelką cenę starał się zwrócić jej uwagę na siebie. Zaczepiał ją na
korytarzach, robił różne psikusy i wysyłał listy sowią pocztą. Im ona bardziej
go ignorowała, tym on bardziej chciał, by się nim zainteresowała. Tak miął
tydzień, dwa tygodnie, trzy…
W
końcu nadeszło Boże Narodzenie. Na dworze było zimno, ciągle padał śnieg. Część
uczniów wyjechała do swoich rodzin. Jednak większość została w szkole. W tym
byli Lily, Rose, Hugo i Albus, gdyż ich rodzice zostali zaproszeni na święta do
Hogwartu. Eva też została, co bardzo ucieszyło Lily. Niestety, Scorpius też
został.
W
dzień Wigilii Lily poszła z mamą i z Evą na spacer po Hogwarcie. Szły właśnie
przez bardzo długi korytarz, gdy z naprzeciwka nadszedł Scorpius. Lily od razu
przewróciła oczami i zaczęła opowiadać mamie o lekcjach opieki nad magicznymi
stworzeniami. Udawała, że nie widzi, jak Scorpius idzie w ich kierunku, a na
jego twarzy maluje się przepiękny uśmiech.
-
Dzień dobry, pani Potter – oznajmił z uśmiechem, lekko się kłaniając Ginny.
-
Oh, dzień dobry… - powiedziała zaskoczona Ginny.
-
Scorpius Malfoy – wyciągnął ku niej dłoń. – Miło mi w końcu panią poznać.
Ginny
oblała się rumieńcem, ale nie dała po sobie poznać, że ją zszokowało zachowanie
młodego chłopaka.
-
Wzajemnie – odpowiedziała, podając mu dłoń. On ją ucałował.
-
O! Cześć Evo. Hej Lily! – powiedział to z takim zaskoczeniem, jakby dopiero
teraz zauważył dwie czternastolatki obok Ginny.
-
Hej Scorpius – uśmiechnęła się Eva i lekko szturchnęła Lily w ramię.
-
Cz-cześć – bąknęła Lily patrząc w okno. Była wściekła. Miała ochotę potraktować
go niezbyt przyjemnym zaklęciem.
-
Panie wybaczą, ale muszę iść. Umówiłem się z Albusem na amatorski trening
Quidditcha. Do widzenia – skinął głową i odszedł.
Ginny
była podekscytowana i zaskoczona. Eva zdziwiona, że Malfoy zna jej imię. Lily
czuła, jak jej wnętrzności skręcają się i latają we wszystkie strony. Chwile
szły w milczeniu, którą przerwała Lily.
-
Wy idźcie dalej… Ja chyba upuściłam zegarek po drodze. Dogonię was – i pognała
w ślad za Scorpiusem. Dopadła go na schodach. Złapała go gwałtownie za ramiona
i przycisnęła do ściany.
-
Co… To… Miało… Być?! – syczała przez zaciśnięte zęby.
- Kulturalne
przywitanie z matką mojego przyjaciela, jej córką i przyjaciółką córki –
odpowiedział blondyn z uśmiechem.
-
Oh błagam cię! Nie wciskaj mi kitów! Zrobiłeś to specjalnie!
-
Eh… Masz rację. Specjalnie, bo chciałem, byś chociaż się do mnie odezwała.
-
Jesteś żałosny! Podstępny, głupi, przebiegły i… - tutaj urwała, bo Scorpius
wyrwał się z jej rąk, ujął jej twarz w dłonie i zaczął ją całować.
Lily
nie wiedziała, co ma robić. Była rozwścieczona i szczęśliwa za razem. Powinna
się od niego odkleić i dać mu z liścia jak należy, ale on tak dobrze całował…
Nawet nie kontrolowała tego, że chwyciła jego dłonie i położyła na swojej talii
i sama splotła swoje ręce wokół jego szyi. Całowali się dość długo, ale Lily
się po czasie opamiętała. Wyrwała się z jego uścisku i zaczęła okładać
pięściami jego tors.
-
Ty mały, wredny, podstępny gnomie! – wymierzyła mi siarczystego liścia w
policzek i uciekła do pokoju wspólnego Gryfonów.
Scorpius
stał jeszcze chwilę na schodach pocierając swój czerwony policzek. Na jego
twarzy widniał uśmiech.
Lily
nie odzywała się do nikogo aż do uczty wigilijnej. Usiadła obok Evy i
opowiedziała jej dyskretnie o wszystkim, co zaszło między nią a Scorpiusem. Gdy
powiedziała jej o pocałunku, Eva zakrztusiła się sokiem z dyni.
- Jak
to się stało, że cię pocałował? – spytała, gdy już ochłonęła.
-
No po prostu. Ja go wyzywałam, a on mnie złapał i pocałował. A teraz bezczelnie
ciągle na mnie patrzy!
Eva
spojrzała dyskretnie w stronę Scorpiusa. Rzeczywiście patrzał się ciągle na
Lily.
-
Lily… - zagadała bardzo cicho Amelia. – Nie chcę cię niepokoić, ale od początku
uczty ten blondyn ze Slytherinu się ciągle na ciebie gapi…
-
No… Podejrzane! – do rozmowy włączyły się bliźniaczki Mitchell.
-
Jakby nie miał innego zajęcia – oznajmiła Diana z przejęciem.
-
Wiem... – powiedziała Lily i cała piątka pochyliła się bardziej nad stołem, aby
nikt ich nie słyszał. – I to mnie już trochę irytuje.
-
Podobasz mu się! – oznajmiła podekscytowana Amelia.
Lily
już chciała zaprzeczyć, gdy usłyszała głos Evy.
- Tak,
podoba się. Nawet ją dzisiaj pocałował! – wszystkie trzy (Amelia, Nadia i
Diana) wydały z siebie głuchy okrzyk i spojrzały na Malfoya, który nadal
patrzał się na Lily.
-
Dobra… Lily, opowiesz nam więcej po uczcie w dormitorium. Na razie jedzmy, bo
inni mogą pomyśleć, że spiskujemy… No i mogą nas podsłuchać – Diana się
uśmiechnęła i zaczęła wcinać pierogi. Reszta zrobiła to samo.
Lily
ciągle czuła na sobie wzrok Scorpiusa. W pewnej chwili nie wytrzymała, wzięła
łyżeczkę do ręki i zastukała nią kilka razy w swoja szklankę, po czym stanęła
na swoim krześle.
-
Przepraszam, profesor McGonagall? Czy mogłaby pani zwrócić uwagę Scorpiusowi
Malfoy’owi i poprosić aby z łaski swojej przestał się na mnie gapić? –
Wypowiedziała te słowa głośno i wyraźnie z wymuszonym uśmiechem. Wszyscy
uczniowie i grono nauczycielskie umilkli i patrzeli teraz to na nią, to na
bladego jak trup Scorpiusa.
