czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 2: Mała lekcja historii

Przez kilka minut siedziałam z przerażeniem wymalowanym na twarzy i wpatrywałam się w ruszające się postacie na tajemniczym zdjęciu. Zaczęłam wodzić wzrokiem po każdej postaci, gdy nagle zamarłam. Zobaczyłam bardzo podobną do siebie blondynkę. To była moja mama… Co ona robiła na dziwnym, ruszającym się zdjęciu?...
            Obok mamy stała równie piękna, rudowłosa kobieta, a wokół nich kilku mężczyzn. W jednym z nich rozpoznałam mojego tatę.
Wszyscy byli uśmiechnięci i wyglądali na prawdziwych przyjaciół. Skoro nimi byli, to czemu rodzice nigdy o nich niewspominani? Chociażby najmniejsza informacja?
            Po chwili rozmyślania odłożyłam zdjęcie i wyciągnęłam ze skrzyni stary album i otworzyłam go. Na pierwszej stronie widniała fotografia czterech dziewczyn – dwóch blondynek, rudej i czarnej. Było podpisane „Mary, Bella, Dori i Lily”, no i oczywiście dziewczyny się ruszały. Na następnej stronie było zdjęcie tych samych dziewczyn z pięcioma chłopakami. Podpisz zdjęcia: „Z Huncwotami i Igorem”. Imię ‘Igor’ otaczało pełno malutkich serduszek.
            Przewracałam kolejne strony albumu. Wszędzie były zdjęcia przyjaciółek, mniemanych Huncwotów i mojego taty Igora. Szczególnie zainteresował mnie jeden fotos, na którym mama całowała się z tym najprzystojniejszym Huncwotem, a nad nimi stał tata, trzymając butelkę z płynem koloru soku jabłkowego, podpisaną „Ognista Whisky”. Dziwne! Mama całowała się z jakimś przystojnym facetem, a tata na to nic?! Może nie byli wtedy jeszcze parą.
            Kolejne fotografie… Zaręczyny rodziców, ich ślub, mama i jej rudowłosa przyjaciółka obydwie w ciąży. Następne zdjęcie przedstawiało dwa niemowlaki. Jeden trzymał w małej rączce srebrny pierścionek i co chwila chciał włożyć go do buzi, natomiast drugie dziecko patrzało na swojego towarzysza i ciągnęło go za bluzeczkę. Spojrzałam na podpis zdjęcia. „Pierwsze, nieoficjalne zaręczyny Lucy i Harry’ego!”.
Z uśmiechem przewróciłam kartkę. No, no, no! Czyli miałam „narzeczonego”!
Ostatni fotos przedstawiał przystojnego mężczyznę z około rocznym dzieckiem na rękach. Z opisu dowiedziałam się, że to Syriusz i ja.
            Zamknęłam album i zaczęłam znowu myśleć nad tym, czemu nigdy nie poznałam tych ludzi. Może rodzice się ich wstydzili?... Sięgnęłam do skrzyni po jakiś list, który leżał z wierzchu. On rozwiał wszystkie moje wątpliwości.

            Droga Isabelle i Igorze…
Lily i James nie żyją. Zostali zabici przez Sami-Wiecie-Kogo. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że to Syriusz ich wydał.
Jeśli chodzi o Harry’ego, to się nie martwcie. Hagrid na polecenie Dumbledore’a zabrał go do siostry Lily – Petunii. Nie uważam, aby to było dla niego dobre, ponieważ Petunia nie lubiła zbytnio Lily I Jamesa, no ale cóż.
Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać próbował też zabić Harry’ego, jednak to mu się nie udało. Zaklęcie się odbiło od malca i trafiło w Sami-Wiecie-Kogo. Takim sposobem wyparował. Nie ma go. Oczywiście Dumbledore twierdzi, że to tylko kwestia czasu, zanim się odrodzi.
A i jeszcze jedno. Dumbledore kazał wam przekazać, że jeżeli chcecie chronić Lucy, to nie wyśle jej listu z Hogwartu. Mała o niczym się nie dowie i będzie wieść z wami normalne, mugolskie życie…
            Decyzja należy do was.
                                                                                                          Remus

            Przeczytałam list jeszcze kilka razy. Nic praktycznie z tego nie rozumiałam. Przed czym rodzice mieliby mnie chronić? Czy coś kiedykolwiek groziło mojej rodzinie? Kto to Syriusz, Remus, Harry, Lily i James? Kim jest Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać i… Chwila!
Jeszcze raz dokładnie przeczytałam tekst. Tak. Teraz nie mam żadnych omamów. Tu wyraźnie wystąpiło słowo „zaklęcie”.
            Nagle usłyszałam trzask dochodzący z dołu i głos taty
- Isabelle…
- Tak, Igorze?
Podeszłam do drzwi gabinetu, aby lepiej słyszeć rozmowę rodziców.
- Już czas. Jest poważniej niż myśleliśmy. Musimy się przeprowadzić do Londynu.
- Ale… - głos mamy zadrżał. – Nie! Nie możemy ponownie brać w tym udziału!
- Kochanie… Oni nas potrzebują.
- Wiem, Igorze, ale pomyślałeś o Lucy?! Przecież to będzie dla niej szok, kiedy dowie się prawdy! Mieliśmy ją chronić… To dlatego nie poszła do Hogwartu!
            Zaczęłam powoli i cicho schodzić po schodach do salonu.
- Isabelle… Lucy na pewno to zrozumie. To mądra dziewczyna. A teraz najbezpieczniejszym miejscem będzie dla niej właśnie Hogwart. Rozmawiałem już z Dumbledorem. Przyjmie Lucy do szkoły.
            Byłam już przed wejściem do salonu. Serce biło mi jak oszalałe.
- Martwię się o nią – Bella pociągnęła nosem.
            Tak, mówię czasami do rodziców, lub o rodzicach po imieniu. Ale spokojnie, pozwolili mi. Taki mały przywilej.
- Ja też… Ale pomyśl! Jeśli teraz przeniesiemy się do Londynu, to Snape i McGonagall nauczą jej podstawowych zaklęć, eliksirów i innych różnych rzeczy. Zapozna się też z młodymi Weasley’ami i tą przemiłą Hermioną Granger. Z tego, co wiem, to jest najlepszą uczennicą w szkole i też mogłaby trochę podszkolić Lucy. Przynajmniej nie zacznie od zera.
            Stałam w milczeniu i nie wierzyłam własnym uszom. Zaklęcia? Eliksiry? Hogwart? Inne różne rzeczy? Dobra… To ostatnie mnie nie zszokowało.
- Dobrze, ale jak coś jej się stanie, to będzie z tobą źle – powiedziała ostro mama, po czym westchnęła. – Tylko boję się, że będzie tak, jak piętnaście lat temu, a może i gorzej. Teraz on jest o wiele silniejszy niż wtedy… Skąd mamy pewność, że i tym razem uda nam się go pokonać, lub przed nim bronić? Szczególnie teraz, po jego odrodzeniu?
            No i w tym momencie skojarzyłam fakty. Wiedziałam już, o czym i o kim jest mowa. Wolnym, lecz pewnym krokiem weszłam do salonu.
- Czyli to prawda? Ten Dumbledore miał racje? Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać powrócił? – spytałam.
            Mama upuściła szklankę z sokiem pomarańczowym, a ta rozbiła się na drobne kawałki. Tata był tak zszokowany, że włosy stanęły mu trochę dęba.
- S-skarbie… Skąd ty…? – wyjąkała mama.
- Miałam zrobić porządki w papierach taty. W jego gabinecie znalazłam taką wielką skrzynię i ...
- Igor! – syknęła Isabelle przymrużając powieki. – Prosiłam cię, abyś schował tę skrzynię!
- No i schowałem – uśmiechnął się tata. – Obłożyłem ją wokoło małymi kartonami…
- Mi chodziło o zaklęcie zmniejszające, albo zaklęcie Kameleona! Chwila… Ty to zrobiłeś specjalnie!
- Ale co niby?