-
Ale o co chodzi, Potter? – spytała profesor McGonagall z zaskoczeniem.
-
Chciałam prosić o to, by pani upomniała Scorpiusa Malfoya, żeby... – urwała.
-
Fakt, przepraszam – Scorpius stanął na swoim krześle. – Moja wina. Nie
powinienem tak perfidnie się na nią patrzeć, ale, kiedy ja nie potrafię?... –
wskoczył na stół. – I teraz chciałbym coś wyznać. Ta dziewczyna – pokazał na Lily,
która nadal stała jak wryta na krześle. – To najbardziej nieznośna i dziwna
dziewczyna jaką w życiu spotkałem. Gdy po raz pierwszy się widzieliśmy,
pocałowała mnie na pożegnanie. Przez pierwsze dwa miesiące szkoły to ona się na
mnie ciągle patrzała na każdym posiłku. – zaczął chodzić po stole Ślizgonów jak
po korytarzu, nie zwracając uwagi na jedzenie. – Ciągle mnie unikała, aż w
końcu zagadałem. I wiecie co? Spławiła mnie!
-
Panie Malfoy! Proszę zejść ze stołu i skończyć gadać! – rozkazała McGonagall.
-
Jeszcze chwilka, pani profesor – uśmiechnął się do dyrektorki i kontynuował
wypowiedź. – Na czym to ja… Aha. Po tym jak mnie spławiła, nie dałem za
wygraną. Wysyłałem jej przeróżne listy, zaczepiałem, a ona nic. Dzisiaj…
-
MALFOY! SKOŃCZ! – wrzasnęła Lily, ale Scorpius ją zignorował i mówił dalej.
-
Dzisiaj spotkałem na korytarzy ją, jej przyjaciółkę i matkę. Grzecznie się
przywitałem i odszedłem. Ale Lily pobiegła za mną i dopadła mnie. Warczała coś
o tym, że zrobiłem to specjalnie, wyzywała mnie i wtedy…
-
MALFOY! ZAMKNIJ MORDĘ! – Lily krzyknęła jeszcze głośniej niż poprzednio i
wyciągnęła różdżkę. Skierowała ją w Scorpiusa.
-
… Pocałowałem ją. Nie stawiała oporu, a potem spoliczkowała mnie i uciekła –
Scorpius udawał, że nie widzi różdżki, którą Lily trzymała w lekko trzęsącej
się ręce.
- EXPELLIARMUS! – wydarła się, a lekka
smuga czerwonego światła poleciała w stronę Scorpiusa, który ledwo co uniknął
trafienia zaklęciem. Uczniowie wstrzymali oddech.
-
LILY! CO TY WYPRAWIASZ?! – tym razem krzyknął Harry. Lily go jednak
zignorowała. Była rozwścieczona i czerwona jak nigdy.
-
Spokojnie, Panie Potter. Właśnie dochodzę do końca – oznajmił Scorpius i
spojrzał na Lily. Wypowiadając kolejne zdanie patrzał tylko na nią. W jej
tryskające złością oczy. – I pomimo tego, że Ta Dziewczyna jest najdziwniejszą
i najbardziej chamską osobą jaką znam i nie chce mnie znać, to jestem w niej
zakochany. – zaczął powoli iść po stole w stronę Lily, która opuściła swoją
różdżkę na dół. – I to od pierwszego spotkania na ulicy Pokątnej. Od pierwszego
wejrzenia. Kiedy po raz pierwszy spojrzałem w jej oczy, zobaczyłem jak się
rumieni… - był już na równi z Lily. Zszedł ze stołu na posadzkę i stanął przed
nią na stole Gryfonów. – Już wtedy wiedziałem, że jest wyjątkowa.
Zapadła cisza. Uczniowie,
nauczyciele i rodzina Lily… Wszyscy milczeli i patrzyli na rudowłosą dziewczynę
i na blondyna.
Scorpius stał przed Lily. Patrzeli
sobie w oczy. W oczach chłopaka można było dostrzec iskierkę nadziei i
napięcia. Denerwował się i to bardzo. Lily nie wiedziała co powiedzieć. Czuła
się teraz podle. Ciągle go ignorowała, a on był po prostu w niej zakochany… A
ona myślała, że on to wszystko robi jej na złość. Spojrzała na niego, a jej
oczach zaszkliły się łzy.
-
Przepraszam – wyszeptała do niego i wybiegła z Wielkiej Sali.
-
Lily! Czekaj – Scorpius wybiegł za nią. W Sali wybuchły podniecone głosy.
Dogonił ją na ruchomych schodach.
-
Lily, jeśli coś powiedziałem nie tak, to ja przepraszam…
Czternastolatka
odwróciła się do niego. Płakała.
-
Właśnie chodzi o to, że nic nie powiedziałeś nie tak i nie masz prawa mnie za
nic przepraszać. To ze mną jest coś nie tak.
-
Nie mów tak… - powiedział blondyn i zaczął powoli do niej podchodzić.
-
Będę tak mówić, bo to prawda. Przez ten cały czas ignorowałam cię i myślałam,
że robisz to wszystko, aby mnie potem ośmieszyć. Teraz mi uświadomiłeś, że się
myliłam. Jestem potworem… - ukryła twarz w dłoniach.
-
Nie mów tak – powtórzył.
-
Scorpius, nawet nie wiesz, jak mi jest teraz głupio – przeczesała ręką swoje
rude włosy. – Przepraszam. Za wszystko. – ponownie się rozpłakała.
Blondyn
podszedł do niej, otarł jej łzy z twarzy.
-
Nie płacz, bo zaraz ja też się rozpłaczę – zaśmiał się.
Lily
uśmiechnęła się i przytuliła się do niego. Chłopak to odwzajemnił.
Stali
tak przytuleni nie odzywając się kilka minut, aż nad nimi coś zaszeleściło.
Spojrzeli do góry. Było to plotergeist Irytek – szkolna zjawa. Teraz zawisł nad
nimi w powietrzu trzymając jemiołę.
-
Długo mam czekać, aż się pocałujecie? – zapytał ze znudzeniem.
Lily
i Scorpius zaczęli się śmiać. Spojrzeli na siebie i ich usta złączyły się w
pocałunku.
Gdy
skończyli, Irytek uśmiechnął się do nich złośliwie i poszybował w stronę
Wielkiej Sali krzycząc.
-
Uczniowie! Uczniowie nie są na uczcie, tylko się całują!
Ruda
i Blondyn znowu ryknęli śmiechem.
-
Jak myślisz? Czy przez to wszystko dostaniemy jakieś punkty minusowe? – spytała
Lily nadal się śmiejąc.
-
No pewnie! Jeszcze jakieś z tysiąc szlabanów! – wykrzyknął Scorpius i pocałował
Lily.
Po kilku minutach uczniowie zaczęli
koło nich przechodzić i klaskać. Oni się tym nie przejmowali. Stali na środku
schodów całując się. Lily chyba nigdy nie była taka szczęśliwa.
Od tego pamiętnego dla całej szkoły
wieczoru minęły dwa miesiące. Od wtedy Lily była dziewczyną Scorpiusa, a Scorpius
jej chłopakiem. Jedynymi osobami, które nie popierały tego, były ciche
wielbicielki Scorpiusa i Albus Potter. Nie podobało mu się to, że jego
przyjaciel chodzi z jego siostrą, bo bał się, że potraktuje ją jak wszystkie
poprzednie dziewczyny. Wiele razy uświadamiał Scorpiusowi, że jeśli Lily będzie
przez niego płakać, cierpieć lub będzie nieszczęśliwa z jego powodu, to skopie
mu tyłek tak, że go rodzona matka go nie pozna.
Lily spędzała ze Scorpiusem dużo
czasu. Raz nawet przyszedł po nią w nocy do wierzy Gryffindoru (wszedł, bo Lily
powiedziała mu hasło) i poszli na nocny spacer. Innym razem zerwali się z
lekcji, by polatać na miotłach (dostali potem szlaban, ale nie przejmowali się
tym). Za każdym razem, gdy byli sam na sam, czuli się wspaniale. Rudowłosa
również zaprzyjaźniła się bardziej z bliźniaczkami Mitchell i Amelią Brooks.
Razem z Evą chodziły w piątkę na każde lekcje jak papużki nierozłączki. Poza
lekcjami także.
Pewnego
dnia, na początku marca, Lily nie mogła nigdzie znaleźć Scorpiusa. Była to
sobota. Na dworze panował chłód.
Lily siedziała w pokoju wspólnym
wraz z Nadią i Dianą. Narzekały na pracę domową z numerologii. Nagle do salonu
przez dziurę wpadły Amelia i Eva. Były podekscytowane.
- Travis
McDonald i Gregory Grey z siódmego roku organizują pokaz magii dla zakręconych
miłośników wygłupów! Idziecie z nami? – spytała Amelia z błyskiem w oczach.
-
Niestety nie – westchnęła Nadia. – Muszę odrobić numerologię i pomyśleć nad
dodatkowym wypracowaniem z Obrony przed Czarną Magią.
-
Też nie idę. Za Chiny nie wiem jak wziąć się za numerologię – powiedziała Diana
i zaczęła bazgrać coś piórem po pergaminie.
-
Ja pójdę – Lily wstała uśmiechnięta. – Prowadźcie.
Pokaz odbywał się w opuszczonej sali
lekcyjnej. Było tam ze dwadzieścia osób. Travis i Gegory pokazywali przeróżne
sztuczki, transmutowali przeróżne rzeczy. Wszyscy się świetnie bawili. Chłopcy
wyczarowali akurat pełno świetlistych motylków. Latały one wokół wszystkich
zabranych, gdy nagle rozległ się huk. Jakby wybuch. Lily poczuła się jak wtedy,
gdy miała 11 lat. Coś ją odrzuciło i straciła przytomność.
Gdy się obudziła, wszystko ją
bolało. Dziwne… W jednej chwili zachwycała się migającymi motylkami, a teraz
leżała na ziemi i odczuwała ból w każdej części ciała. Otworzyła oczy. Wokół niej
unosił się kurz. Wszędzie było pełno gruzu. Zauważyła, że ma dość sporą ranę na
nodze. Dotknęła czoła. Leciała z niego krew. Nie rozumiała, co się stało. W
pewnej chwili pomyślała o swoich przyjaciółkach. Gdzie one są?...
Lily podniosła lekko głowę. Nie
widziała nic prócz otaczającego ją gruzu. Z trudem wstała, rozglądnęła się i
oczy zaszły jej łzami. Widok był przerażający. Po całej Sali porozrzucane były
szczątki jeszcze niedawno ścian jednej sali lekcyjnej Hogwartu i… Ciał jej
znajomych. Wszyscy leżeli nieruchomo. Płacząc podchodziła do każdego z nich.
Próbowała obudzić. To było na nic. Byli martwi. Nagle za jednym ze sporych
kawałków dawnej ściany zobaczyła trzewiki o szkarłatnym kolorze. Podbiegła tam,
a to co zobaczyła, sprawiło, że zabrakło jej tchu. Jakby nie było w około
powietrza. Z oczu poleciał jej jeszcze większy potok łez. Właścicielką
szkarłatnych trzewików była Eva. Leżała nieruchomo z głową odwróconą prawo.
Miała otwarte oczy. Nie oddychała. Był martwa.
-
EVA! EVA, OBUDŹ SIĘ! EVA! BŁAGAM CIĘ! – Lily krzyczała i krztusiła się własnymi
łzami. Niestety. Eva nadal leżała nieruchomo. Lily przytuliła do siebie martwe
ciało przyjaciółki.
W
pewnej chwili otworzyła szeroko oczy. „Amelia… Gdzie jest Amelia?!” – pomyślała
i zaczęła szukać jej wzrokiem. Leżała niedaleko Evy. Oczy miała zamknięte. Lily
szybko znalazła się koło niej. Amelia oddychała, ale z trudem. Lily pogładziła
ja po włosach.
-
Zaraz sprowadzę pomoc… Będzie dobrze… Nie umrzesz – nadal połykała gorzko swoje
łzy. Wstała, przedostała się przez resztki ściany i wybiegła na korytarz
krzycząc.
-
SZYBKO! NIECH MI KTOŚ POMOŻE! ONI UMARLI… A AMELIA UMIERA. SZYBKO! BŁAGAM!!! –
spojrzała w lewo. Zobaczyła Albusa rozmawiającego z nauczycielem zielarstwa,
Nevillem Longbottomem. Na jej widok zrobili się bladzi i pędzili w jej stronę.
-
Profesorze! Albus! Oni nie żyją!... Błagam pomóżcie! – wrzeszczała, chociaż
byli już obok niej. Zaprowadziła ich do Amelii. Przerażony profesor wziął
nieprzytomną dziewczynę na ręce.
-
Zaraz przyślę to resztę nauczycieli. Poczekajcie tu – powiedział z pospiechem i
wręcz pobiegł z Amelią na rękach pomoc.
Lily
wtuliła się w Albusa.
-
Nic nie mogłam zrobić… Gdy się obudziłam, wszyscy już nie żyli. Eva nie żyje… -
kolejny potok łez.
Albus
ścisnął mocno siostrę. Łza poleciała mu po policzku.
Całe
grono nauczycielskie zjawiło się w błyskawicznym tempie. Wynosili ciała
zmarłych uczniów na noszach. Wszyscy byli przerażeni. Lily z Albusem cały czas
byli przy Evie. Gdy wynosili jej ciało z prawego korytarza usłyszeli krzyk.