- Wiedziałeś, że Lucy jest na tyle ciekawska i znajdzie tę cholerna skrzynię!
- Skarbie, ja…
- Możecie w końcu przestać się kłócić i łaskawie mi wyjaśnić, o co w tym wszystkim chodzi? – wtrąciłam trochę poirytowana. – Proszę?...
            Zapadła cisza, którą przerwała mama, wcześniej dając znaki wzrokowe tacie.
- Kochanie… chodzi o to, że…
- Jesteś czarownicą! – wykrzyknął entuzjastycznie tata, przez co otrzymał kolejny piorun wzrokowy od mamy.
            Chwilę stałam w osłupieniu patrząc to na Igora, to na Bellę. No cóż. Po tym wszystkim, co dzisiaj zobaczyłam, przeczytałam i usłyszałam, to wiadomość, że jestem czarownicą jakoś zbytnio mnie nie zdziwiła. Wręcz przeciwnie. Poczułam ucisk w brzuchu i serce zaczęło mi bić jeszcze mocniej niż przedtem. Miałam coś w rodzaju tremy. Byłam mile zaskoczona.
- Ach… To wiele wyjaśnia – odparłam z uśmiechem.
- Czyli? – spytała Isabelle.
- Mamo, wybacz, ale przez ostatnie kilka lat cię okłamywałam. Nigdy nie byłam u fryzjera pod twoją nieobecność – zaczerpnęłam powietrza. – Ja zmieniam fryzurę za pomocą myśli.
- Za pomocą myśli? – mama wyszczerzyła się do mnie. W jej oczach była ekscytacja. – Igor! Słyszałeś?! Nasza mała Lucy jest metamorfomagiem!
- Meta-czym? – skrzywiłam się. Po raz pierwszy w życiu słyszałam taką nazwę.
- Metamorfomagiem, skarbie – oznajmiła spokojnie mama. – To znaczy, że możesz zmieniać nie tylko swoją fryzurę, ale i całą resztę!
- Kolory też? – spytałam podekscytowana.
- Jak najbardziej.
- Super! – usiadłam na kanapie obok Belli. – Ale czemu nie powiedzieliście mi o tym wszystkim wcześniej? O tej całej magii i w ogóle?...
            Tym razem głos zabrał tata.
- Coś myślę Lucy, że czas najwyższy na małą lekcję historii… - odparł i usiadł w fotelu naprzeciwko mnie.
- Zamieniam się w słuch!
- Hmm… No bo wiesz… Kiedyś żył na tym świecie pewien chłopiec. Nazywał się Tom Marvolo Riddle. Z pozoru wyglądał na normalnego i miłego chłopca. Z czasem zaczął zgłębiać swoją wiedzę w zakresie czarnej magii, aż w końcu stał się jednym z najpotężniejszych czarnoksiężników w historii… To właśnie on jest Tym, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać.
- Nie rozumiem… - wstałam i zaczęłam chodzić po salonie. – Przecież on nazywa się Tom Marvolo Riddle, a ty wypowiedziałeś właśnie jego imię… To znaczy, że popełniłeś przestępstwo, tak tato?
- Nazywał się, Lucy. On się tak nazywał. Od czasu, gdy stał się zły i potężny, obrał sobie inne, mroczniejsze imię.
- Jakie? – spytałam z nutką niepewności w głosie.
- Lord… Lord Voldemort.
            Na chwilę nastała głucha cisza. Nie wiem czemu, ale gdy usłyszałam TO imię, zadrżałam niespokojnie.
- L-Lord Voldemort?... Brzmi strasznie – powiedziała i usiadłam z powrotem obok mamy.
- Więc lepiej używaj zwrotu Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, albo Sama-Wiesz-Kto – uśmiechnęła się blado mama.
- Dobrze. Em... Tato? To koniec tej historii?