-
Przecież mówię, że to nie ja!!! – głos należał do Scorpiusa Malfoya.
Lily
nie mogła uwierzyć, to na pewno nie jest głos Scorpiusa... Kiedy woźny Filch
stanął przed profesor McGonagall, a lewą rękę miał zaciśniętą na przedramieniu
blondyna, wtedy do niej to dotarło.
-
Złapałem winowajcę. To on – powiedział Filch.
Profesor
McGonagall była w szoku. Obok niej zjawili się nagle aurorzy.
-
Sprawdźmy, jakie zaklęcie rzucił ostatnio…
Wysoki
mężczyzna odebrał różdżkę Scorpiusowi i coś zaczął wypowiadać.
-
No pięknie… to było Reducto. Zaklęcie w sam raz, aby spowodować wybuch, jeśli
się trafi w ładunek wybuchowy – oznajmił chłodnym tonem.
-
To nie ja! Przysięgam! Rzuciłem to zaklęcie na przelatującego obok ptaka, bo mi
się nudziło! – wrzeszczał Scorpius.
-
Słuchaj chłopcze. Z tego, co wiem, to nikt cię dzisiaj nie widział. – razem z
drugim aurorem złapali Scorpiusa. – I to nie nam będziesz się tłumaczył, tylko
Ministerstwie. Do zobaczenia na rozprawie, pani McGonagall.
-
NIE ZROBIŁEM TEGO! – wrzeszczał Scorpius i nagle zauważył Lily. – LILY! LILY!!!
PRZECIEŻ WIESZ ŻE BYM NAWET NIE ŚMIAŁ TEGO ZROBIĆ!!! – szarpał się. – NIE! TAM
BYLI MOI PRZYJACIELE! KOLEDZY! MOJA DZIEWCZYNA! LILY! NIE ZROBIŁEM TEGO… - jego
głos umilkł, bo aurorzy deportowali się razem z nim.
Tygodnie mijały. Lily, Nadia i Diana
przez cały wolny czas przebywały w skrzydle szpitalnym. Często był z nimi
Albus. Najbardziej cierpiała Lily. Straciła najlepszą przyjaciółkę, jej druga
przyjaciółka leży nieprzytomna w szpitalu, a Scorpius… Szkoda gadać… Próbowała
rozmawiać z członkami ministerstwa, gdy tylko pojawiali się w szkole, ale oni
nie chcieli jej słuchać.
Pomimo
wszystkich swoich wyjaśnień, starań jego ojca, chłopak usłyszał zarzut
świadomego spowodowania śmierci 22
uczniów Hogwartu. Lily bała się poznać wyrok. Ale wiedziała jedno. Scorpius był
niewinny…
Kilka dni po rozprawie, która odbyła
się 15 marca, Lily poszła do gabinetu profesor McGonagall. Chciała jej wszystko
opowiedzieć i wyjaśnić, że Scorpius jest niewinny. Stanęła przed chimerą i wypowiedziała
hasło.
- Żelazny
dzwon – powiedziała, a chimera przepuściła ją. Lily wspięła się po krętych
schodach. Już miała pukać do drzwi gabinetu dyrektorki, gdy nagle usłyszała
rozmowę. Ktoś był u profesor McGonagall. To był jej własny ojciec.
-
Potter… jesteś aurorem. Przecież chyba możesz coś zrobić. Uratuj tego chłopca –
mówiła zrozpaczonym tonem profesor McGonagall.
-
Niestety, nie mogę nic zrobić – powiedział Harry.
-
A… a jaki wyrok dostał chłopak?...
-
To będzie… - tutaj przerwał. Odetchnął ciężko. – Pocałunek Dementora… i moja
córka musi być przy tym…
Lily nie słyszała dalszej części
rozmowy. Czuła jakby ktoś ją oszołomił. Zeszła po schodach. Wyszła na korytarz.
Szła nim nie patrząc czy na kogoś wpadnie, czy kogoś potrąci.
Pocałunek
Dementora… To jeszcze gorsze niż śmierć… I ona to zobaczy… Nie… To nie może być
to… Nie chce patrzeć jak ze Scorpiusa zostaje wyssana dusza… Jak staje się
praktycznie niczym, tylko frakiem człowieka…
Wyszła
na błonie szkoły. Nadal wyglądała jak oszołomiona. Łzy zbierały się w jej
oczach.
-
Lily… - Rose podeszła do niej razem z Albusem. – Lily, co ci jest?
Ale
Lily nie miała zamiaru nic powiedzieć. Odepchnęła kuzynkę i nadal szła przed
siebie. Nagle stanęła i zamknęła oczy. Wokół niej zaczął wiać potężny wiatr,
przez który nikt nie mógł się do niej dostać. Lily płakała. Podniosła różdżkę
wysoko do góry i wrzasnęła. Z różdżki jakby wyleciała wielka błyskawica. Wiatr
wirował tak, jakby stała w środku welkiego tornada. Zagrzmiało. Błyskawica
nadal błyskała z końca jej różdżki. Po chwili Lily upadła na kolana. Błyskawica
zniknęła. Tornado wokół niej się rozpłynęło. Padał deszcz.
-
LILY! – Harry podbiegł do niej. – Lily! Co się stało?!
-
Dementorzy… Oni nie mogą… Scorpius jest niewinny.
-
Cii – Harry przytulił córkę. – Będzie dobrze…
Nadszedł ten dzień. Dzień Pocałunku
Dementora. Lily pojechała pociągiem do Londynu. Na peronie czekał na nią
przedstawiciel Ministerstwa Magii.
-
Dzień dobry, panno Potter – uśmiechnął się sztucznie. - Proszę za mną.
Wyszli
ze dworca. Wsiedli do samochodu i pojechali do Ministerstwa. Gdy już się
znaleźli w Ministerstwie Magii, ludzie patrzyli na Lily ze współczuciem. Pewnie
cała ta sytuacja była opisywana w „Proroku Codziennym”. Razem z
przedstawicielem Lily zjechała windą do Departamentu Tajemnic. Przed wejściem
na salę rozpraw czekała na nią jej mama Ginny.
-
Lily, skarbie – Ginny uściskała córkę. – Tak mi przykro…
Lily
pociągnęła nosem.
-
Przepraszam, ale powinny już panie wejść do środka – powiedział chłodno
przedstawiciel Ministerstwa.
-
Dobrze – oznajmiła Ginny i obie weszły do sali.
Na
środku nie było krzesła. Stał tam chłopak. Dłonie miał zakute łańcuchami.
Lily
nie mogła oderwać od niego wzroku. Usiadła na ławie obok Ginny i patrzała na
Scorpiusa, który czekał na wykonanie wyroku. Spojrzała przed siebie. Zobaczyła
rodziców Scorpiusa, Dracona Malfoy’a z żoną Astorią. Scorpius stał wpatrzony w
ziemię.
Nagle
na salę weszło pełno urzędników.