- Nie, nie. Teraz opowiem ci najważniejsze i dowiesz się, czemu do teraz nie wiedziałaś nic o magicznym świecie – Igor wstał i zaczął chodzić po salonie, tak ja przed chwilą – Otóż, Sama-Wiesz-Kto chciał zawładnąć światem magicznym. Wśród czarodziejów znalazł sobie zwolenników, zwanych Śmierciożercami. Razem z nimi zamęczał i mordował niewinnych mugoli, czyli ludzi pozamagicznych. Byli też czarodzieje, którzy za wszelką cenę chcieli powstrzymać Sama-Wiesz-Kogo i jego bandę. Tak właśnie 16 lat temu powstał Zakon Feniksa, do którego należeliśmy ja z mamą, oraz wiele naszych przyjaciół, znajomych… Niestety wiele z nich straciło życie – tata spuścił głowę.
            Usłyszałam jak mama pociąga nosem. Nagle przypomniałam sobie treść tajemniczego listu.
- Między innymi to Lily i James umarli? Zostali zdradzeni przez przyjaciela? – spytałam i przysunęłam się do mamy.
- Tak – Bella otarła łzę, która właśnie spływała po jej policzku. – Zabił ich osobiście… Ten, Którego… Ach… Voldemort! Chciał zabić też ich synka! Tego małego, słodkiego Harry’ego, ale zaklęcie się tak po prostu od niego odbiło i ugodziło samego V-Voldemorta… Z tego, co wiemy, Harry’emu została tylko blizna na czole w kształcie błyskawicy. Nic więcej… Tylko blizna… - teraz łzy spływały po jej policzkach, jakby brały udział w wyścigu.
- Wtedy uciekliście do Francji?
- Nie. Uciekliśmy kilka miesięcy wcześniej. Tak dokładnie, to dzień po twoim roczku – powiedział spokojnie tata. – To Albus Dumbledore, czyli dyrektor szkoły, do której zaczniesz uczęszczać we wrześniu, zaproponował nam ucieczkę. Zgodziliśmy się przeprowadzić do Francji. Postanowiliśmy zapomnieć o magicznym świecie. No, przynajmniej na jakiś czas. Uznaliśmy, że lepiej będzie, jeśli  częściowo zapomnimy, to zaczniemy żyć normalnie, jak mugolska rodzina. Między innymi, to wszystko ze względu na ciebie, Lucy. Baliśmy się o ciebie. To dlatego nie dowiedziałaś się o magii, dlatego nie dostałaś listu z Hogwartu. Wszystko przez to, że wciąż prześladowały nas myśli, że zwolennicy Sama-Wiesz-Kogo wytropią nas i się zemszczą, a przede wszystkim, że zrobią coś tobie – westchnął i uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. Odwzajemniłam ten uśmiech i objęłam mamę.
            Na początku wypowiedzi taty czułam się trochę zawiedziona i zła, ale potem zrozumiałam, że nic mi nie mówili o magii, tylko dla mojego bezpieczeństwa. Chcieli mnie chronić przed Lordem Voldemortem… Znaczy się… Ech… Wolę mówić Voldemort. Ładniej brzmi… Dobra! Wracając do tematu, nie mam za złe moim rodzicom tego, że nie powiedzieli mi o magii i o tej całej mrocznej przeszłości. Można powiedzieć, że w pewnym sensie wyrzekli się tego, kim byli. A byli czarodziejami.
 - To kiedy się przeprowadzamy? – wstałam i podeszłam do okna.
            Świeciło słońce, a na niebie nie było śladu ani jednej chmury. Jakieś dzieci grały w klasy na chodniku. Przypomniała mi się pewna scena z mojego życia. Miałam wtedy 5 lat i też grałam w klasy, tyle, że sama. Inne dzieci nie chciały się ze mną bawić. Uważały, że jestem dziwna. Bały się ze mną zadzierać, bo gdy byłam zła, lub szczęśliwa, wokół mnie działy się dziwne rzeczy. Teraz już wiem, że to była właśnie magia. Nieświadomie czarowałam.