-
Witam – odezwał się jakiś starszy mężczyzna. Prawdopodobnie był to minister
Magii. – Zostaliście tutaj państwo wezwani na egzekucję Scorpiusa Malfoya,
winnemu zabicia 22 uczniów Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Jeśli
ktoś ma cos do powiedzenia, proszę podnieść rękę. Nikt? Dobrze. W takim razie
proszę wpuścić dementora.
Nagle z góry wyleciała wielka
zakapturzona postać. Zrobiło się zimno. Dementor powoli szybował w stronę
Scorpiusa…
-
CHWILA! STOP! – krzyknęła Lily, a dementor się zatrzymał. Scorpius podniósł
głowę i spojrzał na nią z niedowierzaniem. Najwidoczniej nie wiedział, że ona
tu będzie.
-
Tak, dziecino? – spytał Minister Magii. – Co takiego się stało, że przerywasz
wykonanie wyroku?
-
Czy mogłabym tylko chwilę porozmawiać z Scorpiusem, znaczy się, z oskarżonym? –
wstała i spojrzała błagalnie na Ministra.
-
Dobrze. Ale nie długo. Macie pięć minut – Minister wstał i nakazał innym wyjść
z sali.
Lily
wyszła zza ławy i podeszła do Scorpiusa. Pierwsze co zrobiła, to przytuliła go.
Bardzo mocno. Byli już sami.
-
Lily, co tu robisz? – spytał ochrypłym głosem.
-
Ministerstwo kazało mi być przy tym… - starała się być opanowana, ale wybuchła
płaczem. – Oni nie mogą! Jesteś niewinny! To nie ty!
-
Nie ma na to dowodów… - nagle wymusił uśmiech. – Cieszę się, że jesteś ze mną.
Tutaj i teraz… I że mi wierzysz.
-
A czemu miałabym nie wierzyć? Nie zrobiłbyś tego! Nigdy! Nie mogą ci tego
zrobić!
-
Lily, teraz już nic nie zmienisz. Jedyne, co zmieniłaś, to moje nastawienie do
tego wszystkiego. Teraz jestem gotowy. Bo wiem, że osoba, którą kocham, wierzy
w moją niewinność…
Lily
ujęła jego twarz w dłonie. Głaskała jego policzki. Łzy lały się obficie z jej
oczu. Patrzała w jego szare oczy. Widziała w nich smutek, żal, ale też lekkie
szczęście. Ponownie go przytuliła. Stali
tak do czasu gdy na salę ponownie weszli urzędnicy, Minister, Ginny i rodzice
Scorpiusa.
-
Kocham cię – szepnęła mu do ucha.
Wszyscy
zajęli swoje miejsca.
-
Panienko? Przepraszam, ale czas minął. Proszę odejść od oskarżonego.
Lily
odsunęła się od Scorpiusa. Spojrzał mu w oczy po raz ostatni. Odwróciła się,
przeszła parę kroków w kierunku swojego miejsca, ale nie wytrzymała i podbiegła
z powrotem do blondyna i pocałowała go w usta.
-
Panno Potter! – Minister podniósł głos. – Proszę odejść od oskarżonego!
Lily
nie zwracała na jego krzyki i dalej całowała Scorpiusa. Gdy przestała, złapała
go za ramiona.
-
Pamiętaj, że cokolwiek się stanie, jesteś niewinny – mówiła tak, że wszyscy
słyszeli. – Wierzę w to. Od początku w to wierzyłam. – mówiła dalej przez łzy,
które lały jej się z oczu jak szalone. Na jej twarzy widniał lekki uśmiech. – Kocham
cię i zawsze będę.
-
Ja ciebie też, Lily – wypowiedział to tak czule, że Lily się jeszcze bardziej
rozkleiła. – Teraz się nie boję. – uśmiechnął się. – Żegnaj, Lily.
-
Żegnaj, Scorpius… Jakby coś, to patrz ciągle na mnie… Jak wtedy, w Boże
Narodzenie - uścisnęła go i nie spuszczając go z oczu poszła na swoje miejsce.
Oboje się uśmiechali do siebie. Lily ciągle leciały łzy.
-
Wypuścić de mentora – wydał rozkaz Minister Magii.
Dementor
znowu szybował w stronę Scorpiusa, a on zerknął na swoich rodziców. Draco i
Astoria kiwnęli głowami. Ich syn odpowiedział im tym samym. Jego wzrok
powędrował znowu na Lily. Był szczęśliwy, że swoje ostatnie sekundy może
spędzić w otoczeniu osób, które najbardziej kochał. Patrząc na Lily, z oka
poleciała mu łza.
-
Dziękuję ci – powiedział.
Dementor
zbliżał się coraz szybciej.
4
metry.
Popatrzał
na rodziców, obdarzając ich szerokim uśmiechem.
3
metry.
Scorpius
uśmiechnął się do Lily.
2
metry.
Wypowiedział
znowu słowa „Kocham cię”.
Metr.
Spojrzał
prosto na dementora, który już zabierał się za wyssanie z niego duszy.
Zaczęło
się. Dementor powoli wysysał z niego szczęście, którego w Scorpiusie teraz nie
brakowało.
Trwałoby
to dalej, gdyby nie głośny huk otwierania drzwi.
-
ZATRZYMAĆ PROCES! – na salę wkroczył Harry Potter. Za nim Hermiona i Ron
Weasleyowie i profesor Minerwa McGonagall. Dementor odwrócił się w ich stronę.
– CHŁOPIEC JEST NIEWINNY! OTO DOWÓD!
Dwóch
aurorów wprowadziło na salę mężczyznę o czarnych, kręconych włosach sięgających
mu do ramion. Na twarzy miał szyderczy uśmiech.
-
Ten oto człowiek, to Aureliusz Bradley, były śmierciożerca. Chciał się zemścić
na Harry’m za to, że Czarnego Pana już nie ma. – zaczęła mówić Hermiona. –
Swoją zemstę chciał zrealizować już około cztery lata temu, gdy wjechał
specjalnie samochodem w jego córkę Lily, na której Harry’emu bardzo zależy.
Zamknięto go w mugolskim więzieniu na 10 lat. Niestety. Ostatnio uciekł.
Godzinę temu, napadł na Harry’ego Pottera. Na szczęście ja, profesor McGonagall
i Ron byliśmy w pobliżu.
-
Gdyby nie wy, Potter by już zdechł! – krzyknął Aureliusz. – A ta jego córeczka
już dawno powinna w grobie leżeć! – wrzasnął i jeden z aurorów doprowadził go
do porządku.
-
Gdy go obezwładniliśmy, przyznał się do wszystkiego – oznajmiła Hermiona.
Wszyscy
byli zszokowani. Dementor poszybował w górę i zniknął.
-
Tak więc… W zaistniałej sytuacji… - zabrał głos Minister. – Scorpius Malfoy
zostaje oczyszczony z zarzutów i uznany jako niewinny.
Lily
zakryła usta dłońmi. Czuła, że zaraz wybuchnie ze szczęścia. Szybko wstała i
pobiegła do Scorpiusa, który miał już ręce wolne od łańcuchów. Rzuciła się na
niego, płacząc ze szczęścia. Scorpius był trochę osłabiony przez to wszystko i
oparł się lekko o Lily, odwzajemniając uścisk.
-
Wiedziałam, wiedziałam! Wiedziałam, że tego nie zrobi! Że coś mu przeszkodzi! –
mówiła Lily.
W
tym momencie podszedł do nich szybko Draco i uściskał ich oboje. Astoria
zrobiła to samo. Scorpius podszedł do Harry’ego, Rona, Hermiony i profesor
McGonagall.
-
Dziękuję – wypowiedział to słowo, jakby wyznawał im miłość. Wszyscy go
uściskali.
Najbardziej
wdzięczny Harry’emu był Draco, który co chwila mu dziękował.
Radość trwała bardzo długo.
Aureliusza zabrano do Azkabanu, gdzie miał czekać na rozprawę.
Dwa dni po odwołaniu wyroku, Lily i
Scorpius wrócili do Hogwartu. Scorpiusa wszyscy witali jak bohatera. Wszyscy
też przeczytali relację z rozprawy w ‘Proroku Codziennym”. Gratulowali im
takiej postawy w obliczu śmierci.
Nauczyciele
postanowili wydać ucztę z okazji oczyszczenia Scorpiusa z zarzutów, a potem
imprezę dla uczniów. Gdy Lily weszła do Wielkiej Sali, zobaczyła przy stole
Gryfonów Amelię. Rzuciła się w jej stronę. Przyjaciółki uściskały się mocno.
Potem zrobiła to samo z Dianą i Nadią.
-
Szkoda, że nie ma tu Evy… - powiedziała Nadia.
-
Ona zawsze była, jest i będzie z nami – powiedziała Lily. – Tutaj – wskazała na
serce.
Uczta minęła w miłej atmosferze.
Wszyscy wypytywali Scorpiusa i Lily, o to co czuli podczas rozprawy. Oni
odpowiadali otwarcie i bez żadnych przekrętów.
Po
uczcie (trwała do 22.00) stoły rozsunęły się pod ściany i zaczęła się impreza.
Lily i Scorpius byli tak rozchwytywani, że odnaleźli się dopiero około trzeciej
nad ranem. Potańczyli trochę, pogadali jeszcze z innymi, zjedli coś, wypili i
udali się na spacer.
Szli
po szkole trzymając się za ręce. Drogę oświetlały im tylko pochodnie. Dotarli
na Wieżę Astronomiczną. Nawet tu było słychać muzykę z Wielkiej Sali.
-
Panno Potter, czy zechce pani ze mną zatańczyć? – spytał Scorpius, kłaniając
się jej.
-
Ależ oczywiście, panie Malfoy – podeszła do niego. Objął ją w talii. Ona
zarzuciła mu ręce na szyję. Tańczyli tak z kilkanaście minut. Kiedy skończyli
podeszli do barierki. Była piąta rano. Powoli zaczynało świtać.
-
Ale tu pięknie, prawda? – Lily spojrzała na Scorpiusa, który już od jakiegoś
czasu się w nią wpatrywał. Podszedł do niej i przytulił tak, że dotykali się
czołami.
-
Czy już kiedyś mówiłem ci, że masz piękne oczy? – spytał.
-
Raz, dwa, może trzy… Ewentualnie tysiąc – odpowiedziała.
-
Masz piękne oczy, Potter – pocałował ją.
Był
piękny poranek 31 marca. W powietrzu było już czuć wiosnę.
KONIEC.
*****
Na wstępie... Przepraszam, że to nie rozdział, ale totalnie straciłam wenę w tym tygodniu. Miałam też sporo nauki. No, ale to przetrwałam i już jutro zabieram się za rozdział :D
Co do miniaturki:
Konkurs, w którym zajęła drugie miejsce, był na stronie facebookowej "Zacne Avada, Milordzie".
Miniaturkę dedykuję Marcie M. <3 Mojemu kochanemu anonimowi :)
No i oczywiście Adriannie! :*
~*~
Jeśli miniaturka Wam się spodobała i chcecie więcej takich tekstów, to piszcie w komentarzach :D Z chęcią coś nowego wymyślę :3
~*~
A teraz papa <3
Wasza zmordowana nauką, ale wciąż szukająca weny, Eveneth xx
Pierwsza :D hyhyhyh :D Przypadeg? 3:)
OdpowiedzUsuń1. Dziękuję za dedykację <3
OdpowiedzUsuń2. Chcę więcej takich pięknych miniaturek <3
3. Dużo nauki, hm? 3:) Już ja znam prawdęXD
4. Masz mi tu szybko zaległości nadrobić, a nie tak sobie odpuszczasz *_*
5. Tytuł miniaturki jest genialny :D
6. Miniaturka jest wspaniała *0*
7. Parring niezwykle oryginalny :D
8. Jakie to było piękne!
9. Łezka się w oku zakręciła :'( Jak ci dementorzy krążyli nad biednym Scorpiusem, a Lily wyznała mu miłość...
10. Akcja na Pokątnej genialna :D Uśmiałam się :'D
11. Święta i chodzący po stole Scorpius? Super!
12. Smutno mi, bo zabiłaś Evę :'(
13. Zakończenie idealne :D Wiosna *_*
14. Aureliusz - co za DEBIL?! -_-
15. Draco i Astoria! Draco najlepszy! :D Taki kochający ojciec :D
16. Przepiękne to było <3
17. Pozdrawiam Cię cieplutko, kotynieńku! :*
18. Życzę dużo weny <3
19. LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! LUMOS! (mam nadzieję, że tyle wystarczy XD)
20. Twoja oddana, Adrianna Salvatore *_*
Ach.. dziękuję panno Salvatore <3
UsuńBardzo mi się spodobało, normalnie nowy i bardzo fajny "Harry Potter" z czego byłby "Lily Luna Potter".
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba i po raz pierwszy z tylu blogów, które oglądałam ten mi się najbardziej spodobał i będę na bierząco. Co mi się podoba? Pomysł, wyjątkowy pomysł, nawiązanie do książki (niektóre imiona, miejsca itd...) i miłość między kimś z Malfoy'em. To ostatnie mnie zachwyciło i zadomawiam się na dłużej. Postaram się dodawać komentarze jak najczęściej i oczywiście dodaję się do obserwatorów :)
Och dziękuję <3
UsuńBrak mi słów, aby określić jakie to jest zajebiste *.* . Genialne, cudowne, wspaniałe!!! Scena na pokątnej była świetna :D. A to jak Scorpius powiedział chodząc po stole, że jest w niej zakochany! Skąd bierzesz te wszystkie pomysły?! Scena o tym jak dementor miał wyssać duszę i co potem ahh!!! Więcej miniaturek i czekam na nowy rozdział! :) Tak szybko mi się to czytało i nie mogłam się oderwać! Masz napisać książkę i dać mi jeden egzemplarz z autografem :D. P.S. Wspomniałam, że to po prostu BOSKIE?!