            I właśnie wtedy, gdy miałam 5 lat i znowu samotnie się bawiłam, wydarzyło się coś zupełnie dla mnie niespodziewanego. Podeszła do mnie dziewczynka w moim wieku i spytała, czy może się ze mną pobawić. Tak właśnie poznałam Elisabeth Blue.
            Tamtego dnia zostałyśmy najlepszymi przyjaciółkami i byłyśmy praktycznie nierozłączne. Poszłyśmy razem do podstawówki i zostałyśmy przydzielone do jednej klasy. Tam znalazłyśmy wiele nowych przyjaciół. Wszystkich bardzo lubiłam, ale to Lizzy rozumiała mnie najbardziej. Kochałam ją jak siostrę.
            Możecie sobie tylko wyobrazić, co czułam, gdy po skończonej podstawówce, Lizzy wyjechała z rodzicami do Anglii. Od tamtego zdarzenia minęły 4 lata. Bardzo tęsknię za Lizzy. Piszemy do siebie listy, jednak to nie to samo, co rozmowa na żywo…
- Lucy? Halo? – moje rozmyślenia przerwał tata.
- Co? Ach… Tak. O co ja?... To kiedy wyjeżdżamy?
- Dzisiaj.
            Już chciałam coś powiedzieć, gdy nagle przez okno kuchenne wleciała sowa, upuściła list na stolik obok mnie i szybko wyleciała na dwór. Chwilę patrzałam na okno w kuchni. Nie… Przewidziało mi się. Sowy nie mogą roznosić poczty!
- Co to?... – jęknełam.
- Sowia poczta – oznajmiła mama. – Jeden ze sposobów komunikowania się czarodziejów.
- Ach… No tak. To dlatego sowy ciągle latały wokół naszego domu? Komunikowaliście się z innymi czarodziejami?
- No wiesz, Lucy, musieliśmy wiedzieć, co się dzieje.
            Kiwnęłam głową i spojrzałam na kopertę. Była lekko żółta i zielonym atramentem było na niej napisane:
            Lucille Evangeline Black
            Lyon, Francja, ul. Św. Patryka 16
            Salon
- O! To chyba do ciebie, Lucy – mama zaklaskała w dłonie.
- Jak to do mnie?… O ile mnie pamięć nie myli, to nazywam się Lucy Isabelle McGrean…
- Dziewczyny! – wtrącił tata. – My tu gadu, gadu, a trzeba już ruszać!
- Ale tato! Ten list…
- Jak będziemy na miejscu, to wszystkiego się dowiesz! Och… - spojrzał na rozbitą szklankę, którą wcześniej upuściła mama. Podciągnął lewą nogawkę spodni i wyjął ze skarpety jakiś długi patyk i wycelował w potłuczone szkło, mrucząc – Reparo!
- T-to ja może pójdę się spakować – powiedziałam wyjątkowo wysokim głosem.
- Ależ Lucy! To nie będzie potrzebne – oznajmił tata i wykonał ruch magicznym patykiem, jak mniemam różdżką.
            Najpierw usłyszałam hałas na górze, a potem ni stąd, ni z owąd, kilka ciężkich walizek i toreb wleciało tak po prostu do pokoju.
- Dobrze… - Isabelle zaczęła liczyć walizki. Kiedy już je policzyła, zwróciła się do mnie. – Skarbie, weźmiesz dwie torby i walizkę, a następnie złapiesz tatę za rękę.
-Po co?
-Będziemy się teleportować! – uśmiechnął się Igor.
            Posłusznie wzięłam pakunki i stanęłam obok taty. Byłam strasznie podekscytowana, choć wyglądałam na bardzo przerażoną.
- Gotowe? No to lecimy! – powiedział tata i razem z mamą chwyciłyśmy go za rękę.
            W następnej chwili obraz mi się zamazał i poczułam szarpnięcie w okolicach brzucha. Widziałam różne światła, aż poczułam grunt pod nogami i zakręciło mi się w głowie. Wylądowaliśmy na jakiejś trochę szarej ulicy. Spojrzałam na tabliczkę z jej nazwą.
Byliśmy na Grimmuald Place.



*****

No witam :)
Po pierwsze: Jak widzicie, zmieniłam narrację na pierwszoosobową i przy niej już zostanę :D
Po drugie: Dziękuję za Wasze komentarze do poprzednich postów! Nie spodziewałam się, że aż tyle osób to skomentuje! Jesteście kochani <3
Po trzecie: W pierwszym rozdziale obiecałam dedykacje dla tych, którzy odgadną, kto była na zdjęciu, które znalazła Lucy. Zaliczałam też pół trafne odpowiedzi. Tak więc ten rozdział dedykuję:
~ Weronice Bieńko
~ Adriannie Wołtosz
~ M.M.
~ Lunie Prau
~ Julce K.
~ Pannie Zgredkowej
~ Angie Saramego
~ Rose
♥♥♥
Po czwarte: Ten rozdział jest dłuższy od poprzedniego, gdyż wyjeżdżam w sobotę na tydzień do Czech. Więc można powiedzieć, że długość rozdziału jest taką nagrodą. xD
Po piąte: Jeśli chcecie być na bieżąco z wpisami, to zobaczcie na prawo! Jest tam tekst 'Dołącz do tej witryny' :)
I po szóste: KOCHAM WAS! <3 

Czytasz ---> Komentujesz :)
Ale się rozpisałam! :D 

44 komentarze:

  1. Cudny rozdział *0*
    Szkoda, że nie będzie przez pare dni rozdziału, bo blog jest naprawdę interesujący :D
    życzę miłego wyjazdu i weny! :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest po prostu genialny!! Nie mogę się doczekać następnego, jeju jak mnie zaciekawiłaś xD. Chcę poznać ciąg dalszy! :D Gdy zobaczy się z Harrym, Syriuszem czy Remusem to będzie przełomowy moment, bo w końcu już tak jakby ich znała wcześniej. Fajnie by było gdyby Lucy pokazała Harry'emu ich wspólną fotografię z dzieciństwa ;). Ja nie chcę czekać ;[. Miłego wyjazdu, baw się tam dobrze!! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... muszę ci powiedzieć, że dobry pomysł z tym pokazaniem zdjęcia :D
      Tylko muszę wymyślić, kiedy ona to zrobi :3
      A i dziękuję <3

      Usuń
  3. Dziewczyno, ten rozdział jest genialny, świetny, cudowny! Ale żeś wymyśliła z tymi Huncwotami, po prostu idealnie! <33 Lily, Doras, Mery przyjaciółkami Belli, naprawdę świetny pomysł i jak do tego dodamy Huncwotów wraz z Igorem, to wychodzi mega zajebista przyjaźń! Hahahah i to zdziwienie Belli kiedy Lucy zapytała się "- Czyli to prawda? Ten Dumbledore miał racje? Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać powrócił?" -JEBŁAM xd Metamorfomag, to wszystko wyjaśnia, nie Lucy? :D Jesteś czarownicą i się ciesz... Nie no rozdział po prostu zajebiastyczny! C; Przenieśli się na Grimmuald Place, czyli dom Syriusza jest już kwaterą główną Zakonu, a więc powinni wiedzieć, że on nie zdradził Jamesa i Lily. Ktoś tu chyba źle poinformowany jest... Prawda Bello, Igorze? ^^ Masz świetne pomysły, dlatego jest coraz lepiej i wprost nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Widzisz co ze mną robisz? Ach, wracaj szybciej z tych Czech i miłego wyjazdu! ;) Żebyś nam weny złapała i przy tym świetnie się bawiła!
    Pozdrawiam i życzę dużo weny,
    Panna Zgredkowa
    PS. Zapraszam do mnie. :)
    http://swiat-bez-lordiego-voldiego.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za znowu dłuuuugi komentarz! <3
      Co to sprawy z zdradą przyjaciela - Bella i Igor wiedzą, że to nie Syriusz, tylko byli zbyt zszokowani i nie powiedzieli tego Lucy XD

      PS. Jestem w połowie czytania twojego bloga! JEST SUPER! *_* Jak tylko doczytam do końca, to skomentuję :*