OdpowiedzUsuńDziękuję :3
UsuńA pomysły biorą się z głowy :D
Jak w tym konkursie miałaś drugie miejsce to kto miał pierwsze ? J.K. Rowling ? :D
OdpowiedzUsuńPewnie tak *^*
UsuńHahaha! :D
UsuńPierwsze miejsce zajęła jakaś Zuzanna, ablo Asia. Nie pamiętam xD
*Uważaj znowu będę piszczeć*
OdpowiedzUsuńAAAAAAAAAAAAAAA..... Muszę powiedzieć że to było cudowne!
Szczerze mówiąc przekonałaś mnie do tego paringu!
Kiedy czytałam, ręce opadały mi ze zdumienia i zachwytu!
A tak na marginesie to.. Mmmm Scorpius taki przystojny, podobny do taty. <3
Trochę żałuję że nie dodałaś nowe rozdziału, byłam taaaaka ciekawa i nadal jestem!
Ale nie zawiodłaś mnie tą miniaturką.
Pisz, pisz bo czekam.
Weny życzę. :**
Koniec Psot
~~Reducto
AAAAAAAAAAA dziękuję <333
UsuńTO JEST ŚWIETNE!
OdpowiedzUsuńŚwietne, fantastyczne, cudowne *-*
Jeszcze nigdy tak nie ryczałam przy czytaniu jakiegokolwiek tekstu na blogach <3
Tak mnie to wciągnęło, że żałuję, że jest takie krótkie
Wspaniale piszesz, dziwię się że zajęłaś 2 miejsce :C
Czekam na rozdział i więcej miniaturek <3 <3 <3
Miło mi to czytać *-*
UsuńDziękuję <3
Wspaniały, świetny, genialny, cudny, fantastyczny...... nie wiem jeszcze jakich słowów użyć, żeby wyrazić to jak bardzo mi się podoba :)))
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpiwością na następny rozdział!
Dużo weny!!
Pozdrawiam :D
~Lil
oj dziękuję :*
UsuńPiękne <3
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie ;*
UsuńZyskałaś czytelniczkę.
OdpowiedzUsuńDziękuję ci za te piękne emocje, które pozwoliłaś mi poczuć czytając twoją twórczość.
Jeszcze tu wrócę!!! Błahahahahahahaha!!!
Pozdrawiam. I weny.
*lu*
*lumos*
Jej! :D
UsuńDziękuję <3
Zyskałaś czytelniczkę.
OdpowiedzUsuńDziękuję ci za te piękne emocje, które pozwoliłaś mi poczuć czytając twoją twórczość.
Jeszcze tu wrócę!!! Błahahahahahahaha!!!
Pozdrawiam. I weny.
*lu*
*lumos*
Zyskałaś czytelniczkę.
OdpowiedzUsuńDziękuję ci za te piękne emocje, które pozwoliłaś mi poczuć czytając twoją twórczość.
Jeszcze tu wrócę!!! Błahahahahahahaha!!!
Pozdrawiam. I weny.
*lu*
*lumos*
Zyskałaś czytelniczkę.
OdpowiedzUsuńDziękuję ci za te piękne emocje, które pozwoliłaś mi poczuć czytając twoją twórczość.
Jeszcze tu wrócę!!! Błahahahahahahaha!!!
Pozdrawiam. I weny.
*lu*
*lumos*
Piękne...
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńJednym słowem CU-DOW-NE!
OdpowiedzUsuńNie da się inaczej określić tej miniaturki.
Pisz takich więcej!
Pozdrawiam i życzę dużo weny,
Catherine
http://youaremyhorcrux.blogspot.com/
DZIĘ-KU-JĘ <3
UsuńCudowne <3 *o*
OdpowiedzUsuńPisz, pisz więcej :D Masz taki fajny styl pisania... Zazdroszczę <3
Życzę dużo, dużo weny, pozdrawiam :D
http://chelseavanessafaithselene.blogspot.com/
PS. Tak się wciągnęłam w przygody Lucy, że dwa razy dziennie wchodzę sprawdzić czy nie ma nowego rozdziału :D
Dziękuję <3
UsuńHeh, rozdział będzie dzisiaj, o ile zbiorę moje myśli i go napiszę w końcu e.o XD
Jezus Maria, popłakałam się 2/3 razy i chyba polubiłam Scorupisa. (czy jakoś tam)
OdpowiedzUsuńTo super :D
Usuńcudowna miniaturka ;*
OdpowiedzUsuńpiękna, śliczna, niesamowita, fantastyczna <3
Jestem chyba najgorszą czytelniczką na tym pojebanym świecie. Wstyd mi, że dopiero teraz komentuję to cudo ♥ Poryczałam się, poryczałam tak jak nie ryczałam od piątku! To najlepsza miniaturka z tym paringiem jaką w życiu czytałam! "Jesteś świetny!" -ten tekst i szczerość Lily mnie powaliły :D No i oczywiście mój kochany Scorpius, syn MOJEGO (nie żadnej Astorii -,-) Draco, zakochał się w Lilce! Jakie to słodziuuuutkie! Kolejny tekst, który mnie kompletnie rozwalił to "Jestem Luna... Znaczy Lily!" -to było przecholernie zabawne xDDD Jeszcze jak ona na koniec go pocałowała *-* To było ZAJEBISTE!!! No bo nie ma to jak całować nowo poznaną osobę, co nie Lily? A jak, Zgredku! No i jeszcze do tego spieprzyła :D Potem te wszystkie sceny w Hogwacie, pocałunek, kłótnie, małe sprzeczanie... CUDOWNE ♥ No i oczywiście to wyznanie przed całą Wielką Salą. A jak! Przecież trzeba zrobić show, taka już natura Malfoyów, co nie Scorpi? Oczywiście, mamusiu! Jak to pięknie brzmi "mamusiu" :D Potem to całe przykre wydarzenie i moja kochana Eva zginęła ;______; Jak widzisz poryczałam się, bo ją uwielbiam! Po prostu tak mi było smutno kiedy wyobraziłam sobie jej martwe ciało ;C Potem Scorpius, mój kochany syneczek, oskarżony o to! Toż to skandal! Zaraz zapierdalam do Ministerstwa i powybijam tych wszystkich pojebanych mutantów! To pożegnanie Lily i Scorpiego... Zakochałam się w tym ♥ Potem został uniewinniony, a ja z takim wielgaśnym "ALLELUJA!!!!!". Tak to jest jak twojego syna dementorzy nie całują! :) No i na koniec "Ona zawsze jest z nami. Tu... -wskazała na serce", a ja znowu się poryczałam! Ta Lilcia jest taka mądra! Jak ja ją uwielbiam! Tak Lily, możesz mówić do mnie "mamo" :D KOCHAM CIĘ, EVENETH I TWOJĄ ZAJEBISTĄ MINIATURKĘ ♥ ♥ ♥ ♥ Co tu więcej pisać? Chcę więcej takich cudeniek :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, jeszcze raz przepraszam :P
Panna Zgredkowa
Mój Boże, nie wiem od czego zacząć *v* ;O
OdpowiedzUsuńTo było pięęęknee. W kilku miejscach naprawdę się poryczałam :'(( Ale od początku..