      Usuń
    2. Hej, nie ma u Ciebie zakładki "Spam", więc dodaję tu.
      Zapraszam do mnie na rozdział 10 :)
      http://swiat-bez-lordiego-voldiego.blogspot.com/
      Pozdrawiam :*
      PS. Kiedy nn, bo nie mogę się doczekać! :)

      Usuń
    3. Ło! Muszę przeczytać! *-*
      A rozdział dodam dzisiaj wieczorem, albo jutro po południu <3

      Usuń
  4. Co ja mogę powiedzieć? :D Cudo jak zwykle! Po prostu genialna jesteś i mam nadzieję, że dobrze o tym wiesz :D Dziekuję za dedykację <3 Mam nadzieję, że dostanę jakąś wersję roboczą przed Twoim wyjazdem :D No i nie mogę doczekać się pierwszego spotkania Lucy z czarodziejami :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie wiem o tym :D XD
      Wersje roboczą MOŻE dostaniesz 3:) <3
      hyhy XD

      Usuń
  5. Eiii, eiii.. No jak już zaczynasz rozkręcać akcje to czemu ją przerywasz? No ej...
    Zajebistość tego rozdziału jest oczywista, tak samo jak fakt, że wspaniale piszesz, więc tego nie będę mówić.
    Ale jak na mnie przystało i tak Ci ponarzekam :3 Użytkownicy internetu, ostatnie słowa przed śmiercią, bo zaraz wybuchnę... Trzy, dwa, jeden... DLACZEGO SYRIUSZ JA SIĘ PYTAM? DLACZEGO ON ZDRADZIŁ? :C Nie, nie, nie, nie! *tupie nogą* Ty okrutniku! Mam szczerą nadzieje, że okaże się to jedną wielką pomyłką :D
    Ale skoro Lucy z rodzicami przenieśli się na Grimmuald Place... To chyba jednak nie zdradził? O:)
    "fotos, na którym mama całowała się z tym najprzystojniejszym Huncwotem, a nad nimi stał tata, trzymając butelkę z płynem koloru soku jabłkowego, podpisaną „Ognista Whisky”. "- MADE MY DAY. Uśmiałam się do łez :3
    Tak więc, czekam na Zakon, Hogwart i czary mary. :3 I chcę to szybko, bo inaczej rzucę na Ciebie klątwe 3:)
    Weny :*
    Filuś :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja również napisałam kolejny rozdział. Jest znacznie dłuższy od poprzedniego. Jeżeli chcesz, zapraszam do przeczytania.

    http://thatisveryinteresting.blogspot.com/

    #Iryna

    OdpowiedzUsuń
  7. Najlepszy blog ever! ~Margaret Potter

    OdpowiedzUsuń
  8. Nieźle, nieźle ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Niesamowicie mnie to wciągnęło. Jednak myślę że mogłaś jednak trochę pozmieniać i wymyślić inne imiona czy nawet ulicę. Drobne detale, ale jednak takie trochę kopiowanie z HP mi przeszkadza. Niemniej jednak uważam że jest genialnie napisane!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogłam zmienić nazw i postaci, ponieważ Lucy i jej rodzina to taki jakby dodatek do normalnego kanonu HP :)

      Usuń
  10. Ej, miałaś mnie poinformować o nowym rozdziale, a tu co? Oj, nieładnie!
    Tak więc... CUDO! Kocham tą opowieść <3 Może trochę za luźno i za szybko wszystko się dzieje, ale ja tak lubię :D No, i oczywiście pojawili się Huncwoci, za co Cię wielbię *-*
    Uważaj ciągle na powtórzenia i próbuj jakoś wybrnąć z sytuacji typu:
    ,, Isabelle zaczęła LICZYĆ walizki. Kiedy już je POLICZYŁA, zwróciła się do mnie''
    Nie lepiej po prostu napisać: ,,Kiedy już skończyła''? :)
    Ja spadam, klikam ,,Obserwuj'' i pozdrawiam ciepło, życząc miłego pobytu w Czechach ;)
    Zapraszam na:
    http://dzieci-ciemnosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojeju, przepraszam! Zapomniałam Cię poinformować! Wybacz :c
      W tym rozdziale starałam się unikać powtórzeń, ale jak widać na próżno XD
      Dziękuję za komentarz <3