Po pierwsze- genialny, trafny i zaciekawiający tytuł. Pomysł jeszcze lepszy. ^_^ Oryginalny, co podziwiam ponad wszystko.
Biedna, mała Lily i głupia, brzydka ciężarówka -__- No, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło..? xd Jedziemy na Pokątną! :D Rozmowa Lily i Scorpiusa była taka słodka :') I tan całuśny incydent.. Jak z bajki! Nie no, urzekło mnie to :) No i Hogwart *o* Rozmowa w Boże Narodzenie (oraz poprzedzające ją spotkanie) była po prostu... Awww.. Zakochałam się w niej :') Śmiechłam XD Tu po raz pierwszy łezka zakręciła się w oku, ale ze wzruszenia *u* Ach, ci Malfoy'owie, muszą zrobić przedstawienie, a jak! O popatrz, ze stołu zrobię wybieg, będę największą gwiazdą! TAK TRZYMAĆ. XD
No, ale ty przecież nawet nie dasz się tym nacieszyć, bo jakiś zakompleksiony, psychiczny, wredny, żałosny, stary, brzydki smród nie jest w stanie się powstrzymać od zrobienia KABOOM. Tu rozryczałam się na całego i jak będę musiała wymieniać komputer, bo łzy go uszkodziły to Ty płacisz za naprawę! Dlaczego Eva? Hę? To było podłe. Czytając dalej moja reakcja był mniej więcej taka: DLACZEGO DO JASNEJ CHOLERY SCORPIUS?? :OO (i jeszcze parę ton przekleństw i użalania się nad okrucieństwem tego świata, w przerwach między zużywaniem kolejnych paczek chusteczek higienicznych :) Ja serio nie wiem dlaczego przeżywam opowiadania bardziej niż własne życie ;--;) Ale teraz, bezzwłocznie patatajam do Ministerstwa i gołymi rękami zarąbię wszystkich, którzy perfidnie śmieli oskarżyć młodego Malfoy'a o taki niewybaczalny czyn. Zastanawiam się co po oni chcieli, żeby Lily była świadkiem...eee... ich chorych, dzifnych, satanistycznych rytuałów z dementorami.. :((( Przez chwilę Myślałam, że serio zamienisz Scorpiusa w przeżute flaki z olejem ;__; Jednak jego pożegnanie z Lily był następną rzeczą, która doprowadziła mnie do płaczu. Być tak szczęśliwie zakochanym, żeby być gotowym na śmierć? Tak wiem to zdanie było nielogiczne, ale nie umiem inaczej tego ubrać z słowa.. Na szczęście (a dla niektórych może i nieszczęście) moje UFFF zatrzęsło fundamentami domów w promieniu mili.
A zakończenie było po prostu jak z baśni. *O*
***
Jezu, ile literek tu naskrobałam! Nawet tego nie czytam jeszcze raz, więc wybacz mi wszystkie literówki, zdania plecione trzy po trzy i ogólnie wszystko, co każda polonistka pożegnała by zgonem :)
Świetna, fantastyczna, genialna miniaturka. Jestem nią po prostu w niebo wzięta. Naprawdę, odlatuję na chmurce i będę ciskać w Ciebie piorunami jeśli nie napiszesz ich więcej! Doskonale Ci to idzie. Wszystko Ci doskonale idzie... Więc życzę weny, LUMOS!
Twoja najnajnajwiększa fanka.
Fili :3
Jejku, cudne to było! *0*
OdpowiedzUsuńAHEKANHERLKANHDAJ <3
Wszystkie momenty były ciekawe, żadnych nudnych wątków.
Super pomysł z tym wybuchem! :D
Co prawda smutne, ale cóż akcja musi być ;c (y)
To jest świetny materiał na film, na pewno już na książkę! ;3
Proszę pomyśl kiedyś nad tym XD
Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję za ten cudny rozdział *o*
Mam nadzieję, że kiedyś to powtórzysz xd
Pozdrawiam. :3
Śliczne <3
OdpowiedzUsuńGdy czytałam tą miniaturkę normalnie płakałam!
A w pewnych momętach miałam motylki w brzuchu chociaż czytam tą opowiastkę drugi raz!
Dodałam twojego bloga do zakładek bo bardzo mi się podoba twoję pisanie zaczynając od tej jakże wspaniałej miniaturki kończąc na prześlicznym opowiadaniu i mam pewną nadzieje że będzie długie jak moda na sukces.
Będąc w temacie opowiadania to uporałam sie z nim szybko bo w 7godzin czytając bez przerwy!I muszę przyznacz że czuję lekki nie dosyt i cierpliwie czekam na kolejny rozdział licząc że Lou będzie jednak z Harrym. Lubię Draco ale uważam że lepszy dla niej był by Potter.Nie pogardze też śliczną miniaturką.Pozdrawiam.
Życzę baaardzo duuużoo weny.
Twoja wierna fanka.
super fragment :)
OdpowiedzUsuńbluzy harry potter sklep internetowy potterheads
Świetne opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńAle czy ja tego... Nie wstawiałaś tego gdzieś, kiedyś??? Mam wrażenie, jakbym to już czytała XD
W każdym razie przejechałaś po tubkach z emocjami walcem, pozostawiając po sobie puste, wygniecione plastiki... Zupełnie jak przy malowaniu obrazów farbami, tyle że ty wymalowałaś historię słowami... *-*
C U D O W N E <3
Dużo weny i żelków życzę
Żelcio
Ps. Zapraszam ;)
Usuńhttp://sunterstory.blogspot.com/
CUDOWNA MINIATURKA *-*
OdpowiedzUsuńPopłakałam sie z 2 razy.
A najbardziej mi się podobał fragment jak Scorpius wyznał Lily miłość *-*
Super miniaturka! Scorpus wyznający miłość chodząc po stole i te jego teksty i bezczelność! A Lily taka ostra jak babcia imienniczka. Śmiałam się jak szalona. A ten moment w Ministerstwie, ta ich rozmowa genialna! Nie wspominając o tym śmierciożercy Aureliuszu Bradley. LUMOS!
OdpowiedzUsuń