      Usuń
    2. Oj, wcale nie na próżno, widać znaczną poprawę. Po prostu wyłapałam taki jeden, mały wyjątek :D

      Usuń
  11. Super blog takiego jeszcze nie widziałem

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo ładnie <3 Pisz dalej bo talent aż z ciebie kapie XDXDXDXDXD Miłego wypoczynku w Czechach :D /M.M

    OdpowiedzUsuń
  13. Uzależniasz swoim pisaniem.. czekam na więcej :)
    ~Reducto

    OdpowiedzUsuń
  14. Uuuu :D
    Wszystko zaczyna się już wyjaśniać, więc będzie coraz ciekawiej :d
    Hmm Black?
    Ciekawe...
    Pozdrawiam! ;p
    -------------------------
    http://poczuj-magie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Mega *-* . Genialne... Cudowne... Brak mi słów . *dead * xd .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O i zapomniałam dodać : Dziękuję za dedykacje, też cię KOCHAM ! <3

      Usuń
    2. Nie umieraj! :o
      Nmzc KOCHANAA <3

      Usuń
  16. Świetny rozdział ★

    OdpowiedzUsuń
  17. Trafiłam przez przypadek i nie żałuję. :3 Co do rozdziału tej jest super extra wspaniały : ) Dużo weny życzę.

    Pozdrawiam,
    Nieoficjalna.

    OdpowiedzUsuń
  18. Dziękuję za dedykację ;* Rozdział świetny! :d Nieoficjalne zaręczyny Lucy i Harry'ego najlepsze :D Jestem ciekawa, jak to wszystko potoczy się dalej :) Czekam z na następny rozdział :) Pozdrawiam, Rose.
    http://dark-paradise-in-hogwarts.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Kocham, kocham, kocham
    Zajebisty rozdział, w sumie żadna nowość. Powtórzę się kocham czytać twoje opowiadania <3 Baw się dobrze w Czechach i wracaj szybko :)

    OdpowiedzUsuń
  20. WOW! Jestem ciekawa czy sama wymyśliłaś tą całą historię i Lucy, czy skądś zaczerpnęłaś inspiracji? Blog bardzo mi się podoba i w ogóle świetnie piszesz!
    Pozdrawiam i życze dużo wennnnnnnnyyyyy! <3
    Oliwka
    P.S.
    I tradycyjnie... kiedy pojawi się kolejny rozdział???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątek Lucy, jej rodziny itd. wymyśliłam dość dawno i zrobiłam to sama nie zgapiając od nikogo :) inspiracje czerpałam oczywiście z HP oraz słuchając muzyki :D
      A nowy rozdział już jutro :*

      Usuń
  21. Swietny rozdzial!!!!!!!
    ciekawi mnie to wszystko... tylko dlaczego w takim razie oni nie wiedza ze to nie syriusz wydal potterow?!
    Tak czy siak swietny *.*
    zapraszam do mnie i pozdrawiam
    Verita ;*

    OdpowiedzUsuń
  22. Ahaha wyobraziłam sobie takiego Igora jak podskakuje i z bananem na twarzy woła piskliwym głosikiem Jesteś czarownicą! xDD
    Ogólnie Igor jest moim zdaniem baardzo fajną postacią :D
    A rozdział oczywiście boski idę czytać dalej szkoda, ze został jeszcze tylko jeden :(

    Miona

    OdpowiedzUsuń
  23. Hahaha! Też sobie teraz wyobraziłam Igora, który piszczy XD Niezły widok *@*

    OdpowiedzUsuń
  24. No i dowiedziała się wszystkiego :>
    Fajnie wymyślone, że jej rodzice kolegowali się z Huncwotami i byli w Zakonie Feniksa ^^
    Pozdro
    Lumi
    ***
    dramione-by-oblivate.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń